1 lip 2013

[BEZRUCH] Wila

16 sierpnia 1966r. 

Francuzi potrafili organizować bankiety jak nikt inny. Ogromna, przestronna sala z kryształowymi żyrandolami, sufit wyłożony ozdobnymi kasetonami, posadzka z najlepszej jakości marmuru. Na środku prostokątnego sklepienia szklana kopuła wpuszczająca do środka blade światło księżyca. Długie, przykryte idealnie białymi obrusami stoły uginały się od wykwintnego jedzenia. Owoce morza, dziczyzna, sałatki, desery, owoce, przekąski. I oczywiście mnóstwo wszelkiego rodzaju trunków. Wytworne wina, musujący szampan, whisky koloru bursztynu, słodkie likiery i od groma kolorowych drinków.
Orion naprawdę lubił francuskie przyjęcia. Przede wszystkim te organizowane przez rodzinę Liebleu.
W prawdzie Allura Liebleu-Perrault, żona milionera, który dorobił się na sieci magicznych
aptek, nie powinna nawet pomyśleć o tym, by zaprosić Oriona Blacka pod swój dach z uwagi na to, że nie utrzymywał on kontaktów z jej młodszym bratem od prawie dwudziestu lat, ale chęć pochwalenia się przed koleżankami, że zna osobiście głowę rodziny Blacków wygrała nad miłością do Frana.
Orionowi schlebiało, gdy ta sympatyczna, niziutka babeczka po pięćdziesiątce zachwycała się nim przed kilkoma tuzinami gości. Miał przy okazji mnóstwo zabawy, gdy kolejna śliczna i uśmiechnięta francuzeczka wydawała z siebie jęk zawodu na wieść o tym, że jest żonaty. Pomysł, by nie zabierać ze sobą Walburgi, okazał się strzałem w dziesiątkę.
Black nie szukał wzrokiem Françoisa, gdyż w ogóle nie miał zamiaru się z nim witać. Sam zniszczył ich przyjaźń i zamierzał ponieść wszelkie tego konsekwencje.
Monsieur1 Black, był monsieur już kiedyś we Francji? — Angielski Francuzów był tak okropny, że Orion musiał włożyć sobie do ust pokaźnych rozmiarów ptysia, przełożyć bełkot znajomego Allury na zrozumiały język i dopiero wtedy odpowiedzieć.
— Tak, François zaprosił mnie kiedyś na wakacje do Paryża, gdy chodziliśmy jeszcze razem do Hogwartu.
— Och, więc monsieur zna Frana? Fameusement!2 — Orionowi nie podobał się entuzjazm staruszka. I słusznie. — François! François, viens ici, s'il vous plaît!3 — Starszy pan zamachał do stojącego niedaleko blondyna.
— Nie, proszę nie kłopotać Frana… — Było jednak za późno, gdyż Francuz już stał przy nich.
Zapadła nagle niezręczna cisza. Fran nie powitał Oriona nawet suchym „witaj”. Spojrzał tylko na niego z urazą, a później zaczął podziwiać swoje buty, które zrobiły się niebywale interesujące. Poczciwy staruszek chyba nie tego się spodziewał po starych znajomych i wyglądał na zakłopotanego.
— Fran, szmat czasu! — Orion nie czuł się dobrze z tym, że sam musi ratować sytuację. Klepnął Françoisa przyjacielska po ramieniu. — Tyle lat minęło, a ty nadal świetnie wyglądasz. Nie zmieniłeś się wcale, odkąd cię ostatni raz widziałem.
Faktycznie. Fran, pomimo tego, że tak jak Orion, miał już trzydzieści siedem lat (Black nadal pamiętał, że Francuz obchodzi urodziny pod koniec marca) wyglądał od niego dużo młodziej. Jego włosy nadal miały odcień ciemnego blondu, nie było w nich niechcianych nitek siwizny, a szczęka była gładko ogolona. Tylko niebieskie oczy Frana jakby poszarzały i zrobiły się bardziej zmęczone.
Staruszek ucieszył się z takiego rozwoju wypadków, stwierdził, że na pewno czują się niepewnie w jego towarzystwie i zostawił ich samych.
Cisza zawitała na nowo. Orion westchnął, zastanawiając się, jak wybrnąć z sytuacji i opuścić przyjęcie, bez specjalnego zwracania na siebie uwagi. Niespodziewanie odezwał się Fran:
— Dlaczego przyjechałeś? — Orion dobrze wiedział, że blondyn robi mu wyrzuty i ani myślał, by go za to karać.
— Chciałem odmówić twojej siostrze, ale zagroziła, że przyjedzie po mnie osobiście. Nie bardzo wiedziałem, jak wytłumaczyć to w domu. — Walburga nie darzyła sympatią żadnych koleżanek Oriona – nie ważne w jakim były wieku, jak wyglądały i czy były zamężne – po prostu nie.
— A teraz chwali się tobą jak nową biżuterią. Ale tobie to chyba nie przeszkadza? — Fran włożył ręce do kieszeni i niby przypadkiem odsunął się od Oriona. Black tego nie skomentował.
— Można powiedzieć, że się przyzwyczaiłem.
Od małego jego szalona matka pokazywała wszystkim Oriona i zachwalała na prawo i lewo jego urodę oraz mądrość. Był dla niej jak najpiękniejszy mebel – kunsztownie przyozdobiony, pokazywany znajomym i przynoszący dumę właścicielowi.
Następna była Lucretia, która miała lekką obsesję na jego punkcie i traktowała jak najcenniejszy skarb, który trzeba ukryć przed wzrokiem wścibskich za wszelką cenę.
Później zachwycał się nim surowy ojciec, który spoglądał pożądliwie na młode panny zauroczone Orionem i obliczał, ile majątku ich ojców uda mu się zagarnąć dla siebie.
Ostatecznie, chwaliła się nim tylko Walburga, która ucięła kontakty z rodziną Oriona i jako jedyna traktowała go jak człowieka, a nie tylko przystojnego męża, którego zazdrościły jej koleżanki. W głębi duszy był jej za to wdzięczny.
Nagle Fran się skrzywił i powiedział niezadowolony:
— Allura jest nieznośna, znów zaprosiła wile.
Orion powiódł za jego spojrzeniem. Nieopodal, otoczona wianuszkiem mężczyzn, stała dziewczyna w zwiewnej sukience i rozwianych, platynowych włosach. Nawet z tej odległości widział jej czerwone usta i drogie kamienie zdobiące łabędzią szyję. Co raz zerkała w jego stronę, odpowiadając któremuś z zalotników.
— Chyba wpadłeś jej w oko — stwierdził Fran, zabierając od służącego dwa kieliszki szampana.
Skrzaty nie były mile widziane we Francji. Tutejsza arystokracja uważała, że nie wyglądają dość wyjściowo.
— Nawet tak nie żartuj. — Orion przyjął kieliszek, odwracając się do kobiety plecami. Miał wrażenie, że kręci mu się w głowie. — Mam żonę i dzieci, nie widzi mi się romansowanie z kimś, kto nawet do końca nie jest człowiekiem.
— Mówisz o tej swojej…
— Mówię o Walburdze. — Black niemal warknął. Fran nie powinien poruszać tematów, o których nie miał bladego pojęcia.
— Ile lat mają twoje dzieci? — François błyskawicznie wrócił na stały grunt.
— Starszy, Syriusz, ma sześć lat, a młodszy, Regulus, za dwa tygodnie skończy pięć.
— Tylko tyle? — Fran uniósł brwi, zdziwiony.
— Co „tylko tyle”? — Orion również był zaskoczony. Po chwili wybuchnął śmiechem. — A co, myślałeś, że będę mieć tyle dzieci, ile twój ojciec? Fran, która kobieta urodziłaby mi jedenaście pociech!
— Ej, moja matka dała radę. — Fran wyraźnie rozluźnił się i nawet uśmiechnął.
— Twoja matka była wspaniałą i niesamowitą kobietą, a ja nigdy nie twierdziłem inaczej. — Tym razem Fran nie wyglądał na niezadowolonego, gdy Orion klepnął go przyjaźnie w ramię. — W prawdzie, Walburga mówiła coś o tym, że bardzo chciałaby mieć córkę, ale po urodzeniu Regulusa chyba zwątpiła. — Orion uśmiechnął się sugestywnie.
— Słabą masz żonę, Orionie.
— Lepszą niż Cygnus. Przynajmniej urodziła mi synów, a nie trzy niesforne baby.
— Biedny Cygnus, musi być załamany. — François naprawdę lubił młodszego brata Walburgi i życzył mu chociażby jednego męskiego potomka, ale Morgana chyba chciała inaczej.
— Masz rację, strasznie schudł. — Orion pokiwał głową dla potwierdzenia swoich słów. — W portfelu — dodał i obaj roześmiali się serdecznie.
17 sierpnia 1966r.

Orion nie miał pojęcia, jakim cudem znalazł się w jednym z pokoi dla gości, leżąc na plecach na miękkiej, satynowej pościeli z jasnowłosą wilą siedzącą na nim. Coś tutaj było mocno nie tak, bo miał wrażenie, że jest nieprzyzwoicie pijany i spada w dół.
Mon cher Anglais...4 — Wila pogładziła go po policzku, pochylając się nad nim i eksponując jędrną pierś. — Juste mon…5
Jej głos był hipnotyzujący, tak samo jak ciemne oczy, w których tonął Orion. Pozwolił jej wyjąć różdżkę z jego kieszeni i odrzucić gdzieś na dywan. Czuł, że nie jest w stanie nic zrobić, podnieść się czy nawet kiwnąć palcem. Był zdany na łaskę pięknej wili, której zamiary były jednoznaczne.
Wodziła rękami po jego piersi, rozpinając szatę i koszulę. Jej czerwone paznokcie drapały bladą skórę, zostawiając różowawe pręgi na brzuchu, a Black nie potrafił zaprotestować.
Quel est votre nom? — Orion nie miał najmniejszego pojęcia, o czym mówi blondynka – nigdy nie uczył się francuskiego. Ojciec uważał, że czytanie dzieł wybitnych filozofów po łacinie bardziej mu się przyda, niż mówienie w języku żabojadów. Chyba wyczytała to z jego twarzy, ponieważ zmarszczyła jasne brwi, co dodało jej tylko uroku, i zapytała łamaną angielszczyzną. — Jakie twoje imię?
Odpowiedz!
Orion czuł, jakby ktoś odpalił armatę wewnątrz jego głowy. Czyżby był pod wpływem uroku? Ktoś rzucił na niego Imperiusa, by niewyżyta wila mogła się z nim zabawić? Padł ofiarą jakiegoś okrutnego żartu? I dlaczego głos w jego głowie brzmiał jak jego własny?
— Orion…
Wila uśmiechnęła się samymi ustami, gdyż jej oczy były puste.
Vous serez à moi, Orion, toute ma...6
Jej usta były gorące niczym rozżarzony metal. Black czuł, że spada i zatraca się w jej bezdennych oczach, które cały czas na niego patrzyły i nawet bez znajomości francuskiego wiedział, że jest jedynie zabawką w jej rękach.
Wypadł z sypialni z trudem i zatoczył się na ścianę, kurczowo okrywając szatą. Cały korytarz wirował i drgał, gdy Black, na nogach jak z waty, próbował przesunąć się do przodu.
Słyszał wściekłe krzyki wili, której wybitnie nie spodobała się ucieczka kochanka oraz jej pośpieszne kroki. Nie był w stanie uciec, więc zrobił najbardziej absurdalną rzecz, która przyszła mu do głowy, a której nie zrobiłby żaden Black na jego miejscu. 
Zaczął wołać o pomoc.
— Fran! François, pomóż mi!
Upadł na kolanach, gdy dopadły go mdłości i próbował na czworaka odsunąć się od pokoju. Wila krzyczała coś wściekle i szarpała go za poły szaty, ale był zbyt ciężki, by go podniosła.
— Orion?
Black w życiu tak się nie cieszył, słysząc własne imię. W następnej chwili widział tylko kolorowy błysk i słyszał krzyk kobiety, urwany głośnym zamknięciem drzwi.
Fran złapał go za ramiona i posadził przy ścianie. Orion szczelnie owinął się drogą szatą.
— Orion, co się stało? — Dłoń Francuza była przyjemnie chłodna, gdy dotykała orionowego policzka i odgarniała poczochrane włosy z czoła. — Czy ona… — Fran nie był głupi. Zsunięte spodnie Blacka (co Orion starał się tak skrupulatnie ukryć) i prawie goła pierś mówiły same za siebie.
— Nie mów tego, Fran. Zrób cokolwiek, ale nie mów tego.
Wycieczka do łazienki, kilka wmuszonych szklanek whisky i Fran mógł zabrać Oriona do domu, gdzie będzie mógł zwyczajnie zełgać Walburdze, że jej mąż się upił i wcale nie został ofiarą gwałtu wili. Okropnie to brzmiało w głowie i Francuz nie próbował się przekonać, jak okropnie mogło brzmieć na głos.
Jeden świstoklik i mnóstwo przekleństw później a Fran stał przed kamienicą przy Grimmauld Place. Problem był taki, że numeru dwanaście tutaj nie było.
Tego mu brakowało, by pijany Black przyprowadził go na nieznaną mu dzielnicę Londynu i to pod zły adres!
— Orion, to nie ten adres. — Anglik zaczął mu bardzo ciążyć na ramieniu i Fran miał ochotę zostawić go na pobliskiej ławce i wrócić na przyjęcie.
Black poruszył się flegmatycznie, spojrzał na Frana i przyłożył palce do ust. Wskazał niemrawym ruchem w stronę kamienicy, a François zrozumiał, o co mu chodzi.
Spomiędzy numeru jedenaście a trzynaście zaczęła wsuwać się dodatkowa kondygnacja. Okna nabierały kształtu, drzwi wyjechały z głębi ściany razem z trzema schodkami, a na sam koniec z ziemi wyłoniło się zgrabne ogrodzenie i ścieżka.
— To taka drobna aluzja „jestem mistrzem zaklęć”?
W odpowiedzi Orion zaczął głupio chichotać i znów słaniać na nogach. Subtelne Wingardium Leviosa na szczęście załatwiło sprawę, a Fran mógł zapukać do drzwi. O drugiej nad ranem.
Nie miał pojęcia dlaczego tak porządna kobieta jak Walburga nie śpi o tej pogańskiej godzinie i wygląda nienagannie, ale nie przyszedł tutaj po to, by sprawdzić jej czujność.
Ciężko było mu przekonać czarownicę, że Orion się zwyczajnie upił, a on z dobroci serca przyprowadził go do domu, bo to normalne, że tak szybko załatwił międzykrajowy świstoklik i cała ta sprawa wcale nie wygląda podejrzanie. Black nie ułatwiał mu tego zadania, zawodząc, że musi poznać jego synów. Tylko jakaś nadprzyrodzona siła nie pozwoliła Franowi, by powiedział Orionowi, aby się zamknął.
— Dziękuję za pański trud, panie…
Nie pamiętała go. W sumie, Fran się jej nie dziwił. Gdy się ostatnio widzieli, był zaledwie gówniarzem. Miał czternaście lat, kończył trzecią klasę i niespecjalnie kolegował się jeszcze z Orionem.
— Liebleu. François Jean Liebleu — przedstawił się i ucałował jej dłoń, nie mogąc sobie tego odmówić. — Dobrej nocy.
— Wzajemnie. — Kobieta zamknęła dębowe drzwi z klamką w kształcie węża tuż przed jego twarzą.
Moja będzie pewnie lepsza niż twoja.
Walburga spojrzała na Oriona siedzącego na podłodze w holu. Nigdy nie widziała go pijanego do tego stopnia, że nie potrafił ustać o własnych siłach. Bujał się teraz lekko na boki, mamrocząc coś niezrozumiałego i gestykulując, jakby mówił do niewidzialnego rozmówcy.
Nagle podniósł głowę i spojrzał na nią zadziwiająco przytomnie. Wyciągnął ręce w jej kierunku, wyglądając przy tym jak duże dziecko.
— Przytul mnie, Wally... 
Nie było najmniejszego sensu, by się na niego złościć, kiedy następnego dnia i tak nie będzie tego pamiętał. Klęknęła przed nim i objęła jego szyję. Ciepłe ręce spoczęły na jej plecach, przyciskając ją mocno do jego ciała.
Walburdze mogło się tylko zdawać, że czuje kobiece perfumy. Mogła sobie wmówić, że to nic takiego, że to wszystko mogło wyglądać całkiem inaczej. Mogła, ale sumienie Oriona Blacka mu nie pozwoliło na coś takiego.
— Tak bardzo mi przykro, Wally... Naprawdę, przepraszam, Wally... Wally... Nie zostawiaj mnie, nie chciałem tego, przepraszam...
Merlinie, mój mąż mnie zdradza.
Walburga nie odzywała się do Oriona ponad miesiąc. Spała w oddzielnej sypialni, jadła posiłki z dziećmi bez niego i całkowicie ignorowała go, gdy wchodził do salonu, niezależnie od tego, czy Syriusz i Regulus byli w środku czy też nie.
23 września 1966r.

Orion podszedł do niej wieczorem, gdy chłopcy poszli już spać. Klęknął na jedno kolano i, wziąwszy drobną dłoń Walburgi w swoją, przyłożył ją do ust.
— Wybacz mi. — Czuła na skórze ruch jego warg. Wzdłuż ramienia przeszedł ją lekki dreszcz.
— Czułeś coś do niej? — Matka nie raz powtarzała Walburdze, że kiedy w grę wchodzą uczucia, wszystko jest skończone.
Przez głowę Oriona przebiegło kilka odczuć, które mu wtedy towarzyszyły: obrzydzenie, gniew, pogarda…
— Nie. To była tylko dziwka.
Walburga wzdrygnęła się na to określenie. Po raz pierwszy, zdawałoby się, że od bardzo dawna, spojrzała na męża.
— Więc dlaczego to zrobiłeś? — Położyła swoją rękę na jego dłoni i wbiła mu paznokcie w skórę, patrząc na niego bezlitosnym wzrokiem, tym samym, którym karciła Syriusza, oczekując odpowiedzi.
— Ponieważ byłem pijany, a ona wyglądała jak ty.
To nie było do końca kłamstwo. Naprawdę czuł się pijany, a wtedy… Nie patrzył na nagie, prężące się ciało wili tylko myślał o czymś innym. Traf chciał, że myślał o Walburdze.
Kobieta pochyliła się nagle nad nim i go pocałowała, chociaż nie był to do końca pocałunek. Ich usta tylko się musnęły, a Walburga powróciła do poprzedniej pozycji. Tylko jej zaciśnięta dłoń świadczyła o tym, że coś się zmieniło.
Orion milczał i milczała Walburga. Pod drzwiami zaś Regulus i Syriusz szeptali niecierpliwie o tym, że rodzice się już pogodzili.

1 Monsieur – Pan
2 Fameusement! – Kapitalnie!
3 viens ici, s'il vous plaît! – podejdź tu, proszę!
4 Mon cher Anglais... – Mój drogi Anglik...
5 Juste mon… – Tylko mój...
6 Vous serez à moi, Orion, toute ma... – Będziesz mój, Orionie, cały mój...
Przyznaję bez bicia, nie znam francuskiego – za poprawki będę wdzięczna.

Etykiety: , , , ,

Komentarze (17):

14 lipca 2013 16:52 , Anonymous Anonymous pisze...

Pięknie napisane, tak bardzo niesztucznie.
Przykra historia,ale już nic mnie nie zdziwi, nie zasmuci po dzisiejszym dniu ;c
Ale chociaż troszeczkę mam nadzieję, że będzie lepiej i wszystko się musi kiedyś skończyć.
End.
Co za przypadek, że "end" znaczy "koniec" po angielsku ;)

 
14 lipca 2013 18:28 , Anonymous Niah pisze...

Dziękuję za miłe słowa.
Nie wiem, co się stało, ale trzeba pamiętać o tym, że zawsze może być lepiej!
Ciekawie się złożyło :)
Pozdrawiam, Niah.

 
21 lipca 2013 18:16 , Anonymous A. pisze...

Czytałam to opowiadanie już wcześniej, w sumie to czytam wziąż :) i chyba wypada wreszcie skomentować ;)
Bardzo lubię tu zaglądać i czytać kolejne rozdziały. A przy tym zawsze jestem ciekawa o czym tym razem bedzie, bo szczerze mówiąc to tak średnio kojarzę te obrazki (akurat przy tym rozdziale trafiłam :D). Ale najbardziej u ciebie lubię to, że włożyłaś tu taką masę Blacków, tych kanonicznych. Są wtykani, gdzie się da i za mam do ciebie ogromny szacunek (większosć typów ogranicza się do Oriona i Walburgi i zupełnie nic więcej...).
Jednak to nie wszystko, co tu cenię. Bo stworzyłaś naprawdę ciekawe postacie, postacie, które zdecydowanie są interesujące, a przede wszytskim nie wpadają w rutynę. Szczególnie po tym rozdziale widać jak łatwo jest zgubić drogę. W ten sposób kreujesz tak rozkosznie szare postaci. No i relacje miedzy nimi. Naprawdę świetnie uchwycasz perspektywę dziecka ^^. Zawierasz tam taki charakterystyczny punkt widzenia i aż miło się czyta ;)
Ale i tak najbardziej lubię to, że z Walburgi i Oriona nie zrobiłaś tych typowych złych rodziców, którzy to tylko są zawadą. Twoi są żywi i interesujący. No i Fran - jestem pod wielkim wrażeniem zrobienia całej rodziny Leblieu, bo zapewne trochę nad tym posiedziałaś.
W twoim opowiadaniu sama Francja i tradycje też dość mocno sie odróżniają. Malujesz świetny obraz francuskiej elity czarodziejów.
No, cóż tu wiele mówić - zwyczajnie bardzo, bardzo mi się tu podoba ;) No i sam pomysł wrzucenia Syriusza do Slutherinu - przyznam, że pomysł zdecydowanie unikatowy :D
Gdybyś chciała, to zapraszam również do mnie: rant-czarodzieja.blogspot.com
Pozdrawiam ;)

 
21 lipca 2013 18:40 , Anonymous Niah pisze...

Już wcześniej zauważyłam, że mam nowego obserwatora, który jest cichym czytelnikiem. Cieszę się, że w końcu się ujawniłaś.
No tak, niedługo będą zakłady, z jakiego okresu wstawię następnym razem tekst! Hazard na blogu, ładnie.
Blacków nigdy za wiele. Przyznam, że potrafię rozrysować drzewo Blacków z pamięci do trzeciego pokolenia, razem z powinowatymi. Dla mnie ta rodzina jest bardzo, ale to bardzo interesująca i ma potencjał.
Szare postacie są najlepsze, bo tylko postać, z którą możesz się utożsamić, jest godna uwagi. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia i widzę, że to się podoba.
Ja cały czas się upieram przy tym, że Walburga i Orion przede wszystkim są rodzicami, a dopiero później czystokrwistymi arystokratami. Poza domem mogą być sztywni, ale na Grimmauld Place nikt przecież tego od nich nie wymaga, prawda?
Fran jest jedenastym synem. JEDENASTYM. Cała rodzina Liebleu jest bardzo duża i nie mam jeszcze całego drzewa genealogicznego. Myślałam nad nimi cały dzień, jak pisałam ich opis w zakładkach. Szczególnie, gdy chodzi o herb, dlatego ich też lubię wciskać na prawo i lewo. Zamierzam to zrobić w przyszłości.
Uwielbiam Ślizgonów, bo Gryfoni są dla mnie troszeczkę zbyt głupiutcy. Tylko moim problemem zawsze był fakt, że Syriusz jest Gryfonem. Więc się go pozbyłam, wrzucając Blacka do Domu Węża. Teraz moim największym problemem jest nie zrobienie z niego totalnego sukinsyna xD
Pozdrawiam, Niah.

 
21 lipca 2013 22:37 , Anonymous 香奈子 pisze...

Nie jestem dobra w komentowania, co pewnie zdążyłaś zauważyć, gdy nagle jakiś troll zaczął namiętnie spamować twój blog swoją "non" kreatywnością.

Jestem gadułą, więc i tak muszę skomentować. Przepraszam XD

Zgwałciłaś mój musk, gdy willa bezkarnie gwałciła Oriona. Wiedziałam, że one są przerażające, ale do tego stopnia... Orion *chlip, chlip*

Dobrze, że wujek Frans był w pobliżu i uratował sytuację XDD

Los się wściekł na biednego Cygnusa, no bo kto by widział, aby doświadczać kogoś Andromedą, Belltriks i Narcyzą. Przepraszam, jeśli pomyliłam tatusiów tych trzech pociesznych panien XDDDDDDD

Uwielbiam rozmowę Oriona z Fransem. Jest taka naturalna, że aż myślałam, że stoję z boku i ich słucham. Czułam się jak szpieg. Straszne :(

Pokochałam ostatnią scenę ♥

Intryguję mnie, co zniszczyło przyjaźń Blacka z Francuzem. Nie jestem taka wybitna, aby jeszcze pamiętać to nazwisko. Wybacz. ^^

.......
.......
.......
.......


Miałam napisać, dlaczego nie powinnaś blokować mi wejścia na bloga. Jestem bardzo egoistyczna, więc pobudki też są egoistyczne.
Gdy zablokujesz mi wejście na bloga pewnie znów stracę przywróconą przez ciebie wiarę w ficzki o HP, a nie chciałabym jej stracić, bo przez ciebie znów chcę czytać ficzki z HP.
Jest też druga strona medalu.
Twój ficzek jest tak dobry, że chce mi się wyć, że nadrobiłam już wszystko (jeśli nie wszystko, to krzycz, naprawię szybko swój błąd) i chcę więcej, a jeśli zablokujesz, nie dostanę więcej i będę smutna.
Dlatego tego nie rób.

Jednak jest jeszcze...

...jeden ważny powód...

Zakochałam się w twoim stylu i w sposobie prezentacji tego wszystkiego, więc pozwól, że będę cię męczyć głupimi komentarzami.

Kłaniam się nisko ^^

PS Jest jeszcze jeden powód. Twój blog jest jednym ficzkiem z hp, którego teraz czytam i nie chcę przestać w połowie.

 
21 lipca 2013 22:42 , Anonymous 香奈子 pisze...

Ćpam. Jeśli POŁOWA ficzka już za mną, to chcę, żeby był to początek. I proszę, abyś to uwzględniła w swoich notatkach.

 
21 lipca 2013 23:01 , Anonymous Niah pisze...

Częściej odwiedzam dzięki Tobie pocztę, nie narzekam. Ja bardzo lubię czytać komentarze! Jeszcze bardziej na nie odpowiadać.
Bo to zła wila była! A Orion nawet nie mógł się wytłumaczyć żonie, no bo jakby to wyglądało? Kochanie, wcale Cię nie zdradziłem! To wila mnie zgwałciła, przysięgam!
Wyjdź, mężu, i nie pokazuj mi się na oczy.
Wujek Fran zawsze Cię uratuje z opresji. Tru story.
Nie pomyliłaś tatusiów, to Cygnus ma wybitny problem z interesem. Nie potępiam go za to i rozumiem, że przy trzeciej dziewczynce dał sobie już spokój.
Szpiegowanie jest fajne. Najlepsze jest w yaoicach. Nawet nie wiesz ile razy chciałam tu wcisnąć takie perfidne wątki... Pocieszam się podtekstami.

Nie chcę byś straciła wiarę w fiki HP (przynajmniej nie we wszystkie) i nie chcę, byś była smutna. No i chcę, byś męczyła mnie głupimi komentarzami, bo jak mi ktoś pisze ładnie to i ja się czuję w obowiązku mu tak odpisać. A nie zawsze mi się chce.
Pozdrawiam, Niah.
Tak, to jest początek całej historii. Jeszcze długa i kręta droga przed nami.

 
21 lipca 2013 23:04 , Anonymous Niah pisze...

Niestety, przeczytałaś już wszystko. Sprawdziłam. Postaram się coś naprodukować w najbliższym czasie.
Pozdrawiam, Niah.

 
22 lipca 2013 00:00 , Anonymous 香奈子 pisze...

Dobrze, że mogłam się na coś przydać i cieszę się, że lubisz odpowiadać na komentarze. Pisałam ci już wyjaśnienie dlaczego, więc nie będę się powtarzać. ^^
Ojesu~ to byłoby takie smutne, dobrze, że nie powiedział prawdy. To byłaby hańba dla Blacków, że głowa rodu dała się zgwałcić XD
Dobra duszyczka z niego ;P
Biedaczysko. Może miał jakieś felerne nasienie? Oks. Już się nie zastanawiam, bo uznasz, że jestem dziwna. Dziewczynki zawsze spoko. Patrz tylko Cygnus jakie z nich ładne i zdolne damy wyrosły! XD
Masz dużo podtekstów. Przez ciebie wyprodukowałam w głowie nowe pary yaoi, o których nigdy bym nie pomyślała, że są fajne XD

W takim razie będę śledzić losy blogaska na bieżąco, aby nie tracić wiary, aby nie być smutną, aby cię zadręczać i w ogóle. ^^
Pocieszam się tym. Lubię dobre, długie i rozbudowane historię. Twoja jest niesamowicie dobra, więc chcę, aby trwała jak najdłuższej. I z góry życzę, aby cię zapał nie opuścił. ^^


A miałam nadzieję, że coś zostało. No nic. Czekam na nową aktualizację, zwłaszcza że pół wieku minęło od tej.

 
22 lipca 2013 12:44 , Anonymous Niah pisze...

Komentarze zawsze spoko.
Dokładnie! Przecież Walburga by się z nim rozwiodła tego samego dnia xD I do taty ze skargą, że co to on jej za męża wybrał, co się przed wilą obronić nie potrafi.
Właśnie, Cygnusiu. Spójrz, jedna wypięła się na całą rodzinę i wyszła za szlamę, druga urodziła tchórzofretkę, a trzecia jest chora psychicznie. I jak tu ich nie kochać? ♥
Ja sama, wymyślając to, wpadłam na wiele paringów, których nigdy bym nie wymyślała.
Śledź, obserwuj, wpadaj - zapraszam. A zapał to mnie już kilkakrotnie opuścił, ale zawsze wracał.
Niestety, dodają nowe rozdziały co miesiąc, średnio.
Pozdrawiam, Niah.

 
22 lipca 2013 15:12 , Anonymous 香奈子 pisze...

Popieram. Tylko krytyka na zasadzie "bo tak" nie jest spoko.
Nie wiem czy kojarzę (wszak minęły wieki odkąd widziałam family tree Blacków, ale czy Orion i Walburga nie byli kuzynostwem? Nie mam nic do tego, bo wiem, jak wyglądały związki małżeństwie u czarodziejów czystokriwstych, ale w takim wypadku na pewno znali się już od młodego. Przynajmniej tak zakładam.
Ojciec Walburgi jeszcze bardziej znienawidził by Oriona, ba, zdał by się obiektem jego kpin. Nie polubiłam tego człowieka.
No właśnie, Cygnus, ogarnij się. Córy masz jak marzenie! XD
Zacznę cię nazywać moich mistrzem potterowych pairingów. Serio. XD
Cieszę się z tego powodu, bo naprawdę chcę czytać tego bloga jeszcze długo. XD
Dobrze się składa. Zbliża się sierpień. Jest szansa.

 
25 lipca 2013 13:52 , Anonymous Niah pisze...

Byli kuzynami drugiego stopnia. Czy się znali, to zależy. Ja nie utrzymuję kontaktu z moimi kuzynami, nawet nie pamiętam bardzo ich imion.
Polluks to typowy badass. Tylko on bardziej ass niż bad.
Mam tutaj jeden taki pairing i jak się namyślę, to go dam, a jak nie, to Ci powiem jaki miał być. Bo strasznie mi się z niego śmiać chciało, jak go wymyśliłam.
Jest szansa, jest.
Pozdrawiam, Niah.

 
25 lipca 2013 22:17 , Anonymous 香奈子 pisze...

Nie znam się na tych wszystkich relacjach rodzinnych. Nie chcę cię wykorzystać, ani nic, ale czy mogłabym cię prosić o coś, co mi może kiedyś ułatwić zadanie?
Myślę, że to do niego pasuje.
Dobrze. Poczekam na ostateczną decyzję. ;)
Yupi~! ^^

ps subiectiva jest tylko dla zaproszonych czytelników?

 
25 lipca 2013 22:29 , Anonymous Niah pisze...

Ja bazuję na drzewie Blacków narysowanym przez Rowling (tu, to jest jakieś większe) i głownie na domysłach. Było np. że Dorea i Charles Potterowie mieli jednego syna, Joaśka podała, że James się później rodzicom urodził, więc zakładam (jak większość), że ten jeden syn to James. Callidora (Black) Longbottom miała syna i córkę, a tą córką prawdopodobnie była babcia Neville'a. Charis i Chaspar Crouchowie mieli dwie córki i syna, synem tym pewnie był Bartemiusz Sr., ojciec Bartyego Jr. Może kiedyś narysuję własne drzewo Blacków, jak znajdę cierpliwość pod łóżkiem.
Wiesz, że mogłam zaznaczyć, że Subiectiva jest tylko dla zaproszonych czytelników? Nie wiem, ten blog służył mi jako próbny, więc to bardzo możliwe. Zastanawiam się, czy jej w najbliższym czasie nie usunąć (chciałam bardziej skupić się na tych dwóch), ale wolę przemyśleć tę decyzję.
Pozdrawiam, Niah.

 
25 lipca 2013 23:06 , Anonymous 香奈子 pisze...

Ja też bazuję na tym drzewie i doszłam do podobnych wniosków, co ty. Naprawdę. Tylko ja nie ogarniam jak jest z tym stopniami pokrewieństwa po całości @_@ Narysuj. Chętnie na niego zerknę.
Rozumiem, też wolałabym się zastanowić dwa razy, ale ja zazwyczaj działam pod wpływem chwili. Pewnie dlatego większość moich ficzków trafia do kosza. A można prosić o wysłanie zaproszenia?

 
25 lipca 2013 23:34 , Anonymous Niah pisze...

Nie tylko Ty... Gdzieś miałam stronę, gdzie było opisane, kto to jest stryj, kto jest kuzynem, kto kimś innym i tak dalej, i tak dalej. Tutaj spróbowałam to rozrysować.
Jak się dowiem, jak to zrobić, to Ci wyślę xD
Pozdrawiam, Niah.

 
17 sierpnia 2013 02:06 , Anonymous 香奈子 pisze...

Też próbowałam to rozkminić i tylko się pogubiłam.

PS Ładny nowy szablon ;)

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna