2 gru 2012

[BEZRUCH] 24 listopada

Syriusz Black co roku (od zakończenia trzeciej klasy, kiedy to profesor McGonagall odwiedziła osobiście Grimmauld Place, by „opowiedzieć” Walburdze Black o wspaniałych i nietuzinkowych umiejętnościach jej syna) obiecywał sobie, że w tym roku będzie lepiej. Przynajmniej, jeżeli mówimy o niepodnoszeniu ciśnienia pani Black i próbach zachowania jednej z rodowych zastaw do następnej dekady.
Szósta klasa miała zacząć się spokojnie. Nie było żadnych decydujących i arcyważnych egzaminów wiszących nad głową, Lestrange już skończył naukę w Hogwarcie, a zimna wojna pomiędzy Syriuszem a Snapem dotarła do punktu „skończyły mi się pomysły, za co mógłbym cię nienawidzić, co nie zmienia faktu, że i tak cię nie lubię i toleruję tylko ze względu na to, że mieszkamy w jednym pokoju”.
Żyć nie umierać.
Jak zawsze w takich sytuacjach, coś musiało się zepsuć i to w taki sposób, że Syriusz miał ochotę zejść do piwnicy, potrzeć gruszkę na obrazie i zacząć pracować w kuchni razem ze skrzatami. 
Syriusz lubił oglądać szkolne mecze Quidditcha tylko wtedy, kiedy Slytherin grał z Griffindorem. Z góry wiedział, że będzie na co popatrzeć, gdy na jednym boisku znajdzie się jego młodszy brat, Regulus, i najlepszy przyjaciel Syriusza, James Potter. Problem polegał na tym, że ci dwaj nie przepadali za sobą do tego stopnia, że czasami, siedząc na błoniach i żując źdźbło trawy podczas podziwiania pośladków Emmeliny Vance, Syriusz czuł się jak pomiędzy młotem a kowadłem, gdy Reg mierzył się z Jimem morderczym wzrokiem, ponieważ chcieli czegoś od niego akurat w tym samym momencie.
Nie pozostawało mu wtedy nic innego, jak zdusić w sobie westchnięcie i udawać, że wcale nie widzi nienawiści w ich oczach i chętnie wysadzi z Rogaczem toalety na trzecim piętrze, zaraz po tym, jak wytłumaczy Księciu transmutację. Czasami to było bardzo męczące. 
Ostatnimi czasy kursowali do niego coraz częściej, a najbardziej martwiący był fakt, że przychodzili z tym samym żądaniem. 

14 listopada 1976r.

— Łapo, jesteś moim przyjacielem, więc poczuj się i powiedz mi, jakie plany ma Rabastan względem Księżulka. Ja muszę to wiedzieć, rozumiesz? Muszę! ­
Syriusz nie czuł się komfortowo, gdy Jim mówił mu to śmiertelnie poważnym tonem i potrząsał nim w tym samym momencie.
— Rogacz, uspokój się. — To monotonne potrząsanie powodowało, że pieczony kurczak, którego Black zjadł dzisiaj na obiad ze smakiem, chciał się wydostać na zewnątrz. Syriusz nie zamierzał do tego dopuścić w żadnym wypadku. W zdecydowany sposób pozbył się rąk Pottera ze swojej sfery osobistej. — Nie panikuj. Jesteś kapitanem, twoja drużyna jest dobra. Co ci przyszło do głowy, by posunąć się do poznania strategii przeciwnika przed meczem?
— Puchoni kontra Ślizgoni, Łapo. — Syriusz uniósł jedną brew, wyrażając swoje zdziwienie dla drżącego tonu Jamesa. — Czterysta dwadzieścia do trzydziestu. Reg złapał znicza w siedemnastej minucie, teraz rozumiesz?
Tak, teraz Black rozumiał bardzo dobrze.
Pamiętał, że w lochach była jakaś większa impreza i nawet sam pomagał nosić członków drużyny na rękach, ale nie wnikał w to, jak wyglądało spotkanie. Ślizgoni wygrali, to było najważniejsze, tak?
No cóż, siedemnaście minut na nabicie dwustu siedemdziesięciu punktów to naprawdę dobry wynik. Rabastan Lestrange nie obijał się jako tegoroczny kapitan Slytherinu, skoro tak przedstawiała się punktacja. Tylko dlaczego James pytał o Rega? Sto pięćdziesiąt punktów, które jego młodszy brat zdobył dla drużyny, wyglądało blado przy tym, co uzbierali jego koledzy.
— I co ja mam do tego? Nie jestem w drużynie, nie chodzę na mecze, treningi odwiedzam sporadycznie…
— Więc zaczniesz częściej. W ramach braterskiego wsparcia.
Dwie ciemne brwi Syriusza spotkały się tuż nad nasadą jego nosa.
— James, nie wiem, jakie jest twoje wyobrażenie na temat braterskiej miłości, ale wiedz, że ja i Reg nie wpasowujemy się w odgórnie ustalone normy.
— Łapo! To sprawa życia i śmierci! — Głos Pottera był zbyt błagalny, jak na gust Blacka. Coś tutaj było nie tak, a Jim nieudolnie starał się ukryć przed Syriuszem co.
— Dobrze, powiem ci, jak przebiega trening Ślizgonów. — Twarz Jamesa pojaśniała ze szczęścia. — Ale pod warunkiem, że powiesz mi, dlaczego tak bardzo musisz wygrać ten mecz. — Wyraz twarzy jego przyjaciela zmieniał się jak w kalejdoskopie. Zaskoczenie, zmieszanie, niepewność. Orzechowe oczy spoglądały co raz na niego, co raz gdzieś w bok.
A to już się Blackowi wybitnie nie podobało.
— Evans — westchnął w końcu James, wkładając ręce do kieszeni ciemnozielonej bluzy z kapturem. — Evans obiecała, że zastanowi się nad naszą randką, jeżeli wygramy ze Ślizgonami.
Syriusz miał nieprzyzwoitą ochotę, by parsknąć Jimowi w twarz śmiechem. Tylko z powodu ich wieloletniej przyjaźni i wspólnego odrabiania szlabanów tego nie zrobił.
— Poważnie, Rogacz? Chcesz oszukiwać dla dziewczyny? — W głosie Syriusza była wyraźnie wyczuwalna nagana i przez chwilę wyglądał on jak Remus w jednym ze swoich gorszych humorów. — Doprawdy, miałem o tobie trochę lepsze zdanie.
— Łapciu, zrozum…
— Nie łapciuj mi tutaj, dobra? Powiedziałem, że to zrobię, tak? Więc idź do siebie i nie pokazuj mi się do momentu, w którym Evans nie zgodzi się iść z tobą do Hogsmeade.
— Dzięki, Łapo. — Potter klepnął go przyjacielsko po ramieniu i pognał korytarzem w stronę wieży Griffindoru, lawirując między innymi uczniami.
Syriusz westchnął żałośnie, zwieszając głowę między nogami. 

16 listopada 1976r.

Braciszku.
Ta rozmowa nie mogła skończyć się dobrze, jeżeli Reg rozpoczynał ją, używając zakazanego słowa na b.
Syriusz oderwał się na chwilę od eseju z eliksirów, zastygając z piórem nad tekstem i robiąc po chwili malowniczego kleksa na środku kartki. Regulus usunął go jednym machnięciem różdżki.
— Mam do ciebie sprawę. — Młodszy z braci Black usiadł na miękkim dywanie obok starszego z nieodgadnioną miną.
— Powinienem się bać? — Łapa starał się rozładować dziwnie napiętą atmosferę niewinnym żartem. Porzucił te nieudolne próby, gdy Reg kiwnął głową twierdząco. — Dobra, co się dzieje?
— Mecz.
Syriusz uniósł brew do góry, w duchu klnąc w bardzo nieładny sposób.
— Co z nim nie tak?
— Musimy wygrać. — Flegmatyczny ton głosu brata doprowadzał Blacka do szału. Reg robił to specjalnie. To niewymuszane przeciąganie głosek i mówienie prawie szeptem było tylko przykrywką dla naprawdę wrednego charakteru Regulusa.
— I co ja mam z tym wspó…
Oświecenie przyszło szybciej, niżby Syriusz sobie tego życzył. Książę uśmiechnął się do niego wrednie, przechylając lekko głowę w lewo i patrząc na niego spod rzęs.
— Potter będzie starał się wykluczyć mnie z rozgrywki. A ty nie chcesz, by coś mi się stało. Prawda, braciszku?
Wredna menda miała nad Syriuszem przewagę. Matka nie dałaby Syriuszowi żyć, gdyby ktoś przypadkiem wspomniał jej o tym, że ewentualnego złamania Regulusa można było uniknąć, a on, Syriusz, nic z tym nie zrobił.
Ale nawet nie mówiąc już o Walburdze Black, Reg był jego bratem! Fakt, grał na najgorszej pozycji, ale był przy tym genialny. Syriusz nie mógł kazać mu, by przestał grać w Quidditch, bo coś może mu się stać, skoro on sam chciał go oglądać na miotle.
I tylko Syriuszowi wolno było bić swojego młodszego brata.
— Czego chcesz? — zapytał, wracając do eliksirów i udając, że wcale nie jest zły.
— Streszczenia z treningu Gryfonów. Wiem, że Potter pozwoli ci go oglądać, w końcu jesteście przyjaciółmi. Chcę się tylko dowiedzieć, co robią jego pałkarze. — Reg wzruszył ramionami, spoglądając z zaciekawieniem na esej brata.
— Trenują trafianie do ruchomego celu. Severus im pomaga, dlatego tak często go nie ma i wraca jakby miał zaraz zejść. O, zobacz, właśnie wrócił. — Black sobie oczywiście żartował i był pewien, że jego młodszy brat zrozumiał ironię, ale obaj patrzyli zdziwieni na bladego Snape’a, który szedł dość chwiejnym krokiem w stronę dormitorium.
— Rozumiem, że się zgadzasz? — zapytał Reg, nie odwracając wzroku od sylwetki Seva, dopóki ten nie zniknął gdzieś na schodach.
— Tylko pałkarze? Jasne, nie ma sprawy. — Łapa zamrugał kilkakrotnie, zastanawiając się, czy zapytać później Snape’a, co się stało, czy go zaszantażować. Druga opcja kusiła. — Kiedy macie trening?
— Jutro o szesnastej. Zamierzasz przyjść?
— Zamierzam. 

17 listopada 1976r.

Syriuszowi wystarczyło przejść się na pierwszy trening Quidditcha, by stwierdzić, że to nie był dobry pomysł i randka z Jęczącą Martą byłaby dużo ciekawszym zajęciem, niż oglądanie sześciu facetów i jednej dziewczyny na miotłach. Zwłaszcza, że owa ścigająca wcale ładna nie była.
Blackowi pozostało patrzenie na omijającego wyczarowane słupki Rega i snucie domysłów, jakim cudem jego brat zgina się pod tak dziwnymi kątami, skoro w Syriusza wypadku jest to fizycznie niemożliwe. To ciekawe zajęcie przerwała mu osoba, która usiadła właśnie obok niego.
— To dość niecodzienny widok, by zobaczyć cię na treningu drużyny. — Coś w tonie Dorcas nie pozwoliło mu zignorować jej wypowiedzi i wrócić do zamku, chociaż czuł już uciążliwe szczypanie w policzki.
— To dość niecodzienne, by Dorcas Meadowes odezwała się do mnie sama z siebie. — Odbił piłeczkę, nie zaszczycając Ślizgonki nawet spojrzeniem.
— Nie myśl sobie, nadal nie wybaczyłam ci tego kucyka.
Fakt. Gdzieś na przełomie pierwszej klasy, gdy Syriusz był zafascynowany różnorodnością otaczających go ludzi, pojawiła się taka Dorcas Meadowes ze swoimi czarnymi, skręconymi w cienkie sprężynki, włosami, które zawsze miała związane w podskakującą za nią kitę. Syriuszowi na tyle spodobały się loczki koleżanki, że postanowił sobie je wziąć na własność i na śniadaniu odciął jej je nożem. Szlaban, który później dostał, był jednym z pierwszych hogwarckich szlabanów w jego życiu.
— Nadal mam go w domu. ­— Syriusz uśmiechnął się lekko, zezując na dziewczynę w tym samym momencie, co ona. — I dalej uważam, że masz bardzo ładne włosy.
— To miłe z twojej strony, Black, ale ogranicz się do oglądania ich na mojej głowie. — W głosie Dorcas bardzo dobrze było słychać niezadowolenie i pogardę dla osoby Syriusza.
— Co tutaj robisz? — Chłopak postanowił zmienić temat.
— Ja, w przeciwieństwie do ciebie, regularnie chodzę na treningi Quidditcha.
— Wybacz, ale jak sama wcześniej zauważyłaś, bywam tutaj od święta, więc uważam, że powinnaś mi odpowiedzieć w grzeczny sposób. — Syriusz poprawił swoją zimową szatę, ze złością zauważając, że było mu tak samo zimno, jak przed chwilą, a może nawet bardziej. — Co za parszywa pogoda.
Usłyszał z prawej ostentacyjne prychnięcie Meadowes, ale postanowił tego nie komentować. Chciał znowu wlepić wzrok w latającego brata, ale jego sylwetka gdzieś mu zginęła. Zauważył go dopiero wtedy, gdy Reg wyleciał spod trybun i zatrzymał się centralnie przed nim.
— Cześć, Dor. Jednak przyszłaś.
Syriusz naprawdę nie rozumiał, jakim cudem Regulus był w dobrych stosunkach z prawie całym Slytherinem. Być może palił to samo co oni, a z nim nie dzielił się z czystej złośliwości.
— Tak, moja randka okazała się totalną porażką. — Dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka ciepło. — Nie jest ci zimno?
— Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że się zaraz roztopię. Rabastan dzisiaj chyba wściekł się z tym treningiem. — Reg odchylił kołnierz golfu, by się trochę ochłodzić.
— Gorąco ci? — Syriusz nagle się ożywił. — Dawaj w takim razie ręce. — Chwycił dłonie brata w swoje i przyłożył do swoich zamarzających policzków. — Merlinie, jak ciepło…
Regulus skwitował to tylko kpiącym uśmiechem, ale podleciał trochę bliżej na miotle, by jego brat nie musiał się tak bardzo wychylać przez barierkę. Dorcas pokręciła z politowaniem głową, wprawiając hebanowe loki w ruch. Spojrzała gdzieś nad rękami braci Black i zmrużyła ciemne oczy.
— Reg, te chichoczące trzpiotki są z twojej klasy? — Wskazała głową w stronę siedzących nieopodal dziewcząt.
— Tak, często przychodzą oglądać nasz trening. A co?
— Chyba nie odebrały twojego ogrzewania twarzy Blacka w odpowiedni sposób.
Syriusz, który przez ten czas miał przymknięte powieki i napawał się ciepłem płynącym z dłoni Regulusa, otworzył nagle oczy i spojrzał na Dorcas zaskoczony.
— Widać nie przeszkadza im to, że jesteście braćmi — uzupełniła, wzruszając ramionami.
Regulus wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, wyrażający jego zdegustowanie.
— Pierdolę, wracam.
Syriusz wstał gwałtownie, czując, jak wzbiera w nim gniew. Ominął Meadowes, przechodząc ławką nad nią i ruszył energicznym krokiem w stronę wyjścia, ignorując wołanie Rega, kiedy nagle coś mu przyszło do głowy.
— Ej, Rabastan! — krzyknął w kierunku wysokiego bruneta, unoszącego się kilka stóp nad ziemią. — Powiedz swojemu obrońcy, że jego praca polega na obserwowaniu kafla, a nie babskich tyłków!
Zanim wyszedł, zdążył jeszcze usłyszeć głos młodszego Lestrange’a, który w bardzo nieprzyzwoity sposób komentował podejście Rosiera do treningu. 

— Nie, Jimmy, nie powiem ci, dlaczego jestem zły. Nie, nie chcę czekoladowej żaby, na zdrowie, Pete. Remmy, naprawdę uważam, że ćwiczenia na oddychanie i koncentrację mi nie pomogą, ale wezmę sobie tę radę do serca, dziękuję. Chłopaki, ja jestem zły, nie umieram, dlaczego nie możecie tego zrozumieć?
Syriusz od dobrych piętnastu minut starał się zbyć natarczywe pytania i próby pomocy przyjaciół z marnym skutkiem.
— Syriuszu, nie trzeba naukowo potwierdzać tego, że stan psychiczny pacjenta poprawia się wtedy, kiedy mówi on innej osobie o przyczynie swojego zdenerwowania. — Remus z idealnie zawiązanym pod szyją granatowo-brązowym krawatem i równo wyprasowanym kołnierzykiem, wystającym spod szarego swetra, wyglądał jak stary, sympatyczny nauczyciel. Do pełnego obrazka brakowało mu tylko rogaczowych okularów.
— Właśnie, Łapo, powinieneś słuchać Luniaczka. No już, opowiedz nam wszystkie swoje żale. Pozbądź się tego, co ci leży na wątrobie. — Syriusz nigdy wcześniej nie zauważył, że Potter miał denerwujący zwyczaj poklepywania kogoś po ramieniu i zbliżania swojej twarzy trochę zbyt blisko, jakby jego okulary były zdecydowanie za słabe.
— Nie ma o czym mówić, tak? — Syriusz zdjął z siebie rękę Jamesa. — Peter, zlituj się i powiedz to, co chcesz powiedzieć, a nie patrzysz na mnie zbolałym wzrokiem. — Wywrócił oczami.
Pettigrew przygryzł dolną, popękaną wargę i zakręcił młynka serdelkowatymi palcami. Na policzku miał trochę bitej śmietany, pozostałości po ptysiach podanych do obiadu, ale żaden z nich nie kwapił się, by mu o tym powiedzieć. No, może Remus, ale w naturze Lupina leżało to, by opiekować się słabszymi od siebie.
— Uważam, że nie ma co cię pytać o cokolwiek, Syriuszu, bo i tak nie poprawimy tym twojego humoru, a tylko bardziej się zdenerwujesz… — Peter, jak zwykle, mówił strasznie cicho, jąkając się lekko, jakby się stresował podczas rozmowy z nimi.
— No i nareszcie ktoś powiedział coś mądrego! — Black wyrzucił ręce w górę, zwracając na siebie uwagę kilku czwartoklasistów z Ravenclawu. — Jeżeli mówię, że nie powiem, to nie powiem, czyż nie? Jeżeli już wszyscy się zrozumieliśmy, to może zajmiemy się ciekawszymi sprawami, jak na przykład…
— Co z treningiem, Syriuszu? — Potter wyrwał się z pytaniem w najmniej odpowiednim momencie.
— Rogacz, bo pomyślę sobie, że lubisz mi robić na złość.
— Jakim treningiem? — Remus spojrzał podejrzliwie na swoich przyjaciół, przeczuwając, że odpowiedź mu się nie spodoba.
— Żadnym, Luniek, po prostu… — Jim machnął lekceważąco ręką, nie podejrzewając, że Syriusz może się zirytować tym, że zrobił to centralnie przed jego twarzą.
— Rogacz kazał mi podpatrzeć strategię Ślizgonów, by mógł później umówić się z Evans na randkę.
— James! Jak mogłeś!? — Remus był zbulwersowany zachowaniem przyjaciela. Na jego policzkach pojawiły się niezdrowe wypieki.
— Remus, ciszej, nie wszyscy muszą o tym wiedzieć…
James próbował jakoś udobruchać przyjaciela, ale tę walkę z wiatrakami przerwało mu wołanie McGonagall. Rzucił jej szybkie spojrzenie, mruknął coś jeszcze do Remusa, czego żaden z nich nie zrozumiał i pobiegł w stronę nauczycielki.
— A żeby było śmieszniej — podjął temat Syriusz — to Reg poprosił mnie o to samo.
Remus zamrugał gwałtownie, marszcząc przy tym jasne brwi i zacisnął ręce na podręczniku do OPCMu.
— Mam rozumieć, że działasz na dwa fronty?
— Dokładnie tak. Ale spójrz na to z innej strony, Remmy. Jeżeli zdradzę im nawzajem swoje taktyki, to będzie tak, jakby ich wcale nie znali, nie? — Syriusz uśmiechnął się, zadowolony ze swojego planu.
— Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli któraś ze stron się o tym dowie, to albo James, albo Regulus automatycznie cię znienawidzą? W najgorszym wypadku obydwaj?
— Spokojnie, Luniaczku, mam wszystko pod kontrolą. Jedyna rzecz, która mi się sypie, to moja opinia. — Syriusz odchylił się do tyłu, opierając o kolumnę i zakładając ręce za głowę.
— Obyś miał rację, chociaż i tak jestem zdania, że powinieneś im obu odmówić. — Remus przygładził odstającą grzywkę. Black był pewien, że zasnął wczoraj z mokrymi włosami głową w poduszce i rano tego żałował.
— Syriusz Black nie odmawia pomocy — rzucił luźno.
— Jesteś Ślizgonem, nikogo by to nie zdziwiło — odezwał się nagle Pete i od razu pożałował swoich słów, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. Syriusz zgromił go spojrzeniem stalowych tęczówek, a Remus kopnął dyskretnie w kostkę. Zbyt późno.
— W takim razie ten Ślizgon ma w dalekim poważaniu pana Petera Pettigrew i dalszego przebywania w jego towarzystwie. ­— Już drugi raz tego samego dnia Syriusz opuszczał towarzystwo w złym humorze.
Remus westchnął głośno, kiedy miarowe stukanie obcasów Blacka trochę ucichło.
— Wiesz, Peter, czasami mnie zastanawia, jakim cudem ciągle jesz i jeszcze nie udało ci się połknąć własnego języka. — Lupin również wstał i zostawił Glizdogona samego na ławce niedaleko biblioteki.
Peter miał ogromną ochotę zapaść się pod ziemię.

19 listopada 1976r.

Trening Gryfonów wyglądał trochę lepiej, ze względu na fakt, że Syriusz zabrał jamesową szatę i teraz siedział w dwóch. Dodatkowo, przyszedł z herbatą, którą przygotowały mu skrzaty i kilkoma ciastkami w kieszeni na polepszenie humoru.
Jego srebrno-zielony szalik wyróżniał się pośród otaczających go osób. Wszyscy mieli albo bordowe peleryny ze złotą podszewką, albo czerwono-złote szaliki, czapki czy rękawiczki.
Poza tymi kilkoma szczegółami, Syriusz nudził się tak samo. Ścigający podawali sobie kafla, pałkarze ćwiczyli zamachy (lub wdzięczyli się do widowni – ciężko było stwierdzić), a obrońca przysypiał na miotle. James siedział obok niego i coś rysował na kawałku pergaminu, co chwilę kreśląc dopiero co postawione linie.
— Dowiedziałeś się czegoś ciekawego? — zapytał Potter, przygryzając końcówkę pióra i patrząc w skupieniu na pożółkły papier.
— Oprócz tego, że Rabastan się wściekł, a Regulus nie ma kręgosłupa, to niekoniecznie. — Black podmuchał herbatę, by nie oparzyć języka tak, jak przed chwilą.
— Nie ma kręgosłupa? — Zainteresował się brunet.
— Ano nie ma. Uwierz mi, że twoja blondyneczka, Maggie, czy jak jej było, wypada przy nim blado.
— Mary.
— Niech będzie i Mary. — Syriusz wyciągnął dwa ciastka z kieszeni. Jednym podzielił się z przyjacielem. — Nawet nie będąc stronniczym, wiem, że jeżeli ona złapie znicza, to tylko wtedy, gdy Rega trzeba będzie zbierać z murawy.
Jim uśmiechnął się do niego, wyjmując kubek z jego rąk i popił kruche ciastko z rodzynkami i czekoladą.
— Próbujesz mi powiedzieć, że nie wierzysz w wygraną Gryfonów?
— Nie tyle, co nie wierzę, co znam mojego brata. On nie odpuści, Rogacz. Nie, kiedy się tak napalił.
— Napalił się, mówisz… — James zamyślił się, unosząc bezwiednie kubek do ust. Przeklął cicho, gdy poparzył się gorącą herbatą.
— Uważaj. — Syriusz zabrał mu naczynie. — Jemu też bardzo zależy na wygranej. Nie wiem tylko jaki on ma powód. — Spojrzał w stronę pałkarzy, którzy próbowali trafić w Mary.
— To proste, podoba mu się Jena i chce jej zaimponować. — Remus pojawił się przy nich znikąd. Black drgnął, słysząc jego głos nagle za sobą. Przeklął głośno, gdy wylał herbatę na swoje buty.
— Jena? Dlaczego ja nic nie wiem? — zapytał, ściskając dłoń Remusa na powitanie.
— Bo nie interesują cię młodsze dziewczyny. Przynajmniej taką wersję słyszałem w tamtym roku. Jena, a raczej Jennefer, Selwyn. Jest z roku twojego brata. — Remus usiadł pomiędzy nimi, przynosząc ze sobą zapach jabłek i cynamonu. Ktoś odwiedził kuchnię w ostatnim czasie.
— Nie kojarzę. Rogacz, wszystko w porządku?
James miał mocno ściągnięte brwi nad nosem, a usta zaciskał w wąską linię tak mocno, że jego wargi pobielały, zlewając się z resztą skóry.
— Ze wszystkich dziewczyn w Hogwarcie, twój brat musiał wybrać akurat Jenę?
Syriusz i Remus wymienili zaskoczone spojrzenia pomiędzy sobą.
— Nie wiem, o co ci chodzi, ale podobno startujesz do Evans. Wiesz, Jim, granie na dwa fronty nie jest najlepszym…
— Nie o tym mówię, Łapo! Jena to moja przyjaciółka z dzieciństwa — Potter fuknął niezadowolony i zamazał coś pośpiesznie na swoim strzępku pergaminu.
— I co? Boisz się, że Regulus-straszny-Ślizgon zje twoją koleżankę? — Syriusz zaśmiał się krótko, widząc dziecięcą zawziętość wymalowaną na twarzy Rogacza.
— Nie boję się Rega-Ślizgona. Boję się Rega Blacka — powiedział całkowicie poważnie.
­— O, tutaj się zgodzę z Rogaczem. Ślizgoni to pikuś przy Blackach. Wierz mi, Łapo, wiem, co mówię. Znam takiego jednego, łamacz niewieścich serc. Startuje nawet do kobiet o wiele starszych od niego. — Remus również się zaśmiał.
— Rogaś, Rogaś… Ile razy mam ci powtarzać, że ja i Reg nie jesteśmy do siebie wcale podobni? On jest może i wredny, ale ma na tyle dobre serduszko, że będzie nosił tą twoją Jenę na rękach, mówię ci. Nie patrz się tak, mówię poważnie.
Potter nie skomentował tego, wracając do bazgrania po pergaminie i nieświadomego zjadania własnego pióra.
Syriusz spojrzał w stronę pałkarzy Griffindoru. Celowali w magiczne obręcze tłuczkami. Black musiał przyznać, że dobrze im szło. Ale to był tylko nieruchomy cel. Podczas meczu Reg będzie śmigał w prawo i w lewo, rozmazując się przed oczami. Oczywiście, jeżeli wcześniej wypatrzy znicza.
Łapa zamrugał. Czyżby plan Gryfonów polegał na tym, by wyeliminować Regulusa przed ostatecznym rozpoczęciem meczu? James by coś takiego wymyślił? Była to strategia pasująca bardziej do Ślizgonów, ale Syriusz nie był pewien, czy powinien wierzyć w szlachetność wszystkich Gryfonów tak samo.
Tłuczek w końcu dosięgnął Mary Mcdonald, zrzucając ją z miotły. Syriusz odnotował sobie w myślach, że Caradoc Dearborn ma lepszego cela, niż mu się wcześniej wydawało.

Ten, kto wymyślił, że pokoje szóstoklasistów znajdują się naprzeciwko pokoi piątoklasistów, nigdy nie miał młodszego rodzeństwa. A już na pewno nie miał młodszego, uciążliwego brata.
— Syriuszu, mógłbyś się pośpieszyć?
Łapie zadrżała ręka, w której trzymał mydło. To naprawdę był szczyt, że Black nie mógł spokojnie skorzystać z łazienki, bo Regulus ubzdurał sobie, że on będzie teraz z nim rozmawiał. Syriusz miał w dalekim poważaniu wszelkie rozmowy. Jego zmarznięte członki domagały się szybkiego rozgrzania, a napięte mięśnie potrzebowały rozluźnienia. Nie wspominając już o tym, że Syriusz Black chciał tych piętnastu minut spędzonych pod prysznicem tylko dla siebie.
— Syriuszu!
— Reg, odwal się z łaski swojej i idź wkurzać kogoś innego! Najlepiej kogoś, kto się akurat nie myje!
Odkrzykiwanie bratu spod prysznica przypomniało Łapie ich dawną zabawę, kiedy to przechodzili pomiędzy szczelinami w ścianach (ściany w domu Blacków były puste w środku i miały taka szerokość, by mogła spokojnie przejść nimi dorosła kobieta. Co jakiś czas można było minąć klapę do schodzenia na niższą kondygnację i ukryte przejścia do pokoi. Dla dzieci było to idealne miejsce zabaw) i naśladowali odgłosy różnych zwierząt, strasząc tym swoje kuzynki i ich koleżanki.
Brat musiał się na niego obrazić, bo przez jakiś czas panowała cisza, którą Syriusz wykorzystał na bezczynne stanie pod ciepłym strumieniem wody. Zakręcił kurek, kiedy krążenie wróciło nawet do małych palców u stóp i wyszedł spod prysznica, wycierając się ręcznikiem.
Usłyszał niezbyt głośny, stłumiony odgłos uderzenia o drzwi, a później głos Rega:
— Siedzisz tam wieki, pośpiesz się…
Tym razem ton jego głosu był inny. Panicz Regulus już nie wymagał, a prosił, widząc, że poprzednia strategia nie przynosi pożądanego efektu. Syriusz założył na siebie bieliznę i niedbale wciągnął spodnie na biodra, by móc wpuścić brata do łazienki. Zamknął za nim drzwi. Po chwili zastanowienia rzucił na nie zaklęcie wyciszające.
Reg usiadł na desce klozetowej i patrzył wyczekująco na starszego Blacka.
— Dearborn nie jest w drużynie na pokaz. — Syriusz podszedł do lustra, by wysuszyć sobie włosy zaklęciem. Ciągnął dalej: — Nie miał trudności z trafieniem w Mary i zrzuceniem ją z miotły.
— Jestem cięższy niż ona — mruknął cicho Regulus, przyglądając się sylwetce brata.
— Kwestia sporna. — Syriusz uśmiechnął się pod nosem. — Jest za co złapać. Może nawet aż za bardzo. To dziwne, że ona jest szukającą.
— Potter powinien nim być — fuknął Książę. Rzadko mówił o Jamesie, jeżeli w ogóle sam poruszał jego temat, ale tym razem Syriusz nie mógł się z nim nie zgodzić.
— To zabawne, ale wszyscy mu to mówią. Tylko, że on woli łapać znicza po lekcjach, nie w trakcie meczu.
Reg przetwarzał słowa Syriusza przez chwilę w myślach, po czym stwierdził:
— Chciałbym się ścigać z Potterem.
— A ja chciałbym to zobaczyć. — Syriusz uśmiechnął się do Regulusa i wyjął cztery kolczyki z prawego ucha oraz jeden z lewego, by je wyczyścić.
22 listopada 1976r.

— Potter przejmuje kafla i leci w kierunku bramkarza Ślizgonów, Rosiera. Będzie gol? Och, co za strata! Greengrass zabiera kafla tuż przed samą obręczą, odbierając Gryfonom tym samym możliwość zdobycia pierwszych punktów — komentator, Eliot Fawley, wymawiał słowa z prędkością karabinu maszynowego, streszczając to, co działo się na boisku. — Dearborn od początku meczu nie daje spokoju Blackowi. Prawie go trafił! Proszę państwa, widzieliście ten unik szukającego Ślizgonów? Czysta poezja!
Syriusz nie słuchał zbyt uważnie tego, co mówił Fawley. Był bardziej skupiony na tym, że jest właśnie świadkiem najdziwniejszego meczu w ciągu tego roku szkolnego. Minęło już ponad dwadzieścia minut, a wynik nadal wynosił zero do zera. Żadna z drużyn nie ustępowała i nawzajem utrudniała sobie zdobycie jakichkolwiek punktów. W dodatku, pałkarze Gryfonów uwzięli się na Rega i nie dawali mu możliwości skupienia się na szukaniu znicza. Po chwili to samo zrobili Dołohow i Lestrange, z tą różnicą, że Rabastan celował częściej w Jamesa niż w Mcdonald.
Nie wyglądało to dobrze, gdyż pogoda była doprawdy fatalna. Lało okrutnie i wiał porywisty wiatr, który znosił wszystkie piłki i utrudniał widoczność. Syriusz nawet w tłumie innych uczniów i pod dachem czuł, jak z jego szaty leje się woda. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, jak musieli się teraz czuć Jim i Reg.
— Nott dostał kafla i pędzi w stronę bramki. Nikt go nie osłania, jest sam! Potter już mu siedzi na ogonie, zaraz odbierze mu piłkę… Rzuca, proszę państwa, Nott rzuca kafla i… TRAFIA! Tak, Ślizgoni zdobyli pierwszego gola! Ślizgoni zdobyli GOLA! — Eliot starał się przekrzyczeć radosny okrzyk mieszkańców Slytherinu z marnym skutkiem.
Syriusz nawet nie musiał wkładać siły w to, żeby wstać, bo ktoś (prawdopodobnie Barty Crouch) chwycił go za rękaw i podniósł do góry z powodu ogólnej euforii.
Owszem, będąc na meczach Griffindor-Slytherin, Black miał co oglądać, ale nigdy nie wiedział do końca, komu powinien kibicować. Z jednej strony, jak nakazywała logika, powinien wspierać Rega i Ślizgonów. Z drugiej, przyjaźnił się z tyloma Gryfonami, James był jego najlepszym przyjacielem, że sam już nie wiedział.
— Nareszcie coś się zaczęło w tym meczu dziać. Gryfoni powinni wziąć się do roboty, bo Ślizgoni się dopiero rozgrzewają. A co to? Black, Black zauważył znicza! Pędzi do niego na złamanie karku z Dearbornem i Mcdonald na ogonie!
Syriusz wychylił się za barierkę, próbując wypatrzeć Regulusa. Gdzieś tam, w oddali, majaczyła mu jakaś zielona plama, a za nią dwie czerwone, ale nie miał pewności, czy to jego brat. Wiedział tylko tyle, że Caradoc nie da rady uderzyć w Rega tłuczkiem z takiej pozycji. Łapa poczuł się nagle lepiej.

Nie zauważył, że drugi pałkarz Gryfonów, siódmoklasista, którego Syriusz nie kojarzył, czekał w skupieniu na nadlatującego tłuczka. Reg już wyciągał rękę po złotą piłeczkę, kiedy ta nagle zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Chcąc, nie chcąc, Black musiał zrobić to samo. Odleciał kawałek w prawo, by zakręcić bez obawy kolizji z Dearbornem czy Mcdonald i zwrócił miotłę. Pałkarz uniósł pałkę i uderzył w tłuczka z całej siły. Stał w takim miejscu, że gdy Reg odbijał i zawracał, przez kilka cennych sekund miał go cały czas w tym samym miejscu. Może nie był dobry w celowaniu do ruchomych celów, ale trafienie w nieruchomy przedmiot nie stanowiło dla niego problemu.
Zanim Regulus zdążył rozwinąć jakąkolwiek prędkość poczuł, jak coś trafia go w brzuch i wydusza z jego płuc znajdujące się w nich powietrze. Jego skostniałe ręce oderwały się od miotły, a on sam odleciał od niej na odległość trzech metrów z powodu pędu piłki. Chwilę później jego plecy spotkały się ze słupem drewnianej konstrukcji trybun, a murawa podskoczyła do pionu z zawrotną prędkością i uderzyła go w twarz.

— BLACK SPADŁ Z MIOTŁY! Zwycięstwo Ślizgonów było na wyciągnięcie ręki! — Fawley darł się głosem wzmocnionym przez Sonorus.
— REEEG! — Syriusz nie potrzebował zaklęć, by usłyszał go cały dom i znaczna część Krukonów. Ten, kto powiedział, że jest podobny do matki, miał rację – oboje mieli bardzo pojemne płuca i wytrwałe struny głosowe.
Syriusz nie zdążył się dobrze przejąć stanem Regulusa, kiedy kątem oka zauważył Rogacza, który obejrzał się za spadającym Księciem, poinformowany przez Eliota Fawleya. Najgorsze było to, że Rabastan Lestrange uderzał właśnie tłuczek za plecami Pottera.
— James, uważaj!
Ostrzeżenie przyjaciela nic nie dało. James może i obejrzał się, ale nie w tą stronę i dostał tłuczkiem w plecy. Siła uderzenia zrzuciła go z miotły i przeleciał przez najniższą obręcz, trzymając kafla w rękach.

24 listopada 1976r.

Krzesła w skrzydle szpitalnym były mało wygodne, by nie powiedzieć, że wcale. Do tego ostry zapach eliksirów i grobowa cisza w pomieszczeniu sprawiały, że Syriusz miał ochotę stąd wyjść i zaszyć się gdzieś z jakąś dziewczyną dla poprawy humoru. Niestety, było kilka czynników, które mu nie pozwalały na taki manewr:
Po pierwsze, siedział tutaj dlatego, że Reg i Jim nie obudzili się jeszcze od czasu piątkowego meczu. Wprawdzie Potter coś tam mruczał, ale na pewno nie był przytomny.
Po drugie, siedział pomiędzy łóżkami obu poszkodowanych też po to, by w razie czego, rozdzielić Ślizgonów odwiedzających Regulusa od znajomych Jamesa z różnych domów.
Remus, będąc całkowicie neutralną personą, stał obok jego krzesła.
Po trzecie, on cały czas tutaj siedział i był pewien, że jeśli wstanie, to padnie na podłogę i już się nie podniesie.
— Syriuszu, powinieneś się przespać. — Remus położył mu swoją ciepłą dłoń na ramieniu, ściskając je lekko.
— Spałem — odpowiedział lakonicznie Black.
— Na krześle.
— Ale spałem.
— Trzy godziny. — W głosie Remusa była wyczuwalna nagana, a jego dłoń zacisnęła się mocniej na ramieniu Syriusza. Black dopiero teraz poczuł, jak spięte były jego mięśnie.
— Ale jednak — mruknął, kręcąc głową, by rozgrzać skostniały kark.
Dorcas podeszła do niego, zatrzymała jego głowę w miejscu i zmusiła, by się wyprostował. Syriusz jęknął bezgłośnie, gdy mięśnie odezwały się tępym bólem i pozwolił dziewczynie rozmasować kark. Inaczej wyobrażał sobie masowanie części ciała przez ładną dziewczynę. Na pewno w jego wyobrażeniu nie było odgłosu strzelających kręgów i dotyku zimnych palców.
— Trochę w prawo… tak, tutaj… Merlinie, Meadowes! — Syriuszowi aż łzy stanęły w oczach, gdy Ślizgonka coś mu przestawiła w karku. Nagle całe spięcie zniknęło jak ręką odjął.
— Mógłbyś się tak nie drzeć… ?
Łapa bardzo szybko zapomniał o tym, że chciał zapytać Dorcas, jakie tajemne sztuki odprawiła właśnie na jego karku, kiedy usłyszał głos Rega. Momentalnie wstał z krzesła, ale gdy jego nogi ugięły się po zrobieniu jednego kroku stwierdził, że lepiej przytrzyma się jednak łóżka.
— Witamy w świecie żywych. — Usiadł na brzegu, wątpiąc w siłę swoich ud.
— Zabiję cię, jeżeli właśnie dobierałeś się do jakiejś dziewczyny… — Głos Regulusa był słaby i lekko chrapliwy (Syriusz odnotował sobie, że koleżanki Jamesa popatrzyły po sobie i wymieniły kilka uwag, patrząc uważnie na Rega), ale jeżeli Książę miał siłę mu grozić, to było z nim wszystko w porządku.
— Oczywiście. Ja i Meadowes właśnie zabieraliśmy się za tworzenie wyżu demograficznego, ale nam przeszkodziłeś. Nie powiem, masz wyczucie. — Syriusz wyszczerzył się do uśmiechającego się lekko Regulusa. Dorcas uderzyła go „Prorokiem Codziennym” po głowie.
— Bardzo zabawne, Black. — Syriusz wiedział, że nie była zła, gdyż kącik jej ust zadrżał lekko, kiedy to mówiła.
— Co jest zabawne… ?
Strona Ślizgonów odwróciła się na raz w prawo, by spojrzeć na mamroczącego Jima. On, w przeciwieństwie do Regulusa, leżał na brzuchu, bo miał pięknego siniaka na plecach. Syriusz wiedział, bo sam sprawdził.
— Jaka siła nieczysta położyła Pottera obok mnie? — Regulus skrzywił się, widząc Jamesa. Rogacz zrobił to samo, gdy doszedł do wniosku, że plama przed nim to młodszy Black. Nie miał siły sięgnąć po okulary i wolał zaufać intuicji.
— Pielęgniarka — powiedział poważnie Remus, jakby szkolna siostra była co najmniej Dumbledorem, a jej decyzje były nie do odwołania. W sumie, to drugie było prawdą.
Prawie wszyscy, nawet kilkoro wychowanków domu Węża, się zaśmiali. Neutralność Remusa zadziwiała Syriusza.
— Cieszę się, mordy wy moje, że macie się dobrze. Mamy piękne, deszczowe popołudnie dwudziestego czwartego listopada, a liczba dni wyjętych z waszego życia wynosi dwa. — Łapa klasnął w dłonie entuzjastycznie.
— Co z meczem? — Mózg Jamesa wrócił na właściwe tory, skoro Quidditch znów był na pierwszym miejscu.
— Sto pięćdziesiąt do stu czterdziestu dla… Gryfonów. — Reg jęknął cicho. — Nie mam pojęcia, jak potoczyła się rozgrywka, bo pilnowałem trucheł pewnych maniaków sportowych. — Syriusz złożył dłonie jak do modlitwy i skierował je najpierw na Rega, a później na Jima.
James nie miał siły nawet podnieść ręki, by wyrazić swoje zadowolenie, więc mruknął tylko niemrawe „Hura!” i przymknął oczy.
— Nie przejmuj się, Reggie. — Barty Crouch oparł łokcie na łóżku Rega i uśmiechnął się do niego. — Wystarczy, że Rabcio pozbył się Pottera z boiska, a nabijaliśmy punkty od ręki. Ich szukająca złapała znicza tylko dlatego, że ty go wcześniej dla niej wypatrzyłeś. Mówię ci, dwie minuty więcej i byśmy wygrali.
Takie wyjaśnienie chyba wystarczyło Regulusowi i musiało podnieść go na duchu, bo kiwnął głową potakująco.
Jim coś złorzeczył cicho na Croucha pod nosem, ale Barty tego nie skomentował, widząc spojrzenie Syriusza. Leżącego się nie kopie. Cała szczątkowa euforia Pottera zniknęła, gdy dowiedział się, w jaki sposób jego drużyna wygrała.
— No, to macie mi coś do powiedzenia? — Łapa uśmiechnął się do Rega i Jima, pomimo tego, że James prawdopodobnie tego nie zauważył.
— Hm… zejdź z mojego łóżka? — zaproponował Regulus.
— Nie, nie to. — Syriusz postanowił zignorować „prośbę” brata.
— Dzięki za pilnowanie? — James nigdy nie był wredny, ale Blackowi chodziło chyba o coś innego, bo nie wyglądał na zadowolonego.
— Pozwalam ci przynieść mi budyń? — Reg nie dawał za wygraną. Zaskoczyło go to, że Syriusz, zamiast wywrócić oczami, wyglądał na wyraźnie zniecierpliwionego.
— Dzięki za, no wiesz, „pomoc”? — Jim spróbował sięgnąć po okulary. Mięśnie pleców stanowczo zaprotestowały.
— Och, Syriuszu, o co ci chodzi? — Reg prychnął tylko i spróbował zarzucić głową, ale w pozycji leżącej nie wyszło to tak godnie, jak powinno. — Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty, niż nas męczyć?
Remus, stojący za Syriuszem, przejechał ręką po twarzy, dając do zrozumienia Regulusowi, że ten popełnił właśnie jakiś straszny nietakt. Problem polegał w tym, że Książę nie wiedział, o co chodziło.
— Owszem, mam. — Starszy Black wstał z łóżka brata i wyszedł z sali, trzaskając głośno drzwiami.
— O co mu chodzi? — Rogacz zmarszczył brwi, układając głowę na płaskiej, niewygodnej poduszce.
— Przecież mówił, że dzisiaj jest dwudziesty czwarty listopada. — Remus założył ręce na piersiach, patrząc na nich z góry.
— Dwudziesty czwarty listopada. A skąd ja mam wiedzieć, co jest dwudziestego czwartego… o jasna cholera… — Reg zakrył oczy ramieniem, ignorując nieprzyjemny ból mięśni brzucha.
Nagle wszystko stało się jasne, a jemu zrobiło się zwyczajnie głupio.
— Ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego to taki ważny dzień? — Potter patrzył po pozostałych zaskoczony.
— Syriusz ma dzisiaj siedemnaste urodziny.
Regulusa nie interesowały reakcje pozostałych osób, bo jego mózg uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz, której Książę starał się usilnie nie łączyć z urodzinami brata, a która zepsuła mu humor na resztę dnia.
Orion Black nie żył już od pięciu lat.
Syriusz szedł szybko korytarzem, łopocząc hogwarcką szatą i wciskając ręce w kieszenie spodni. Jego włosy do ramion powiewały za nim, gdy przemierzał szkolny korytarz z pochyloną głową.
To skrzydło szkoły było puste. Większość uczniów zapewne siedziała w swoich pokojach wspólnych lub dormitoriach, nie chcąc marznąć z powodu chłodu szalejącego po szkole. Odgłos jego butów rozchodził się złowrogo po ścianach korytarza.
Łapa był zły na Jamesa i Regulusa, chociaż na Rega bardziej. Jim był jego przyjacielem, co nie znaczyło, że musiał pamiętać o jego urodzinach, ale, na gacie Merlina!, Regulus był jego rodzonym bratem. Czy zapamiętanie jednej daty było aż takie trudne!?
Jego nakręcanie się na Księcia przerwał obcy odgłos butów. Ten ktoś szedł dużo wolniej niż Black. Syriusz podniósł głowę, patrząc przed siebie.
— Snape.
Owszem, Severus Snape przechadzał się naprzeciw niego z nosem w książce. Uniósł wzrok i spojrzał na Syriusza mało serdecznie, pomimo sześciu lat spędzonych w jednym dormitorium. Łapa zacisnął rękę w kieszeni na różdżce, zastanawiając się, czy nie wyładować swojej frustracji na Smarkerusie, chociażby za ten nieprzychylny wzrok.
Pewnie by tak zrobił, gdyby Severus go nie zaskoczył.
— Wszystkiego najlepszego, Black.
Syriusz stał jak wryty, patrząc jak Snape znów daje nura zakrzywionym nochalem pomiędzy strony i idzie dalej. Minął go, nawet nie spoglądając w jego stronę. Syriusz zagryzł mocno zęby.
— Dlaczego… — Snape zatrzymał się, oglądając za siebie i spoglądając na plecy Blacka. — Dlaczego ze wszystkich osób, akurat TY musiałeś pamiętać?
Severus nie odpowiedział.

Etykiety: , , , , , , , , , ,

Komentarze (22):

2 grudnia 2012 21:25 , Anonymous alatum. pisze...

O, nie spodziewałam się, że ktoś kiedykolwiek pobierze ten szablon O.O'

 
2 grudnia 2012 21:38 , Anonymous Niah pisze...

Dlaczego nie? Przecież jest bardzo ładny. Widziałam go dawno temu i podoba mi się tak samo niezależnie od perspektywy czasu. Trochę miałam problem z ustawieniem go, ale jestem Niah-dzielna-dziewczynka i dałam radę.
Pozdrawiam, Niah.

 
3 grudnia 2012 16:09 , Anonymous Lexi pisze...

O, nowy szablon. Niebieski *_* Chyba trochę bardziej pasuje do tematyki bloga niż poprzedni. :)
Nie mam dużo czasu, ale chciałabym skomentować, póki dobrze pamiętam treść (a czytałam wczoraj wieczorem xD).
Zacznę od błędu, który rzucił mi się w oczy: 'Tym razem ton jego głosu był innych.' - Regulus podczas kąpieli Syriusza, to tak dla łatwiejszego odnalezienia w tekście.
Muszę przyznać, że podoba mi się twój Syriusz. Jest Ślizgonem, ale jest uroczy, dalej ma "to coś". I za to masz u mnie ogromnego plusa ^^ Przeżyłam mały szok przy stwierdzeniu, że Syriusz i Snape mieszkali w jednym dormitorium, ale gdyby Black trafił do Slytherinu, to pewnie tak właśnie by się to skończyło, w końcu to ten sam rocznik. Aż ciarki przechodzą, jak się zna historię ich nienawiści. A tu, proszę bardzo, Snape, jako jedyny (no, może oprócz Lunatyka), pamięta o jego urodzinach. Tak sobie teraz myślę, że gdyby Syriusz trafił do Slytherinu, to, kto wie, może rowlingowska historia skończyłaby się happy endem dla obu panów. A tak to obaj kaput.
Drugiego ogromniastego plusa masz za relacje Syriusza i Regulusa (którego, nawiasem mówiąc, bardzo polubiłam po R.A.B.). Niby coś tam ciągle zgrzyta, ale jednak to bracia.
Trzeci plus ląduje u ciebie za wrogość Jamesa (jak to Jim nie jest szukającym? :o)i Regulusa, bo chociaż na pierwszy rzut oka jest zwykłą rywalizacją między domami, to jednak myślę, że Syriusz, który traktuje ich obu jak braci, też ma z tym coś wspólnego. Taka walka o jego uwagę <3
A poza tym spodobały mi się te zabawne wtrącenia, jak 'braciszek' kursywą albo młode Ślizgonki podniecające się widokiem dwóch przystojniaków razem xD No i Remus taki... remusowaty :D

 
3 grudnia 2012 18:03 , Anonymous Niah pisze...

Cieszę się, że podoba się nowy szablon. Mi dużo bardziej odpowiada, a znalazłam go całkiem przypadkiem.
Przez chwilę zastanawiałam się, co to za błąd. Widać, że czytanie po kartkówce z chemii nie jest najlepszym pomysłem.
Uroczy Syriusz? Chyba muszę się nad tym bardziej zastanowić. Szczególnie, kiedy mówimy o starszym Syriuszu.
Severus jest specyficzny, bo ja go całkiem nie trawię, ale staram się to zwalczyć. Przynajmniej na potrzeby tekstu.
Strasznie lubię pisać o Syriuszu i Regulusie. Sama nie mam rodzeństwa i chyba sobie odbijam to opisując ich relacje (głównie kłótnie). Cieszę się, że Ci się podobają wstawki z nimi.
Nie, Jim nie jest szukającym. Rowling zaznaczyła w jakimś wywiadzie, że Potter jest ścigającym, a nie szukającym, jak wszyscy myśleli. Bawił się może i zniczem, ale nic więcej.
Dokładnie o to chodzi w relacjach Regulus-James. Strasznie się cieszę, że jest to zauważalne. Ogólnie, oni rywalizują w wielu rzeczach, ale uwaga Syriusza jest w czołówce powodów do kłótni.
Regulus bardzo kocha (wykorzystywać) swojego braciszka, ale to nie jest takie bardzo-bardzo, tylko raczej nie bardzo-nie bardzo. Jak one mogły sobie coś takiego w ogóle pomyśleć!?
Czuję, że Remus nie udał mi się tak bardzo, jakbym chciała, ale będę się starać.
Pozdrawiam, Niah.

 
5 grudnia 2012 16:10 , Anonymous alatum. pisze...

A z czym konkretnie była trudność? Mogłabym to poprawić, żeby w przyszłości ten problem już nie wystąpił.

 
5 grudnia 2012 16:52 , Anonymous Niah pisze...

Musiałam ustawić tło wyśrodkowane i przystające do siebie, bo inaczej się rozjeżdżało. Nie wiem, czy napisałaś to w instrukcji czy nie, ale to była jedyna rzecz jaka mi nie wyszła od razu.
Pozdrawiam, Niah.

 
6 grudnia 2012 18:27 , Anonymous Lexi pisze...

Mam takie zboczenie, że wszystko, co niebieskie wydaje mi się ładne, więc mogę być nieobiektywna xD
W takim razie, następnym razem (o ile wypatrzę jakiś błąd), to od razu napiszę, w czym rzecz ;D
Hm, i znowu - jeśli chodzi o Syriusza, to jestem baaardzo nieobiektywna. Młody Black jest dla mnie przeuroczy, kiedy jest taki normalny. Tego, po wyjściu z Azkabanu, już bym tak nie określiła xD
Jak już mowa o rodzeństwie, to zawsze chciałam mieć starszego brata, ale już na to przynajmniej 21 lat za późno xD
Tak, słyszałam o tym, ale potem przeczytałam gdzieś, że był to błąd w tłumaczeniu, a James jest szukającym, czego potwierdzeniem miały być zabawy ze zniczem. Jak to było naprawdę nie wiem, więc bardzo czepiać się nie będę. xD
Jak tak chodzę po blogach, to już nic mnie nie zdziwi, a już szczególnie nie nastolatki szalejące na punkcie miłości męsko-męskiej. Co tam, że bracia xD
Póki co Remusa było mało, może to dlatego. Chociaż faktycznie wydaje się trochę nijaki.

 
6 grudnia 2012 21:05 , Anonymous Niah pisze...

Niebieski jest bardzo ładnym kolorem, ale ja bardziej preferuję fiolety i burgundy.
Nie, nie trzeba, nie zawsze mam takie zaćmy. Chociaż nie, jak jestem w szkole, to często zdarza mi się być nieprzytomną, bo mamy dużo zajęć typowo fizycznych (cięcie desek olchy piłą dwuręczną jest strasznie męczące).
Widzisz, a ja muszę być obiektywna, chociaż nie chcę. Dla mnie Syriusz to Mężczyzna Życia. A jak masz solidną patelnię pod ręką, by go trzasnąć od czasu do czasu, to już w ogóle.
Odbijam sobie bratem ciotecznym, który też jest jedynakiem i jesteśmy parą wnuków u jednej babci. Jest cały dla mnie! Ale wredny jest, że aż strach.
Nie mam pojęcia. Ja słyszałam tylko wersję, że jest ścigającym i w sumie bardziej mi się ona podoba. Harry nie musiał być przecież kropka w kropkę jak James (i chwała mu za to, że nie był). Czytałam też kiedyś jakieś genialne opowiadanie, chyba nawet to, o którym pisała wcześniej Vera, gdzie James na początku był właśnie ścigającym.
Oj, czasami na blogach są takie rzeczy, że aż się włos na głowie jeży... Chociaż o stokroć wolę czytać (jak już muszę) o gejowskiej miłości między braćmi niż facecie w ciąży.
Obiecuję poprawę, bo ja Remmy'ego bardzo lubię wbrew pozorom. Niestety, nie mam aż tak dużego pola do popisu, jak u Syriusza, by o nim pisać. Brakuje mi drzewa genealogicznego aż do któregoś pokolenia wstecz.
Pozdrawiam, Niah.

 
8 grudnia 2012 13:10 , Anonymous Lexi pisze...

O kurczę, jakie zajęcia macie ;D
Mężczyzna Życia - jak to poważnie brzmi. xD Ale czy ja powiedziałam, że uroczego nie można walnąć patelnią? Raz na jakiś czas to jest nawet wskazane! :D
Ja sobie podobnie odbijam w moim opowiadaniu, w którym główna bohaterka ma starszego brata. Czasem się boję, że przeholuję i czytelnicy mi zarzucą, że ich relacje za bardzo przypominają romans (odruch...), dlatego moja przyjaciółka dostała pozwolenie na mocne trzepnięcie mnie w łeb, jeśli do czegoś takiego dojdzie.
Każdy ma swoją wizję i niech tak zostanie. W końcu od tego są fanficki :)
Czyżbyś nawiązywała do opowiadania, w którym Harry urodził dziecko Voldemortowi? Bo wpadło mi kiedyś w ręce coś takiego xD
Ja też go lubię, Remmy jest takim słodziakiem, że aż się go chce pomiziać po wilczym futerku (gwoli wyjaśnienia: to wcale nie ma brzmieć dwuznacznie)^^

 
8 grudnia 2012 14:08 , Anonymous Niah pisze...

Och, mamy jeszcze wiele lepszych. Szlifowanie na szlifierce tarczowej (Φ jakieś 80 lub nawet 100), wiertarki pionowe i poziome, tokarki, piły dwuręczne i normalne - pełen zestaw, by robić zabawki dla małych dzieci.
Romans pomiędzy Syriuszem i Regulusem? Nie, aż tak okropna nie jestem, by umieścić coś w tak przyzwoitym opowiadaniu.
Przeczytałam dwa akapity czegoś takiego - tydzień nie mogłam się pozbierać! Przecież to było takie... fuj!
No co ty, żadnych dwuznaczności tam nie widziałam, gdzie tam.
No może trochę...
Pozdrawiam, Niah.

 
8 grudnia 2012 21:19 , Anonymous Lexi pisze...

Czyżbyś studiowała jakiś ciekawy kierunek? xD Dzieci zadowolą się prędzej takim zestawem niż zabawkami - takie czasy ^^
Hm, tobie tego nie sugeruję. Chociaż z drugiej strony pewnie przyciągnęłabyś takim wątkiem rzesze ~15-letnich dziewcząt.
Fuj jak fuj. Ja po prostu nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Chociaż faceci rodzący dzieci, to fajna perspektywa dla kobiet ^^
Widać masz nieprzyzwoite myśli, nic na to nie poradzę :p

 
8 grudnia 2012 21:45 , Anonymous Niah pisze...

Nie, studiowanie jeszcze nie dla mnie. Liceum plastyczne, nic więcej. Powiem ci, że to przyjemne uczucie, gdy na akcji prac uczniów widzi się rodziców z dzieciakami, które ciągną ich za rękawy i proszą o kupienie twojej zabawki. Czasem tylko ciężko się pożegnać z własnym tworem, który się robiło przez bite pół roku.
Dziękuję, postoję. Zostawię takie profanacje komuś innemu.
Ja stwierdziłam, że na płacz jest trochę za późno, skoro było już tego kilka rozdziałów, a śmiać się nie mogłam, bo nie pozbierałam jeszcze szczęki z podłogi.
Mieszkam w internacie z takimi ludźmi, że w co drugim zdaniu jest podtekst, więc odruchowo wszędzie je wyszukuję. A ty sama jeszcze zaproponowałaś, że mam go tam szukać!
Pozdrawiam, Niah.

 
9 grudnia 2012 12:44 , Anonymous Lexi pisze...

O kurczę, nie wiedziałam, że w liceum plastycznym robi się takie rzeczy :o
Masz rację, bycie docenianą jest fajnym uczuciem :)
Rozumiem. A czy to było może to opowiadanie, w którym Harry wstąpił do mafii (czy czegoś takiego), a w której Voldemort był bossem? Bo jeśli nie, to czuję się zaniepokojona tym, że powstało więcej opowiadań tego typu xD
Rozumiem, sama też dopatruję się podtekstów, nawet tam, gdzie ich nie ma, dlatego wolałam zaznaczyć, że mizianie po futerku tego podtekstu nie ma, chociaż tak brzmi.

 
9 grudnia 2012 15:05 , Anonymous Niah pisze...

Ja też nie wiedziałam, jak tam się wybierałam. Myślałam, że to po prostu malowanie i rysowanie, a tu taka niespodzianka. Pierwsza lekcja z zabawki twardej: "no to dziewczynki idziemy i przynosimy deseczki". Trzymetrowe ♥.
Nie, chyba nie takie... Widziałam nawet na forum taki wątek i dużo się uzbierało takich "cudeniek".
Podteksty są wszędzie. Trzeba nauczyć się sobie z nimi radzić. Ja, niestety, nie weszłam jeszcze na taki poziom zaawansowania.
Pozdrawiam, Niah

 
4 stycznia 2013 23:36 , Anonymous highwaytohell pisze...

— Pozwalam ci przynieść mi budyń? — Reg nie dawał za wygraną. - Uwielbiam to.

To opowiadanie mi się chyba najbardziej podobało. Nie jestem całkiem przekonana, dlaczego, bo to chyba Zostań jest jednak bardziej dopracowane. Może to przez obecność Dorcas - takie zboczenie autorskie? A może przez Snape'a, składającego życzenia Syriuszowi? Gdy przypomni się jego nienawiść do Blacka w Więźniu Azkabanu wydaje się to nieco surrealistyczne, choć - paradoksalnie - z drugiej strony jakiś cichy głos w głowie podszeptuje: "No jak nie Severus, to kto?"
W każdym razie, tekst sympatyczny, wydaje mi się, że bardziej humorystyczny od Zostań (bystra uwaga, tu nie ma niczyjego pogrzebu -.-).
Mam taki specjalny plik, do którego wklejam cytaty, które w jakiś szczególny sposób mnie przyciągnęły. Z tego opowiadania wynotowałam następujące:
Jak zawsze w takich sytuacjach, coś musiało się zepsuć i to w taki sposób, że Syriusz miał ochotę zejść do piwnicy, potrzeć gruszkę na obrazie i zacząć pracować w kuchni razem ze skrzatami. 

— Braciszku. 
Ta rozmowa nie mogła skończyć się dobrze, jeżeli Reg rozpoczynał ją, używając zakazanego słowa na b.

— (...)Chcę się tylko dowiedzieć co robią jego pałkarze — Reg wzruszył ramionami, spoglądając z zaciekawieniem na esej brata.
Trenują trafianie do ruchomego celu. Severus im pomaga, dlatego tak często go nie ma i wraca jakby miał zaraz zejść.

Syriusz naprawdę nie rozumiał jakim cudem Regulus był w dobrych stosunkach z prawie całym Slytherinem. Być może palił to samo co oni, a z nim nie dzielił się z czystej złośliwości.

Nie, Jimmy, nie powiem ci dlaczego jestem zły. Nie, nie chcę czekoladowej żaby, na zdrowie, Pete. Remmy, naprawdę uważam, że ćwiczenia na oddychanie i koncentrację mi nie pomogą, ale wezmę sobie tę radę do serca, dziękuję.

— Jaka siła nieczysta położyła Pottera obok mnie? — Regulus skrzywił się, widząc Jamesa. Rogacz zrobił to samo, gdy doszedł do wniosku, że plama przed nim to młodszy Black. Nie miał siły sięgnąć po okulary i wolał zaufać intuicji.
— Pielęgniarka — powiedział poważnie Remus, jakby szkolna siostra, była co najmniej Dumbledorem, a jej decyzje były nie do odwołania.


Co do błędów, to wspominany wcześniej zapis dialogów rzucił mi się w oczy. Z drobniejszych rzeczy... *przegląda tekst ponownie*
Czasami to było bardzo męczące. < - Kosmetyka. Ten nawias ("dziubek") Ci się zaplątał.
— Rogacz, uspokój się. — To monotonne potrząsanie powodowało, że pieczony kurczak, którego Black zjadł dzisiaj na obiad ze smakiem, chciał się wydostać na zewnątrz.
W zdecydowany sposób pozbył się rąk Pottera ze swojej strefy osobistej. - To jest bardziej sfera; osobista, intymna, zwał jak zwał, ale chyba jednak bardziej sfera. Strefa nie jest jakimś gigantycznym błędem. To raczej kwestia wyrobionej przez lata pseudo psychologicznej frazeologii.
Tak, teraz Black to rozumiał bardzo dobrze. - Wyrzuciłabym to "to".
Rabastan Lestrange nie obijał się jako tegoroczny kapitan Slytherinu skoro tak przedstawiała się punktacja. - Tu bym wrzuciła przecinek przed "skoro".
— Dobrze, powiem ci jak przebiega trening Ślizgonów. — Twarz Jamesa pojaśniała ze szczęścia.
— Dzięki, Łapo. — Potter klepnął go przyjacielsko po ramieniu...
— Mam do ciebie sprawę. — Młodszy z braci Black usiadł na miękkim dywanie obok starszego z nieodgadnioną miną.
— Musimy wygrać. — Flegmatyczny ton głosu brata doprowadzał Blacka do szału.
Oświecenie przyszło szybciej niżby Syriusz sobie tego życzył. - Tu bym wrzuciła przecinek przed "niżby", które swoją drogą chyba powinno być zapisane rozdzielnie, skoro partykuła "by" nie jest przyklejona do orzeczenia.
Wredna menda miała nad Syriuszem przewagę. - Trochę nie rozumiem, dlaczego to jest kursywą.

 
4 stycznia 2013 23:37 , Anonymous highwaytohell pisze...

Chcę się tylko dowiedzieć, co robią jego pałkarze. — Reg wzruszył ramionami, spoglądając z zaciekawieniem na esej brata.
- (...)O, zobacz, właśnie wrócił. — Black sobie oczywiście żartował...
...ale oboje patrzyli zdziwieni na bladego Snape’a, który szedł dość chwiejnym krokiem w stronę dormitorium. - Jeżeli mamy do czynienia z osobnikami płci jedynie męskiej, to właściwa forma powinna być obaj. Strasznie często ostatnio widzę (i słyszę!) takie farfocle, co nie zmienia faktu, że nie jest to poprawne. Przynajmniej jeszcze nie.
— Tylko pałkarze? Jasne, nie ma sprawy. — Łapa zamrugał kilkakrotnie,...
W dodatku, że owa ścigająca wcale ładna nie była. - A nie zwłaszcza, że...?
...pojawiła się taka Dorcas Meadowes ze swoimi czarnymi, skręconymi w cienkie sprężynki, włosami, które zawsze miała związane w podskakującą za nią kitę. - Idealnie tak samo ją sobie wyobrażałam, baj de łej ^^
— Nadal mam go w domu. ­— Syriusz uśmiechnął się lekko, zezując na dziewczynę w tym samym momencie, co ona.
— To miłe z twojej strony, Black, ale ogranicz się do oglądania ich na mojej głowie. — W głosie Dorcas bardzo dobrze było słychać niezadowolenie i pogardę dla osoby Syriusza.
— Wybacz, ale jak sama wcześniej zauważyłaś, bywam tutaj od święta, wiec uważam, że powinnaś mi odpowiedzieć w grzeczny sposób. — Syriusz poprawił swoją zimową szatę,...
— Cześć Dor. Jednak przyszłaś. - Przecinek przed imieniem, kiedy do kogoś się zwracasz. Zawsze.
Syriusz naprawdę nie rozumiał jakim cudem Regulus był w dobrych stosunkach z prawie całym Slytherinem. - Jak na moje, przecinek przed "jakim".

 
4 stycznia 2013 23:52 , Anonymous highwaytohell pisze...

— Tak, moja randka okazała się totalną porażką. — Dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka ciepło.
Rabastan dzisiaj chyba wściekł się z tym treningiem. — Reg odchylił kołnierz golfu, by się trochę ochłodzić
Dawaj w takim razie ręce. — Chwycił dłonie brata w swoje i przyłożył do swoich zamarzających policzków
— Widać, nie przeszkadza im to, że jesteście braćmi — Uzupełniła, wzruszając ramionami. - Tu bym wyrzuciła przecinek po pierwszym słowie, a z kolei "uzupełniła" zaczęła od małej litery.
— Syriuszu, nie trzeba naukowo potwierdzać tego, że stan psychiczny pacjenta poprawia się wtedy, kiedy mówi on innej osobie o przyczynie swojego zdenerwowania. — Remus z idealnie zawiązanym pod szyją granatowo-brązowym krawatem...
— Właśnie, Łapo, powinieneś słuchać Luniaczka. No już, opowiedz nam wszystkie swoje żale. Pozbądź się tego, co ci leży na wątrobie . — Syriusz nigdy wcześniej nie zauważył...
...ale żaden z nich nie kwapił się do tego, by mu o tym powiedzieć - To już tylko taka mini sugestia, ale nie lepiej byłoby nieco skrócić i napisać po prostu, że żaden z nich nie kwapił się, by mu o tym powiedzieć?
...ale przerwało mu tę walkę z wiatrakami wołanie McGonagall - W języku mówionym by to jeszcze przeszło, ale w pisanym przestawianie szyku zdania wygląda tak średnio. Wydaje mi się, że powinno być ale tę walkę z wiatrakami przerwało mu..., itd.
— A żeby było śmieszniej — Podjął temat Syriusz. — To Reg poprosił mnie o to samo. - W tym przypadku zaś zapisałabym to następująco:
— A żeby było śmieszniej — p odjął temat Syriusz — to Reg poprosił mnie o to samo
W najgorszym wypadku obydwoje? - Obydwaj. Gdzieś wyżej to tłumaczyłam.
— W takim razie ten Ślizgon ma w dalekim poważaniu pana Petera Pettigrew i dalszego przebywania w jego towarzystwie. ­— Już drugi raz tego samego dnia, Syriusz opuszczał towarzystwo w złym humorze - I wyrzuciłabym ten przecinek.
— Wiesz, Peter, czasami mnie zastanawia, jakim cudem ciągle jesz i jeszcze nie udało ci się połknąć własnego języka. — Lupin również wstał...
Wszyscy mieli albo bordowe peleryny ze złotą podszewką lub czerwono-złote szaliki, czapki czy rękawiczki. - Jeżeli wprowadzasz konstrukcję złożoną z dwóch lub więcej alternatyw, powinnaś trzymać się jednego modułu, bo inaczej zdanie gubi sens. Przy szybkiej lekturze to umyka, ten sens jest domyślny, ale po chwili patrzy się na zdanie i jest takie "zaraz, zaraz, chwileczkę". Jeżeli zaczęłaś od "albo", to moim zdaniem, powinno to wyglądać następująco: Wszyscy mieli albo bordowe peleryny ze złotą podszewką
,albo czerwono-złote szaliki, czapki czy rękawiczki.

— Dowiedziałeś się czegoś ciekawego? — zapytał Potter, przygryzając końcówkę pióra i patrząc w kupieniu na pożółkły papier.
— Oprócz tego, że Rabastan się wściekł, a Regulus nie ma kręgosłupa, to niekoniecznie
. — Black podmuchał
w skupieniu herbatę, by nie oparzyć języka tak, jak przed chwilą.
- Coś Ci chyba zjadło "s", chyba, że to nie miało być "w skupieniu". Co w sumie nie jest tak istotne, skoro mamy do czynienia z powtórzeniem. Rozumiem, że panowie lubią być skupieni, ale jeden będzie musiał wyjść na mniej (a może właśnie bardziej?) inteligentnego i skryć się pod wyrażeniem synonimicznym :D
— Niech będzie i Mary . — Syriusz wyciągnął dwa ciastka z kieszeni.
— Uważaj. — Syriusz zabrał mu naczynie.

 
4 stycznia 2013 23:56 , Anonymous highwaytohell pisze...

Problem polegał w tym, że Książę nie wiedział o co chodziło. - Wrzuciłabym jeszcze przecinek przed "o", ale nie bankowo.
— Owszem, mam. — Starszy Black wstał z łóżka brata i wyszedł z Sali, trzaskając głośno drzwiami.
— Przecież mówił, że dzisiaj jest dwudziesty czwarty listopada. — Remus założył ręce na piersiach, patrząc na nich z góry.
Większość uczniów zapewne siedziała w swoich pokojach wspólnych lub dormitoriach, nie chcąc marznąć z powodu deszczu. - To wygląda tak, jakby deszcz padał w środku szkoły o.O
Odgłos jego butów rozchodził się złowrogo po ścianach korytarza. - Syriusz szedł otworzyć Komnatę Tajemnic! (Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.)

No, to by było na tyle. A! I podobał mi się opis meczu quidditcha. A teraz Syriusz może przynieść mi budyń :D
Pozdrawiam,
highwaytohell

 
21 lipca 2013 21:22 , Anonymous 香奈子 pisze...

Asdfgh ♥
*w kanako uruchamia się fangirls* z góry przepraszam ^^'
Jaram się. Jestem w niebie. Ojesu~ to było takie piękne,

loffciam ten rozdział. Na oriona, nie wiedziałam, że kiedyś to powiem...

...ale...

KOCHAM SYRIUSZA ŚLIZGONA ♥

Wcześniej czytałam inne komentarze, wybacz z góry tę bezczelność, ale nie mogę pozwolić ci, abyś porzuciła koncepcję Syriusza-ślizgona dla postaci Walburgi, mimo że wychodzi ci to równie dobrze. Pisz dwa równolegle, albo coś, ale nie rezygnuj z Blacka, proszę *ładnie prosi*

*wyciera łezki z policzka* wzruszyłam się, poczułem ostrą melancholię i przywraca wspomnienia, gdy jeszcze X lat temu pisałam o huncwotach. dziękować ^^

nie potrafię napisać nic konstruktywnego, znów wyczułem yaoi, przepraszam, ale nie będę się dzielić, bo jeszcze zniszczę ci psychikę czy coś.

było dużo dobrych momentów, który pokochałam.

*tu zaczynają się cytaty* Uwaga! Uwaga!

nie będzie~

zdecydowałam, że wszystko było takie epickie, że nie mogę wyodrębnić mojego ulubionego momentu! XD

czekam jeszcze na jakiś perypetię szkolne Syriusza i całą masę jego przyjaciół/rodziny ^^

PS mówiłam jak bardzo mi się podoba kreacja twoich bohaterów? jeśli nie, teraz mówię! :D

 
21 lipca 2013 21:31 , Anonymous 香奈子 pisze...

soraski za błędy, pisałam pod wpływem chwili i stanu zaawansowanego zauroczenia ^^'

 
21 lipca 2013 21:46 , Anonymous Niah pisze...

Uwielbiam szczere komentarze. Ten komentarz spoliczkował mnie szczerością!
JA TEŻ KOCHAM SYRIUSZA ŚLIZGONA.
I także nie potrafię napisać nic konstruktywnego.
Pozdrawiam, Niah.

 
21 lipca 2013 23:40 , Anonymous 香奈子 pisze...

Żałuję tylko tego, że zostałaś spoliczkowana.
Nie umiesz? Twoje opowiadanie jest konstruktywne i to wystarcza.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna