6 kwi 2013

[BEZRUCH] Muzyka II

W pokoju gościnnym na piętrze, na samym środku pomieszczenia, stał fortepian, który państwo Black dostali z okazji ślubu od siostry Oriona, Lucretii. Był ogromny, ciężki i ręcznie zdobiony. Liczył sobie około dwustu lat, klawisze były wykonane z kości słoniowej, a jego klapa miała tendencję do zamykania się w najmniej spodziewanym momencie. Walburga podejrzewała, że mieszka w nim poltergeist, ale nieważne, ile zaklęć wypróbowała, żadne nie rozwiązało problemu samozamykającej się klapy.
Z tego też powodu Syriusz i Regulus nie mieli prawa wstępu do pokoju na piętrze i dotykania fortepianu. Oczywiście, jak to dzieci, nie przestrzegali tego zakazu.

4 czerwca 1965r.

Pierwszy raz zainteresowali się instrumentem, gdy Syriusz miał pięć lat, a Regulusowi do skończenia czterech zostało jeszcze trzy miesiące. Czerwiec zapowiadał się w tym roku bardzo deszczowo i pochmurnie, a chłopcy się nudzili.
Pani Black musiała wyjść z domu, by odwiedzić swoją chorą matkę, Irmę, która prawdopodobnie miała wylew i jej stan nie wróżył nic dobrego. Nikt nie powiedział wtedy o tym młodemu Syriuszowi i Regowi, ponieważ były to „sprawy dorosłych”. Pan Black miał zostać domu i pilnować synów. Standardowo siedział w swoim gabinecie i pracował, podczas kiedy jego dzieci skupiały całą swoją pięcio- i trzyletnią uwagę na instrumencie.
Syriuszowi najbardziej podobały się białe klawisze, kontrastujące z ciemnym drewnem i tworzące złudzenie poświaty. Chłopiec dotykał ich niepewnie swoją dziecięcą ręką i uważał, by samozamykająca się osłonka nie przytrzasnęła mu ręki. Na razie udawało mu się ją zabierać w odpowiednim momencie.
Regulus, natomiast, nie potrafił sprecyzować, co podobało mu się najbardziej.
Grube, potężne nogi fortepianu były grawerowane ornamentami roślinnymi i zwierzęcymi w taki sposób, by za każdym razem można było zauważyć na nich całkiem inny element. Każda noga opowiadała swoją własną historię, a Regulus, który zawsze lubił fantastyczne opowieści, pełne rzeczy nie z tej ziemi, potrafił siedzieć godzinami na zimnej posadzce przez fortepianem i wpatrywać się w dębowe nogi. Ale to chyba jednak nie one mu się podobały najbardziej.
Klapa fortepianu była jedynym elementem malowanym. Farby, pomimo upływu lat, nadal miały mocne i wyraziste kolory, które cieszyły oko. Zapewne jakieś zaklęcie utrwalające miało w tym swój udział. Regulus jeszcze nie rozumiał, co przedstawia malowidło, ale nie przeszkadzało mu to zupełnie w zachwycaniu się nad czerwonymi esami i zielonymi floresami w otoczeniu pomarańczowych kółek i niebieskich kwadratów. Ale to chyba nadal nie było to.
Spoglądał czasami w kierunku starszego brata, któremu niebieskie oczy świeciły się na widok bielutkich klawiszy i zastanawiał się, co Syriusz takiego w nich widzi. Były takie do bólu zwyczajne i zgeometryzowane. Tak naprawdę, oprócz wyjątkowego połysku, nie miały w sobie nic godnego uwagi.
— Syri, przecież one są takie nudne! — fuknął któregoś razu na brata, gdy ten, nawet po trzecim „powinniśmy już stąd iść”, nie zwrócił na niego uwagi.
— Wcale, że nie. — Syriusz był wyjątkowo spokojny, gdy to mówił. — Właśnie, że są najlepsze. — Jego oczy błyszczały.
Regulus przełknął głośno ślinę, widząc, jak jego brat unosi ręce, przymierzając się do grania. Nie był przekonany co do tego pomysłu. Fortepian (a może zły duch, który w nim mieszkał) przycinał palce za pomocą klapy za samo dotykanie klawiszy. Gdy ktoś zaczynał grać, stawał się jeszcze bardziej nieobliczalny.
Syriusz zdawał się o tym zapomnieć i, jak gdyby nigdy nic, uderzył wszystkimi palcami w kościane klawisze, zmuszając stary instrument do wydania z siebie głośnego, ponurego dźwięku, który wypełnił cały pokój, sprawiając, że zastawa zadrżała na regale. Nie było takiej możliwości, by ojciec ich nie usłyszał.
— Widzisz? Kiedy je naciskam, to on gra! — Syriusz był zachwycony swoim odkryciem i na chwilę spuścił wzrok z fortepianu.
Reg zdążył tylko wziąć głębszy oddech, słysząc odgłos zamykanych drzwi gdzieś w innej części domu, gdy nawiedzona klapa trzasnęła znienacka.
Cały dom wypełnił się wrzaskiem Syriusza.
— Tato, a może pan Fortepian jest zły, bo jest nienatrojony?
— Nienastrojony, Regulusie. I od kiedy fortepian jest panem?
— Dał Syriuszowi nauczkę za zaczepianie go.
— Sądzę, że Syriusz zapamięta ją na jakiś czas. Mam nadzieję, że tym razem będzie to trwało dłużej niż miesiąc…
— Myślisz, że pan Fortepian poczułby się lepiej, gdyby był nastrojony?
— A co to ma do rzeczy?
— Wydaje z siebie teraz okropne dźwięki, a jest taki ładny! Tato, nastroisz go?
— Reggie… no dobrze, nastroję, ale obiecaj mi, że nie będziesz się przy nim bawił beze mnie albo mamy, dobrze?
— Obiecuję!
18 stycznia 1967r.

Jeżeli Polluks Black mógłby powiedzieć, że kocha kogoś najbardziej na świecie, to byłaby to jego córka, Walburga. A jego miłość wzrosła jeszcze bardziej, gdy urodziła dwóch chłopców, dziedziców Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków.
Orion Black był osobą, której Polluks szczerze nienawidził, ale nie mógł nie przyznać, że chociaż raz się postarał. Względnie dwa.
Niemniej, euforia pana Blacka osiągnęła swoje apogeum dopiero wtedy, gdy okazało się, że chłopcy są zainteresowani muzyką. Czuł się w obowiązku, by wygłosić przemowę na temat tej szlachetnej dziedziny sztuki, przybliżając wnukom jej znaczenie. Przez cały czas trwania wykładu, całkiem ignorował Oriona, który ukradkiem maskował ziewanie.
Ignorant!
— Dziadku, a ty potrafisz grać na fortepianie?
Polluks odczekał chwilę, by dać wnukowi do zrozumienia, że przerywanie było całkiem nie na miejscu.
— Oczywiście, że potrafię, Regulusie.
Brązowe oczy chłopca zaświeciły się z podniecenia. Polluks urósł z dumy o kilka centymetrów.
— Dziadku, a nauczyłbyś mnie grać? Nauczyłbyś? Proszę!
Pan Black uniósł dłoń, oczekując ciszy. Wcale nie zauważył tego, że Orion wywrócił oczami.
— Spokojnie. Oczywiście, że cię nauczę.
Polluks Black uśmiechnął się triumfalnie w myślach, widząc, że jego zięć pobladł nagle i nerwowo zaczesał włosy ręką do tyłu. Cóż, teraz będą spędzali ze sobą więcej czasu. Dużo więcej.
To nie było tak, że Orion nie lubił muzyki. Tak naprawdę, lubił ją nawet bardzo. W młodości matka śpiewała mu kołysanki do snu, siostra nuciła pod nosem, gdy czesała włosy, w szkole Fran zawsze gwizdał jakieś melodyjki, gdy odrabiał lekcje, jego żona śpiewała, gdy układała kwiaty w wazonie lub gdy ją o to poprosił, Syriusz cały czas nucił, nawet wtedy, gdy było to całkiem nie na miejscu.
Cieszył się, że Regulus też był muzykalny, ale wolałby mu wynająć prywatnego nauczyciela i płacić galeona za godzinę, niż codziennie witać teścia w drzwiach. Najgorsze było to, że wokół Polluksa zawsze kręcił się albo Syriusz, albo Regulus, a Orion nie zamierzał kłócić się w ich obecności.
Jedynym powodem, dla którego Orion nie oskarżył Rega o zmuszenie go do tego, by został alkoholikiem, był fakt, że Regulusowi bardzo dobrze szła gra na fortepianie.
Tylko czasem w duszy liczył na to, że instrument przytrzaśnie Polluksowi palce.
24 grudnia 1972r.

Gra na fortepianie była przyjemna. Reggie lubił, gdy Syriusz czasami siadał obok niego i nie mógł się nadziwić, jak jego młodszy brat tworzy tak niesamowite dźwięki. Mama zawsze się uśmiechała, gdy grał, a ojciec targał przyjaźnie jego włosy.
Tylko dziadek był inny. Nigdy nic mu się do końca nie podobało, zawsze coś było źle, a mimo tego, na każdym przyjęciu kazał Regulusowi grać, grać i jeszcze raz grać.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że chłopiec nie lubił grać na innym instrumencie niż tym domowym. Inne fortepiany wydawały mu się ponure i odpychające. Do bólu zwykłe. Pudełka na nogach z klawiszami.
Na początku grzecznie zgadzał się, by zagrać jedną piosenkę czy dwie. Z czasem mówił mamie, że boli go brzuch czy głowa, by się wymigać. Prosił Syriusza, by go gdzieś ukrył przed dziadkiem, a gdy po raz pierwszy, w wieku jedenastu lat, powiedział mu, że nie ma ochoty grać, dostał w twarz. Wcale nie lekko.
Policzek piekł niczym rozżarzone żelazo przyłożone do skóry.
— Lepiej, by miał pan dobrą wymówkę.
Ojca, który sprowadziłby dziadka do parteru, już nie było, ale to nie miało większego znaczenia, ponieważ był Fran. A Fran, pomimo tego że nie był członkiem rodziny i los Regulusa mógł go wcale nie obchodzić, nie zamierzał udawać, że nie ma oczu, tylko dlatego, że Polluks był na powrót głową rodziny Blacków.
— Panie Liebleu, proszę się nie wtrącać w nie swoje sprawy.
— Och, niech mi pan wierzy, Regulus jest jak najbardziej moją sprawą. — Fran był bardzo pewny siebie. — Więc lepiej niech mi pan powie, dlaczego go pan uderzył? — Uśmiech Francuza nie wróżył nic dobrego.
— Niesubordynacja powinna być karana w odpowiedni sposób. — Pan Black patrzył na Frana z góry.
— Uważa pan, że Regulus jest jakimś pana podwładnym?
— W pewnym sensie…
Polluks nie zdążył dokończyć, w jakim sensie Reg jest jego podwładnym, bo pięść Frana spotkała się z jego policzkiem. Blackowi zrobiło się na chwilę ciemno przed oczami i zachwiał się niebezpiecznie.
Na sali zrobiło się cicho.
Walburga, która złościła się na Syriusza za wysmarowanie koszuli dżemem, zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy w salonie zaległa cisza jak makiem zasiał. Zaniepokoiła się dopiero wtedy, gdy usłyszała krzyk swojego ojca:
— CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ!? — Polluks był wściekły i wstrząśnięty tym, że jakiś Francuz panoszy się po jego domu.
— Co ja sobie wyobrażam? Co ty sobie wyobrażasz!? — Fran objął zszokowanego Regulusa ramieniem. Na policzkach jego dziadka wystąpiły niezdrowe rumieńce.
— Co tu się dzieje? — Walburga przepchała się przez tłum zaskoczonych krewnych, by dowiedzieć się, co się stało. Przyłożyła rękę do ust, widząc, że krew spływa po brodzie Polluksa z pękniętej wargi. — Tato…
— To twój ojciec? — Fran wyglądał na zaskoczonego. — Świetnie. W takim razie gratuluję bycia dziadkiem roku. Walburgo, pozwól, że ukradnę ci syna na chwilę.
Może i Françoisa poniosły emocje i zagalopował się trochę za daleko, ale zachowanie Polluksa było dla niego całkiem niezrozumiałe, więc najzwyczajniej w świecie chwycił Regulusa za wątły nadgarstek i wyprowadził z salonu, nie oglądając się na żadnego Blacka.
Reg patrzył na szerokie plecy Frana oniemiały. Mężczyzna całkiem nie pasował do tego domu – jego blond włosy gryzły się z ciemnym wnętrzem, był zbyt miły i dobry, przejmował się rzeczami, które inni ignorowali. Pomimo tego, że Regulus wychował się w takiej, a nie innej rodzinie i kochał ją na swój sposób, złapał się na tym, że gdyby François zaproponował mu, że go stąd zabierze, to zgodziłby się bez wahania.
— Bardzo boli?
Fran przyłożył lód do spuchniętego policzka chłopca. Chciał się zająć czymkolwiek, by nie skupiać się na swoich drżących dłoniach. Teraz, gdy cały gniew go opuścił, zdał sobie sprawę, jaką głupotę zrobił.
Powrót na Gimmauld Place to był jakiś pomysł, mimo tego że nie miał prawa wyprowadzić Regulusa nawet z salonu w domu Polluksa Blacka. Niby powiedział skrzatu, gdzie się udaje, ale im dłużej Walburga z Syriuszem nie wracali, tym bardziej Fran czuł się winny.
— Nie, jest już ok. — Regulus uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, machając nogami. Jeszcze żaden dorosły nie posadził go na stole.
Fran poczochrał swoje jasne kosmyki, opierając się biodrem o blat. Chyba oficjalnie może pożegnać się z odwiedzaniem Anglii przez kolejne do-końca-świata. Nie podobało mu się to. Zdążył polubić chłopców, a teraz ich własna matka, którą starał się podnieść na duchu, będzie musiała go wyrzucić.
Będę tęsknił za tym szezlongiem…
— Wiesz co, Fran? — Uśmiech nie schodził z twarzy Regulusa. — To było super.
— Nieważne jakie to było, Reggie, nie powinienem tego robić…
— Byłeś jak tata! — Fran spojrzał na niego zaskoczony. — Znaczy… tata nigdy nie uderzył dziadka, ale też mu nie pozwalał się panoszyć.
François nie mógł się nadziwić temu, co widzi. Ponad rok spędził na tym, by wyciągnąć rodzinę Oriona z apatii i unikania tematu tabu, jakim był i… udało się. Fran chyba jeszcze w to nie wierzył.
Usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi. Żołądek Francuza zawiązał się w bolesny supeł.
Walburga wolno wkroczyła do kuchni, gdzie przesiadywali. Rozwiązywała szal z nieodgadnionym wyrazem twarzy. I w tym momencie zza niej wyskoczył Syriusz, którego nie udało się upilnować Grecie, i wykrzyknął coś, czego zdecydowanie nie powinien:
— To było świetne! — Podbiegł do Francuza. — Dziadek był wściekły! Krzyczał jak w amoku! — Chłopiec machał energicznie rękami, a Fran czuł, jak się pogrąża. — Byłeś, byłeś… — Syriusz nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa, podkreślającego wyczyn Françoisa.
— Jak tata — podpowiedział usłużnie Regulus.
— Dokładnie! Byłeś jak tata, Fran!
Blondyn spojrzał w stronę Walburgi, która oddała płaszcz Grecie i patrzyła wprost na niego. Nie zdążył otworzyć ust, ponieważ kobieta go uprzedziła:
— Mój ojciec jest na ciebie okropnie zły, Fran — powiedziała spokojnie. — Ale chłopcy mają rację – byłeś jak Orion. On nie pozwoliłby, by ktoś obcy bił jego dzieci. Tylko, że oni nie są twoimi synami, Fran.
— Wiem, Walburgo. Naprawdę mi przykro. Poniosło mnie. Gdybym pomyślał przez chwilę, to na pewno bym tego nie zrobił.
— Wtedy kazałabym ci się wynosić. — Fran spojrzał na nią zaskoczony. — Mój ojciec jest tyranem. Wszystko musi być pod jego dyktando, dlatego zdenerwował się na Regulusa. Niemniej jednak, tylko ty zareagowałeś. — Założyła ręce na piersi. — Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego.
Trzy pary oczy wpatrywały się we Frana napastliwie, a czwarta robiła to ukradkiem. Francuz miał całkowitą pustkę w głowie.
— Nie wiem. Może nie spodobało mi się to, że ktoś, kto był tutaj trzy razy na krzyż, gdy wszyscy go potrzebowaliście, uważał, że miał prawo, by cokolwiek komukolwiek z was narzucać?
Walburga uśmiechnęła się lekko, słysząc te słowa.
— Fran, zagram ci coś, dobrze? — Regulus złapał go za rękę, zeskakując ze stołu.
— Zaraz, to u dziadka nie chciałeś grać i rozpocząłeś awanturę, a dla Frana to co innego? — Walburga rzuciła młodszemu synowi karcące spojrzenie.
Chłopiec spojrzał na nią tak, jakby zdziwiło go to, że matka nie zna odpowiedzi na tak banalne pytanie.
— Tam nie było naszego fortepianu, mamo.
Regulus chyba najbardziej w fortepianie lubił to, że gdy już ktoś na nim grał, to zbierała się zawsze cała rodzina. Nieważne, w jakim składzie. 
I wtedy fortepian nigdy nie zamykał swej klapy.
31 czerwca 1979r.

Jennefer obudziła się z lekkim kacem. Przetarła twarz rękami, zakładając koszulę swojego chłopaka i wyszła z pokoju, udając się na poszukiwania łazienki. Całkiem nie rozumiała idei mieszkania w domu o tak wielu pokojach. Tym bardziej, że większość z nich nie była używana.
Przeszła nad Jamesem, śpiącym w poprzek korytarza. Widać, chłopakowi udało się wczoraj wejść na piętro, ale nie doszedł już do jakiegokolwiek pokoju. Poprawiła mu okulary na nosie. Nie zamierzała schodzić na dół. Tam było pewnie więcej ludzi śpiących w różnych pozycjach i miejscach.
Przystanęła na chwilę w korytarzu. Miała wrażenie, że szumi jej w uszach, ale ten szum zmieniał się w muzykę im bliżej była końca korytarza. Odgarnęła czarne kosmyki za ucho, nasłuchując dalej.
Otworzyła ostrożnie drzwi od ostatniego pokoju na korytarzu i zajrzała do środka.
Jej chłopak grał, pochylając się nad jednym z najpiękniejszych fortepianów, jakie w życiu widziała. Byle jaka koszulka, prawdopodobnie po starszym bracie, i wymięte spodnie gryzły się z jego szkolnym wizerunkiem, który tak dobrze znała. Ciemne włosy były zabawnie potargane i nie pasowały do skupionego wyrazy twarzy.
Przytuliła się do framugi, przyglądając mu i słuchając jego gry. Gdyby Neill był na moim miejscu, pewnie by go namalował.
Gdy skończył, spojrzał na nią, całkiem zaskoczony jej obecnością. Jennefer uśmiechnęła się do niego. Wpadające przez okno światło wschodzącego słońca podświetlało jego sylwetkę od tyłu, sprawiając, że brązowe oczy bardziej błyszczały.
— Cześć, Reggie.

Etykiety: , , , , , , , ,

Komentarze (8):

18 maja 2013 09:31 , Anonymous Anonymous pisze...

Wybaczysz... ciekawie piszesz, ale nie ogarniam twojego bloga, wyglądu. A może raczej: Nie wiem, który rozdział jest pierwszy, drugi. Nie dasz mi może linku do pierwszego rozdziału? Albo wyjaśnij jak się do niego dostać.

 
18 maja 2013 16:19 , Anonymous Niah pisze...

Jasne, nie ma sprawy. Dla autora to wszystko jest proste, prawda?
Otóż, to nic, że nie znalazłeś, drogi Anonimie, linku do pierwszego rozdziału! Bo takowego nie ma. Wszystkie opublikowane posty możesz znaleźć w Menu (pod nagłówkiem z lewej strony) -> Instrukcja obrazkowa.
Jeżeli szukasz opowiadania, gdzie występuje jakiś konkretny bohater, to w Menu masz zakładkę Bohaterowie. Tam są odnośniki do różnych postaci (nie wszystkie nazwiska są zalinkowane), a na samym dole karty zawsze jest napisane w jakim rozdziale można ich znaleźć.
Możesz czytać pierwszy ten fick, który chcesz, ponieważ nie potrzebna jest znajomość reszty. Ale radziłabym najpierw zapoznać się z zakładką Wiec rze (także w Menu).
Pozdrawiam, Niah.

 
25 maja 2013 09:19 , Anonymous Anonymous pisze...

Jejku, dziękuję ^^

 
20 lipca 2013 18:49 , Anonymous 香奈子 pisze...

Każda noga opowiadała swoją własną historię, a Regulus, który zawsze lubił fantastyczne opowieści, pełne rzeczy nie z tej ziemi, potrafił siedzieć godzinami na zimnej posadzce przez fortepianem i wpatrywać się w dębowe nogi.
Ładne zdanie.

— Syri, przecież one są takie nudne! — fuknął któregoś razu na brata, gdy ten, nawet po trzecim „powinniśmy już stąd iść”, nie zwrócił na niego uwagi.
— Wcale, że nie. — Syriusz był wyjątkowo spokojny, gdy to mówił. — Właśnie, że są najlepsze. — Jego oczy błyszczały.

Magiczne <3

Reg zdążył tylko wziąć głębszy oddech, słysząc odgłos zamykanych drzwi gdzieś w innej części domu, gdy nawiedzona klapa trzasnęła znienacka.
Cały dom wypełnił się wrzaskiem Syriusza.

Aż żal mi się palców Syriusza zrobiło.

Sądzę, że Syriusz zapamięta ją na jakiś czas. Mam nadzieję, że tym razem będzie to trwało dłużej niż miesiąc…
Lubię twoją kreację Syriusza. :D

Regulus chyba najbardziej w fortepianie lubił to, że gdy już ktoś na nim grał, to zbierała się zawsze cała rodzina. Nieważne, w jakim składzie.
I wtedy fortepian nigdy nie zamykał swej klapy.

Cholernie klimatyczne.

Bardzo fajny rozdział. Niesamowicie mi się podoba. :D

Gratuluję kreacji Regulusa. Jest świetny :D

PS Resztę przeczytam przy kolejnej okazji. Teraz mnie wyganiają z komputera.

 
20 lipca 2013 18:55 , Anonymous Niah pisze...

Szybko czytasz!
Żal czy nie żal Syriusza, powiedziane było nie dotykać. Jak to z dziećmi bywa, mówić to sobie można, a zabić to za mało. Niemniej jednak wierzę, że w domu Blackowie mieli jakieś maści na stłuczenia i Syri długo nie cierpiał.
Za Regulusa dziękuję, starałam się.
Bezruch nie zając, nie ucieknie. Może się jedynie rozrosnąć.
Pozdrawiam, Niah.

 
21 lipca 2013 23:36 , Anonymous 香奈子 pisze...

To chyba jedne co potrafię robić.
Mimo wszystko, Syriusz to ciekawskie dzieciak, więc po cholerę mu mówili, żeby nie dotykał?! XD Zakazany owoc to jak lepiec na muchy dla dzieciaków pokroju Syriusza XD
Mam nadzieję, że mieli. Syriusz nie może zbyt dużo cierpieć.
Widać. Wyszedł świetnie.
Wiem i życzę, aby stało się to szybko. ^^ Mniej jednak musiałam to napisać, abyś wiedziała, że jeszcze cię po dręczę ^^

 
22 lipca 2013 12:04 , Anonymous Niah pisze...

Oj, bo Walburga i Orion nadal mają nadzieję, że Syriusz zmądrzeje. Nadzieja matką głupich i takie tam... xD
Teraz będę w rozjazdach przez dwa tygodnie, więc może być różnie :<
Pozdrawiam, Niah.

 
22 lipca 2013 15:03 , Anonymous 香奈子 pisze...

Syriusz i zmądrzeć? Syriusz jest na tyle mądry, że nie może już bardziej XD
Rozumiem. Zawsze mogę poczytać sobie jeszcze raz. Może wtedy zwrócę uwagi na coś, czego wcześniej nie dostrzegłam XD

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna