18 sie 2013

[BEZRUCH] Punkty mocy

13 lutego 1980r.

— Merlinie, jak zimno! Nie czuję palców!
To nie był najlepszy dzień dla Jamesa Pottera.
Już od dłuższego czasu czuł, że zostanie wysłany na jakąś misję, więc jak ten głupek chodził z uśmiechem od ucha do ucha na twarzy. Gdy Moody zapytał go, czy zna jakiegoś „zaufanego” czarodzieja, Jim od razu pomyślał o Blacku i to też powiedział Szalonookiemu: „Na pewno możesz zaufać Blackowi.” Lecz gdy przyszło do misji i Moody dał mu do pomocy Blacka, James nie wyrażał zbytniego entuzjazmu.
— Łosiu, zachowaj swoje odmrożone części ciała dla siebie.
James Potter nigdy nie podejrzewał, że będzie musiał współpracować z Regulusem Blackiem.
Nawet teraz, gdzieś na jakimś odludziu na północy Szkocji, gdzie wrony zawracały, James
zastanawiał się, czemu właśnie przed nim szedł Książę Slytherinu w czarnym, grubym płaszczu z kożuchem pod spodem, a nie Łapa. Fakt, źle się wyraził, określając zaufaną osobę, bo Blacków było dwóch, ale odpowiedź była chyba oczywista?
Myślał też nad tym, dlaczego Reg w ogóle zgodził się pomóc. Z tego, co pamiętał, ten chłopak, jeżeli już o kogoś dbał, ograniczał się tylko do swoich znajomych i to też nie w jakimś wielkim stopniu. Jedyną osobą w Zakonie, którą Regulus mógł lubić, była Dorcas, od biedy Remus. Ale młody Black poszedł z nim, z Jamesem Potterem, którego cały czas nazywał „Łosiem”, od kiedy usłyszał, że Syriusz zwraca się do niego per „Rogaczu”.
Coś tu było bardzo nie tak.
Nagle postać Regulusa zatrzymała się w miejscu. James zrównał się z nim i spojrzał w tym samym kierunku. W oddali widniał ledwo widoczny mur zamku z basztami po obydwu stronach. Obaj wymienili znaczące spojrzenia.
— Mam nadzieję, że właściciel jest gościnny. — James klasnął kilkakrotnie w dłonie, próbując odzyskać krążenie w palcach.
— Mówimy o arystokratach, Łosiu. Oni nigdy nie są prawdziwie gościnni.
Regulus poprawił kaptur i wyprzedził Jamesa, nie zauważając lub ignorując jego urażone spojrzenie. Jim, chcąc nie chcąc, powłóczył nogami za nim.
Hol zamku rodziny Blishwicków był ogromny, pusty i było w nim równie zimno jak na zewnątrz, z tą różnicą, że nie wiało. James starał się stać dumnie, tak jak Reg, ale skostniałe palce u stóp i wykończone mięśnie grzbietu odmawiały posłuszeństwa. Tak więc James, wyglądając jak zniedołężniały staruszek przy wyprostowanym Regulusie, oczekiwał przyjścia gospodarza. Oczekiwali go tak obaj od jakiś dziesięciu minut.
Rogacz zerknął na zirytowane oblicze Księcia. Nie tylko jemu nie podobało się to, że Albrecht Blishwick ich zwyczajnie ignorował. James rozumiał, że można się nie spodziewać gości, mieszkając w takiej dziczy, ale nawet on wiedział, że takie przetrzymywanie przybyszów w holu jest w złym guście. Tym bardziej, gdy chodzi o głowę czystokrwistego rodu.
— Muszą mi panowie wybaczyć zwłokę, ale nie spodziewałem się gości.
Albrecht Blishwick, spasiony brunet po czterdziestce, obecnie ubrany w o dwa rozmiary za małą szatę, stanął u szczytu schodów i ani myślał, by przywitać się ze swoimi gośćmi osobiście. Jamesowi się to wybitnie nie podobało. Pamiętał, że matka zawsze powtarzała, że trzeba powitać wszystkich twarzą w twarz, by ludzie mieli do ciebie szacunek. Ten mężczyzna miał zbyt duże mniemanie o sobie, skoro miał w dalekim poważaniu to, co Reg i Jim o nim myślą.
— My również nie planowaliśmy odwiedzin, ale pogoda nas do tego zmusiła. Mam nadzieję, że panu nie przeszkadzamy? — Gdyby nie sens wypowiedzi Regulusa, Jim przysiągłby, że Black ma złe zamiary wobec Blishwicka.
Już na samym początku ustalili, że Reg mówi, a Jim robi. Żaden protest ze strony Jamesa nie wchodził w grę, bo przy tych wszystkich przesadzonych arystokratycznych uprzejmościach Potter się zwyczajnie gubił.
— Skądże. — Albrecht zwrócił się do nich w ten sam sposób. — Proszę za mną.
Jamesowi i Regulusowi nie pozostało nic innego, jak ruszyć skostniałe nogi i pójść za gospodarzem. Black dotknął jamesowego ramienia, zwracając na siebie uwagę.
— Nie ma w ogóle służby.
— Twarze wszystkich obrazów są w cieniu. Normalnie w ten sposób się nie honoruje rodziny — dodał automatycznie Jim.
— Więc Blishwick ma coś do ukrycia.
7 lutego 1980r.

— Waszym zadaniem będzie przekonanie Albrechta Blishwicka do przejścia na naszą stronę. W przeszłości jego rodzina zajmowała się tak zwanymi „punktami mocy”. Wiecie, co to takiego? — Moody zmierzył ich swoim zwyczajnym, nieprzychylnym spojrzeniem człowieka, któremu nic się nie podoba.
— Punktami mocy określa się miejsca, gdzie przecinają się podziemne źródła magiczne. Aczkolwiek nikt nigdy nie udokumentował, że takie istnieją. — James czuł się trochę jak na odpowiedzi w szkole. Z tą różnicą, że za przeciwnika miał prymusa w postaci Rega Blacka.
— Dokładnie. Podobno w swoich bibliotekach Blishwickowie mają to wszystko ładnie opisane. Wiemy, że Sami-Wiecie-Kto ma zamiar przeprowadzić jakiś rytuał. Wiedza, gdzie może się odbyć, jest nam potrzebna. Postarajcie się tego nie spieprzyć.
13 lutego 1980r.

Pokój, który dostał James, był przytulny. W miarę. Najważniejsze, że był kominek, wanna wypełniona ciepłą wodą i potrawka z kurczaka na stoliku. Jim wygrzewał się właśnie w wodzie, czując jak wraca mu czucie do małych palców u stup, gdy ktoś zapukał do drzwi.
— Proszę.
— Potter, musimy… mogłeś mnie ostrzec, że bierzesz kąpiel. — Regulus zastosował taktyczny odwrót, zdegustowany postawą Jamesa, gdy Potter go zatrzymał:
— Czekaj. Wejdź, zaraz wyjdę.
— Lepiej nie wychodź. — Reg obrzucił go zirytowanym spojrzeniem i usiadł na fotelu znajdującym się najbliżej kominka. — Nie mam ochoty, by oglądać twoje ciało częściej, niż to absolutnie konieczne.
James nie rozumiał, z czego Regulus robił problem. Jim, będąc małym podrostkiem, często kąpał się nago z dziećmi sąsiadów w basenie, a z Jeną Selwyn z naprzeciwka prawie codziennie. Widać w środku Londynu i w centrum rodziny Blacków nagość nie była już tak naturalną rzeczą, jak w Dolinie Godryka.
— Z tego, co zdążyłem zauważyć, służby faktycznie nie ma i albo Blishwick naprawdę żyje tutaj sam, odcięty od cywilizacji, co jest bardzo naciągane, albo na kogoś czeka. Jakby nie było, musimy robić dobrą minę do złej gry, ale uważam, że nie zaszkodzi się rozejrzeć po zamku i sprawdzić, gdzie ukryte są rodzinne zbiory i zapoznać się z nimi zawczasu.
— Uważasz, że jest możliwość, by Sam-Wiesz-Kto chciał przeprowadzić rytuał w tym miejscu? — Jim usiadł w wannie i oparł łokcie o jej brzeg. Odgarnął mokre włosy do tyłu, a przynajmniej się starał, bo jego czupryna – mokra czy nie – stawiała ten sam opór, co zazwyczaj.
— Nie, no co ty. — Reg zrobił dłuższą pauzę. — Wiem, że łatwo założyć, że punkt mocy jest w jakimś miejscu, patrząc na metropolie. Dawniej ludzie, głównie czarodzieje, zakładali miasta właśnie w takich miejscach, albo nieopodal nich, a w centrum punktów odprawiali swoje czary i obrzędy. A to jest totalne pustkowie bez żywego ducha. Dobre na jakąś bazę lub coś w tym guście, ale nikt tutaj nie będzie czarował.
— Więc co tutaj robi zamek rodziny, która ponoć badała te punkty? I skąd ty to wiesz? Przeczytałeś, jak Remus, „Historię Hogwartu”?
Całkiem inaczej się miała sprawa z cierpliwością Jima, gdy chodziło o wymądrzającego się Lunatyka, niż gdy James musiał wysłuchiwać Regulusa. Prawdopodobnie chodziło o ich wzajemną nienawiść z lat szkolnych, chociaż dopiero teraz, po skończeniu szkoły, Jim zdał sobie sprawę, że nie pamiętał jej przyczyny. Uprzykrzali sobie życie tak długo, że w końcu zapomnieli, dlaczego w ogóle zaczęli. A przynajmniej James zapomniał.
— Nie wiemy, czy długie przebywanie blisko punktu mocy nie ma jakiś negatywnych skutków. Może to właśnie najbezpieczniejsza lokalizacja? I nie, nie czytałem „Historii Hogwartu”. Nie wszyscy Ślizgoni to imprezowicze pokroju Syriusza czy kujony jak Severus. Niektórzy interesują się światem, ot tak.
— Mówisz jak Jena.
Regulus popatrzył na niego dziwnie. Przez chwilę wyglądał jakby nie wiedział, co powinien zrobić, więc podrapał się po policzku, patrząc w jakiś punkt na ścianie.
— Nadal jesteście razem?
Jennefer Selwyn była córką Jonah Selwyna i Anabelli Gamp. Miała starszego brata, Christophera, który był rok starszy od Jamesa, i trzy lat młodszą od Regulusa siostrę, Katherinę. Selwynowie mieszkali naprzeciwko Potterów od kiedy James sięgał pamięcią, a Jena była jego dobrą przyjaciółką. Traktował ją jak młodszą siostrę, której nigdy nie miał. W szóstej klasie Jamesa Regulus zaczął się interesować Jennefer, ale dopiero w środku siódmego roku, gdy on, Syriusz, Remus, Peter i reszta już skończyli Hogwart, Jena przyznała się Jamesowi, że są parą. Potter był sceptycznie nastawiony do tej znajomości, bo nie uważał młodszego Blacka za dobrą osobę (co było strasznie dziecinne, biorąc pod uwagę, co się stało pod koniec siódmej klasy, ale to James wolał wyrzucić z pamięci).
— Tak, nadal jesteśmy razem — przyznał Reg, poprawiając się w fotelu.
— Słyszałem, że Jena wyjechała.
— Tak. Mieszka teraz za granicą. Niezbyt… dogadywała się z matką i stwierdziła, że nie chce też robić kariery w angielskim Ministerstwie Magii. — James widział, że Regulusowi wybitnie nie leży mówienie o Jennefer, co było dziwne, ponieważ Jena była piękną i mądrą kobietą z dobrej rodziny, którą powinno się chwalić, a nie się jej wstydzić.
— Gdzie teraz mieszka? — Jim dalej drążył temat, obserwując rosnące zniecierpliwienie Regulusa.
— Skoro sama ci nie powiedziała, to raczej nie chce, byś wiedział, Łosiu. — I to był moment, w którym złota cierpliwość Blacka gdzieś się ulotniła i nie powiedziała, kiedy wróci. — Za pół godziny będą Walentynki, a ja jestem wraz z tobą na skraju północy, naprawdę daleko od mojej dziewczyny. Może utniemy sobie teraz pogawędkę o twojej żonie, by umilić sobie czas, czy weźmiemy się w końcu do roboty?
James skrzywił się, gdy Regulus trzasnął za sobą drzwiami.
— Dlatego nie jestem zwolennikiem związków na odległość…
14 lutego 1980r.

— To moja stopa, Potter.
— Wybacz.
I pomyśleć, że pod tą peleryną mieściło się czterech siedemnastolatków, podczas gdy teraz on i Regulus mieli trudności, by się normalnie poruszać. Wróć. To Reg sprawiał trudności, odsuwając się od Jamesa, a Jim nie palił się do tego, by przytulać się do pleców Blacka.
Zamek z zewnątrz sprawiał wrażenie nudnego prostokąta z oczywistym układem korytarzy. Po dłuższych oględzinach James miał wrażenie, że jeżeli zaraz zobaczy znikające schody, to poczuje się jak w Hogwarcie. Architekt musiał być pijany albo ślepy. Ewentualnie pijany oraz ślepy.
— Mijaliśmy już ten obraz, Reg.
Faktycznie. Kościsty staruszek w pomarańczowej szacie z rozdwojoną, szarą brodą już trzeci raz podrygiwał, szukając ich wzrokiem. Zgubili się, chociaż żaden nie ośmielił się powiedzieć tego na głos.
— Może zapytamy obrazy o drogę? — Jim szeptał najciszej jak potrafił, ale w tej przerażającej ciszy jego głos wydawał mu się nieprzyzwoicie głośny.
— By wygadały Blishwickowi? Nie wiem jak jest u ciebie w domu, Łosiu, ale u Blacków ucina się palce potencjalnym złodziejom.
— Słyszysz?
Obaj zamilkli i zastygli w miejscu, nasłuchując miarowego stukania. Ktoś szedł w ich kierunku. Widzieli łunę światła na ścianie, a po chwili zza zakrętu wyłonił się Albrecht Blishwick, w tej samej przyciasnej szacie, co wcześniej, chociaż było grubo po północy i każdy szanujący się czarodziej powinien spać.
— Zgubiliście się, panowie?
James przełknął ślinę. Byli pod peleryną-niewidką. Do tego stali w cieniu, a Blishwick był oślepiany przez swoją świecę – jakim cudem ich tutaj zauważył? Zaobserwował kątem oka, że Regulus wyciąga z prawego rękawa różdżkę.
— Bardzo nieładnie jest celować w gospodarza.
Usta Albrechta Blishwicka drgnęły, a później cała jego twarz zaczęła się kurczyć i rozkurczać. Skóra pod szatą falowała. James słyszał jak gdzieś obok nich potoczył się jeden z guzików, który nie był w stanie przytrzymać materiału na rosnącym brzuchu. Cały mężczyzna zaczął się powoli nadymać, a jego kończyny wydłużać. Potter nie przyglądał się dalej przemianie Blishwicka, ponieważ obaj z Regulusem zrzucili z siebie pelerynę i pognali na oślep przed siebie, z dala od przeistaczającego się monstrum.
Skręcili raz w lewo i prawo, ale po chwili ściana za ich plecami runęła, a przez otwór przeszedł potwór. Wyglądał trochę jak pająk. Kadłub był napuchnięty, wystawiony brzuchem do góry, a kręgosłup miał wygięty w nienaturalny łuk. Z twarzy Blishwicka wystawały dwa kły. Cała jego głowa była odwrócona o sto osiemdziesiąt stopni. Ramiona i nogi były wykręcone na odwrót względem tułowia. Miały dwa razy większą długość i zakończone były szponiastymi rękami. To dzięki nim potwór  tak szybko się przemieszczał.
Reg posłał kilka nieznanych Jimowi klątw w stronę potwora. Tylko jedna trafiła w staw tylnej nogi, rozbryzgując dookoła krew, kawałki mięśni i kości. James próbował potraktować potwora Drętwotą a nawet Petrificusem, ale zaklęcia odbijały się od niego, jakby otoczony był tarczą.
— Ruszaj się!
Monstrum rzucało się chwilę po stracie kończyny, zanim zaczęło dalszy pościg. Regulus Bombardą wyważył dziurę w ścianie, by znaleźć drogę wyjścia. Na raz owiał ich zimny podmuch, a przez otwór widzieli jasny, nawet pomimo ciemności, śnieg. Problem polegał na tym, że byli wyjątkowo wysoko, a dach dobudówki przerażająco nisko.
Usłyszeli dobiegający z niedaleka wrzask potwora. Regulus, niewiele myśląc, wypchnął Jamesa na zewnątrz i sam chciał wyskoczyć. Blishwick był jednak bliżej niż myślał i zamachnął się łapą, zahaczając o bok Rega i odrzucając go kilka metrów od zamierzonego celu.
James zdrowo huknął o dach przybudówki. Zdążył się przekręcić na plecy, gdy zauważył, że monstrum idzie w jego stronę.
Confringo! — Rzucił zaklęciem w kierunku blanek. Przeturlał się i spadł z budynku. Usłyszał jak zniszczony fragment muru spada na potwora, ale nie zamierzał sprawdzać, czy trafił. Zerwał się na równe nogi, chociaż mięśnie stanowczo zaprotestowały i pobiegł wzdłuż ściany.
Nie miał pojęcia, gdzie jest Regulus i czuł, że zaczyna panikować. Okazało się, że potwór jednak nie zginął, ponieważ o mało nie oderwał Jamesowi głowy, zamachując się na niego z góry. Potterowi udało się odejść na tyle, by zauważyć, że teraz monstrum na niesprawne dwie kończyny i może się tylko czołgać za pomocą dwóch przednich. To jednak nie sprawiało, że było mniej niebezpieczne.
Lacarnum Inflamare!
Kula ognia popędziła w stronę Blishwicka, ale on uniósł cały swój ogromny kadłub na dwóch przednich kończynach i uskoczył w bok. James jeszcze kilkakrotnie próbował go trafić, ale stwór, wbrew pozorom, był niewiargodnie szybki. Dopadłby Jamesa, gdyby ten nie rzucił zaklęcia tarczy i nie skoczył w bok.
Stwór zaryczał, unosząc łapę do góry, stojąc tylko na jednej. Wyglądał jak jakaś groteskowa rzeźba zbroczona krwią.
Avada Kedavra!
Zielony błysk zanurzył się w brzuchu potwora. Blashwick zachwiał się niebezpiecznie i runął na prawo, martwy. James spojrzał w kierunku, z którego nadbiegło zaklęcie. Regulus klęczał w śniegu, przyciskając prawą rękę do prawego boku, a lewą nadal miał wycelowaną w stronę potwora. Potter ze swojego miejsca widział, że Black ma wypieki na policzkach.
Chwilę później Reg wypuścił różdżkę i runął twarzą w śnieg.
20 lutego 1980r.

James streścił Moody’emu przebieg misji, wycinając z niej fragment o zaklęciu niewybaczalnym i to, że próbując trafić Blishwicka, podpalił akurat tę część zamku, w której była biblioteka i że w tamtym momencie wolał ratować Regulusowi życie niż ocalić stos książek.
— Bardzo ładnie, Potter. Bardzo ładnie. Może mi jeszcze powiesz, że Blishwick trzymał w stodole akromantule, a na strychu Krótkopyska Szweckiego? — Moody uderzył pięścią w biurko, przy którym siedział, aż zatrzeszczało ostrzegawczo. — Powiem ci coś, Potter. Skrewiłeś. Ty i Black. Tylko, że Black bardziej, bo jest teraz ranny. To była prosta misja, rozumiesz? Prosta! — Alastor ponownie uderzył pięścią w drewno.
James zamknął oczy. To nie miało sensu i on dobrze o tym wiedział, ale przecież Regulus sam nie rozciął boku i nie połamał dwóch żeber! Rogacz nawet teraz miał przed oczami Blacka leżącego na czerwonym od krwi śniegu. Drugi raz widział Regulusa Blacka we krwi i po raz drugi to była jego wina.
— Zawaliłeś sprawę po całości, Potter. Idź sobie popłacz do żony albo do Blacka, bo nie mogę patrzeć na twoją durną gębę.
Moody mało grzecznie wyrzucił go ze swojego tymczasowego gabinetu w kolejnej tymczasowej bazie Zakonu. James faktycznie poszedł do Regulusa.
Młody Black leżał na starym, sprężynowym łóżku pod idealnie białą pościelą i czytał książkę, którą dostał od Remusa. Jego twarzy była bardziej blada niż zazwyczaj, a czoło błyszczało się od potu. Szpon potwora był zatruty, więc rana goiła się powoli i paskudnie. Reg spojrzał na Jamesa i zamknął książkę, układając ją równiutko przed sobą.
Rogacz odwrócił krzesło oparciem do łóżka i usiadł na nim okrakiem.
— Po twojej minie wnioskuję, że ten wasz brzydki dowódca mało delikatnie powiedział, że zawaliliśmy sprawę.
James kiwnął głową. Westchnął.
— Reg, nawet nie wiesz jak mi przykro… — zaczął, próbując w jakiś sensowny sposób przeprosić Księcia.
— Już to kiedyś od ciebie słyszałem. — Regulus nie patrzył na niego. — Jim, żeby była jasność – nie mam ci za złe tego, co zdarzyło się w Szkocji, to jak nie mam za złe ci tego, co zdarzyło się w Zakazanym Lesie. To był wypadek. Wypadki chodzą po ludziach i dopóki udaje mi się je przeżyć, jest dobrze.
James zacisnął ręce na oparciu krzesła. „Jim” w ustach Regulusa brzmiało tak miękko, że Potter naprawdę chciał uwierzyć, że to nie jego wina. Ale to nie była prawda.
— Przynoszę ci pecha. — Zaśmiał się nerwowo, czochrając swoje włosy. Zdjął okulary i rozmasował oczy.
Reg uśmiechnął się lekko, nie komentując tego w żaden sposób.
— Dlaczego się zgodziłeś? —  To pytanie od dłuższego czasu męczyło Jamesa.
— Na co?
— By pomóc mi w tym zadaniu.
Regulus patrzył na niego dłuższą chwilę. Miał bardzo wąskie źrenice od ostrego światła, przez co jego brązowe oczy wydawały się jaśniejsze niż były w rzeczywistości.
— Ponieważ prosiłeś o pomoc Blacka, Łosiu.
22 lutego 1980r.

Lily postawiła na stole dwa kubki z gorącą herbatą, poprawiła spódnicę i usiadła na kanapie obok Jamesa. Długo dmuchała, by ostudzić napój, zanim się go napiła.
— Dlaczego akurat Regulus Black? — Ton Lily był spokojny i wyważony. Jim dobrze wiedział, że jest na niego zła. Zawsze była na niego zła, gdy wracał z misji. Już sam fakt, że James robił przyśpieszony kurs aurorski wprowadził panią Potter w szał, ponieważ nie chciała, by jej mąż wykonywał tak niebezpieczny zawód.
— Właściwie to nie miał być on. Chodziło mi o Syriusza. Myślałem… myślałem, że on wróci, jeżeli usłyszy, że jest potrzebny. — James potargał swoją ciemną czuprynę.
— Dlatego zdecydowaliście się wtajemniczyć obcą osobę w tajemnice Zakonu? Ponieważ myślałeś, że to będzie Syriusz? — Lily zacisnęła usta tak mocno, że aż jej pobielały wargi.
— Tak. Mniej więcej dlatego.
— Nie wziąłeś pod uwagę tego, że Regulus Black mógł posłać ci Avadę w plecy, prawda?
— Lily, proszę… — Jim położył jej rękę na kolanie, ale kobieta ją z niego zdjęła.
— Nie liluj mi tutaj. Ani przez chwilę nie pomyślałeś o tym, co powiedziałabym naszemu synowi lub córce, gdybyś umarł. James, czas w końcu dorosnąć. Masz rodzinę, spodziewamy się dziecka, a ty dalej bawisz się w bohatera.
— Regulus powiedział, że przekaże tajemnice Voldemorta dla Zakonu — wypalił Jim, by nie słuchać gorzkich słów żony.
Lily wylała herbatę na śnieżnobiałą serwetkę, którą dostała od Marleny w prezencie ślubnym. Rogacz patrzył na jej drżącą dłoń, którą przyciskała do ust. Nie trzeba było być geniuszem, by zgadnąć, że jej mąż był na misji ze Śmierciożercą, który naprawdę mógł go zabić w każdym momencie.
James wstał i wyszedł z salonu.

Etykiety: , , , , , ,

Komentarze (18):

18 sierpnia 2013 21:21 , Anonymous 香奈子 pisze...

Za chwilę strzelę spektakularnego focha z przytupem, bo nie wiedzieć czemu, blogger łaskawie nie powiadomił mi, że na bezruchu nowy post. Ale to wcale nie mi nie przeszkadza...

Jaram się. Jaram się. Jaram się! ❤

Tak się zastanawiam, kiedy Niah rzuci nową porcją pyszność, bo zaczęłam się robić głodna wrażeń, a tu proszę! XD

Jestem zaskoczona, że Regulus (o ile dobrze zrozumiałam!) należy do Zakonu, tak bardzo, że musiałam kilka zdań przeczytać dwa razy, aby się upewnić czy zajarzyłam i czy tekst nie zawiera zbyt wielkiego stopnia trudności. Coś pięknego, coś pięknego, bardzo pięknego! xD

Kocham twojego JamesxRegulus, to jest takie urocze, że aż nie mogę nie uśmiechać jak głupek do monitora i jeszcze ten "Łoś". Cóż za artystyczna dusza z tego naszego Regulusa! XD Poza tym Regulus jest tak subtelny, że ja nie mogę i jak tu go nie kochać? XD

Za pół godziny będą Walentynki, a ja jestem wraz z tobą na skraju północy To zabrzmiało jak miłosne wyznanie (pieprzyć ciąg dalszy wypowiedzi!) ❤

A miałam taką nadzieję, że się pocałują, gdy Regulus do Jamesa powiedział JIM >.<

Podobał mi się przebieg tej misji, zakończenie trochę mniej. Nie spodziewałam się, że Black potraktuje czarodzieja Avadą, ale to chyba jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji.

Czym był ten facet? Animagiem? Czy zwłokami, w których mieszkało zwierzę?

A jednak Regulus nie jest w Zakonie... I gdzie podział się do diaska Syriusz? Bardzo skomplikowane!

A idź Lily, ja chcę Regulusa, nie ciebie~! *foch*

Nie wierzę, że Regulus byłby zdolny użyć na Jamesie Avady od tyłu, od przodu mogłabym jeszcze uwierzyć…

I znów przerażająca większość komentarza jest u głupotach. Nie bij!

Pozdrawiam,
Kanako.

 
18 sierpnia 2013 22:29 , Anonymous Niah pisze...

Podobno blogger ostatnio jakieś fochy strzela, Ginger też się skarżyła, że na evelyn-grant nie powiadamia jej czytelników o nowościach. Nie, ja nie chce, by u mnie było tak samo :<
Miał być tekst z tego wcześniejszego razu, gdy Reg został ranny, ale przecież ja wszystko lubię robić od dupy strony.
Regulus został poproszony o pomoc, ale ostatecznie tak, należy do Zakonu. Piękne są jego akcje z Jimem, wszystkie. ♥
Ale tutaj nie ma żadnego JimxReg xD To duet, nie para! Trzymam własne yaoistyczne zapędy na wodzy xD
Regulusem pisze mi się sto razy lepiej niż Syriuszem, bo on jest taki szczery i kochany.
Zrobię dla ciebie kiedyś remake'a z yaoistycznym happy endem. Może nie akurat tego, ale już wiem jakiego!
Jak widziałaś, standardowe metody nie działały, trzeba było sięgnąć do drastyczne środki. W końcu ktoś musiał Jamesa uratować! Inaczej tego "Jim" by nie było!
Kiedyś będzie wyjaśnione, czym był. Ale to przy innej okazji.
Tak, Reg nie wziąłby Jima od tyłu, tak z zaskoczenia. Od przodu, owszem. Po bożemu.
Pozdrawiam, Niah.

 
18 sierpnia 2013 23:34 , Anonymous 香奈子 pisze...

Uroczy ło... jelonek! XD

Właśnie widzę i to takiego, że głowa mała i zmusza mnie do tego, aby sprawdzała kilka razy dziennie linki. Okrutnie z jego strony, okrutnie.

I tak jest pięknie. Miłość rozkwita, Potter z Blackiem się kochają, cóż moja fanowskie serduszko może chcieć więcej? ❤

Wiem, że nie ma, ale pomarzyć zawsze warto, poza tym chyba można interpretować tekst do woli, nie? :D Chcę więcej takiego duetu! Nie pogardziłabym też Syriuszem i Seversuem! XD Ja się staram, ale fangirls to zło! :D

Pisz więcej o Regulusie. Pisz, bo Reg jest taki uroczy, że chętnie bym go przytuliła! ^^

Serio? Dla mnie? Wzruszyłam się ❤ I nie mogę się doczekać! ^^

Tak, wiem. I cieszę się, że seksowne usta Regulusa wymówiły miękko "Jim". ;)

Reg woli seks po bożemu? A więc muszę czekać na ich ślub? :<
Soraski. Wieczorami mi odwala i mam skojarzenia @_@

 
18 sierpnia 2013 23:46 , Anonymous Niah pisze...

Ten jelonek był robiony z miłości do jelonków, ale skoro jeleń grał główne skrzypce w dzisiejszym poście, to czemu nie xD Aczkolwiek powinnam tam dać łosia, #noale.
I jak ja napiszę teraz kolejny tekst pt. "Duet Potter-Black znowu w akcji!", gdy rzucasz we mnie podtekstami xD
Interpretuj jak Ci się podoba. Ale podziel się tą interpretacją.
Już myślę jak to zrobić. Przykro mi, tekst przekrojowy o Regu odejdzie na drugi plan, ponieważ będę musiała napisać teoretycznie podwójny tekst o czymś innym.
Wszyscy Blackowie mają seksowne usta, ale my i tak wiemy, kto ma najseksowniejsze.
Tak. Wyjadą do Holandii, by zawrzeć akt małżeński, a później tylko wypatrywać okazji, do wjechania z kamerą do sypialni.
Pozdrawiam, Niah.

 
19 sierpnia 2013 00:24 , Anonymous 香奈子 pisze...

#noale mam nadzieję, że Regulus się strzeli spektakularnego focha! On jest potrzebny do owocnej współpracy.

Dasz radę. Zdolna z ciebie bestia. Najwyżej będziesz improwizować. XD Poza tym jak mogę nie walić podtekstami, gdy ty dajesz mi taką upojną notkę i takie smaczki? Regulus miał taką szansę mu do wanny zajrzeć… Ach, Reg. Wiem, że chcesz zachować pozory przyzwoitości, ale weź przestań i patrzaj, gdzie cię proszą! 8D

Staram się być na bieżąco. ;)

Każdy tekst twojego autorstwa jest dobry, więc naprawdę jestem łasa na każdą postać. XD Resztą nie pogardzę ^^

Oczywiście, bo TEN Black już dawno złamał kanon seksowności swojego rodu ;P

Mniam~! To jest bardzo sensowny scenariusz. Aż żal patrzeć na niektóre romanse, gdy kroi się taki!

 
19 sierpnia 2013 00:44 , Anonymous Niah pisze...

Miałam tutaj napisać sensowny komentarz, ale podczas szukania zdjęć do nagłówka, trafiłam na TO foto Gasparda Ulliela (który mi się zawsze kojarzył z Regulusem) i dodałam sobie taki oto tekst w głowie: Bierz mnie, James. *fangirling mode on*

Kto tam go wie. A jak mu Syriusz budyniu nie zrobi? Może wtedy zrezygnować z udziału w Bezruchu. Fundamentem porozumienia Reg-Syriusz był budyń!
Ja zawsze improwizuję xD Wszystkie moje taksty miały wyglądać całkiem inaczej w pierwotnym założeniu, a wychodzi jak widać.
Bo to post bez ograniczenia wiekowego, Regulus nie dostał pozwolenia na zboczeństwa.
Your sexy mouth are good. But mine is PERFECT!
Skoro tak ci się podobają pairingi z Bezruchu, których być nie powinno, to kiedyś powiem Ci, jaki pairing miał być w oryginale i nawet napiszę do tego historię. A zaprawdę powiadam Ci, wymyśliłam go w mhrocznych okolicznościach. Jednym z bohaterów jest Rudolf, a z kim, jak i gdzie to się domyśl xD
Pozdrawiam, Niah.

 
19 sierpnia 2013 00:58 , Anonymous 香奈子 pisze...

Sensowne komentarze nas nie loffciają, ale nie szkodzi. XD O jesu~! Moje serduszko zaraz sfiksuje od nadmiaru „achów” i „ochów”. To jest takie piękne, że nie mogę *uczy się oddychać bez oddychania* ❤ Ty nawet nie zdajesz sobie sprawę jak bardzo nakręcasz moją miłość do JeGuls(a). XD

Myślisz, że budyń byłby dobrym... Oks. Nieważne. Syriusz, no, brat ładnie na ciebie patrzy i nawet się uśmiecha. Szoruj po budyń i to migusiem, w podskokach! Dlaczego znów TO zrobiłaś?! ^^'

Wychodzi tak, że nie mogę oderwać ocząt od monitora. Coś pięknego! 8D

*wyobraża sobie Regulusa, który prawi takie morały Syriuszowi* XD

Znaczy no... ja ogólnie jestem bezwarunkową fanką kilku pairingów z hp i to samych homo @_@ W sensie, że Lestrange? *nie ma pomysłu na tytuł* Stawiasz mnie przed trudnym wyzwaniem!

 
19 sierpnia 2013 01:08 , Anonymous Niah pisze...

Ty wyznajesz Jegulus, a wyznaję Remes ♥ Każdy wie, kto jest górą w tym związku!
Ja nie myślę o budyniu zbyt często i Ty wiesz dlaczego.
Nic nie robię! Ja po prostu wymieniam się z Tobą komentarzami.
Mam ochotę Ci powiedzieć, ale to byłoby zbyt proste. Zróbmy tak: Lestrange mentors Sirius. Puszczam wodzę Twojej fantazji.
Pozdrawiam, Niah.

P.S.
Z cyklu: co by było gdyby... Syriusz był transwestytą. To byłoby ZŁE.

 
19 sierpnia 2013 01:16 , Anonymous 香奈子 pisze...

Mi pasuje ten i ten układ! Są idealne! ❤ Tyle, że nie mogłam sobie nazwać RegxJim, ale zapodałaś bardzo ładną nazwę ^_^

I podrzucasz mi nową gejzą, bo widzisz, BlackxBlack też mi pasuje @_@

Że niby RudolfxSyriusz? XD Znaczy ten... ja chyba na Lestrange zbyt mało uwagi zawsze zwracałam w takim razie! XD

PS Syriusz, nie rób taaaaak! Walburga nie byłaby wtedy dumną matką, a Regulus nigdy więcej nie zjadłby z tobą budyniu!

Myślisz, że Syriusz o tym skrycie marzy?

 
19 sierpnia 2013 12:49 , Anonymous Niah pisze...

Zaraz wyjdzie, że Regulus i Jemes są jak klocki lego, pasują do siebie w każdym układzie.
Widzisz, moje pierwsze spotkanie z braćmi Black zaczęło się właśnie od BxB. Od tamtej pory kocham ich obu.
Brawa dla tej pani!
No bo Lestrange odciągnął Syriusza od paczki, a później nad nim skakał (to wszystko jest już w opowiadaniu. Pośrednio bądź nie), więc moja wyobraźnia poszła o krok dalej i ja miałam naprawdę dobrze rozbudowany ten wątek, że byli parą, ale Rudolf zerwał z Syriuszem (sic!), ponieważ został zaręczony z Bellą. Jak to później Syriusz przeżywał...
Jak to dobrze, że Syriusz jak za duży, by zmieścić się w rzeczy matki! Oboje by tego nie przeżyli.
Myślę, że Syriusz chce być przede wszystkim sobą. Kto wiem co robi w pokoju, jak nikt nie patrzy?
Pozdrawiam, Niah.

 
20 sierpnia 2013 00:49 , Anonymous 香奈子 pisze...

A dlaczego nie? XD
Serio? To musiał być zdecydowanie jakiś dobry fan fiction. Gdy mówią komuś o tym pairingu, większość się krzywi, a ja nie rozumiem dlaczego. Nie żeby Snarry było normalne i niepatologiczne >,<
Teraz pamiętam, pamiętam! Ja serio za mało uwagi na Lestrangów zwracam, to aż przykre! Aż sobie wyobrażam tę traumę Syriusza. Dlaczego zrezygnowałaś z pomysłu? ;)
Chyba nie chce wiedzieć... XD

 
20 sierpnia 2013 10:48 , Anonymous Niah pisze...

Nie, to nie był ff. Pisałyśmy z koleżanką RPG'a i tak jakoś mi się spodobało to połączanie. Jeszcze nie czytałam ŻADNEGO dobrego ficka SyriuszxRegulus, gdzie Syriusz nie byłby uległą ciotką, a Reg do bólu słodki. Blee.
Ja tam ogólnie Snape'a i wszystkich pairingów z nim nie lubię. Chociaż nie, powinien być z Lily, wtedy James byłby wolny!
Zrezygnowałam z tego pomysłu, ponieważ mam lepszy. Poza tym, tam było za dużo kombinacji i Reg na tym ucierpiał, a Ragulus jest jedną z nielicznych postaci, której krzywdzić nie lubię (serio, umarł w oryginale. Większej krzywdy mu już się zrobić nie da).
Pozdrawiam, Niah.

 
20 sierpnia 2013 13:51 , Anonymous 香奈子 pisze...

Rozumiem. Nie szukałam jeszcze fan fiction, bo bezruch mnie zadowala po całości ;) Ale mogę sobie wyobrazić, jak ludzie potrafią gwałcić kanon.
Nie do wiary! W końcu znalazłam osobę, która Snape'a nie lubi. Aż cieplej się na serduchu robi XD Ale Severus chyba to usłyszał, bo coś w tagach delikatnie ucieka @_@ No i też jestem za tym, że powinien być z Lily, bo za nią też nie przepadam.
Dla mnie Reg to jedyny z nielicznych postaci HP, który zasługiwał na miano bohatera, także no. Nie dość, że umarł, to jeszcze mało go było :(

 
20 sierpnia 2013 15:12 , Anonymous Niah pisze...

Strasznie miło mi to słyszeć :) Nawet nie chcesz wiedzieć, co ludzie potrafią wymyślić i jeszcze w jak fatalny sposób potrafią to napisać!
Snape mnie zawsze wkurzał. Może tam w ostatniej części trochę zyskał w moich oczach, ale nie na tyle, bym zapomniała o poprzednich sześciu książkach.
No właśnie nie wiem, co on wyprawia! Stać równo w szeregu z innymi nie chce ==.
Samego Harry'ego to ja też nie bardzo lubię, więc gdyby go nie było, wcale bym nie płakał. Ale wtedy w ogóle by cykl nie powstał i pozostaje pytanie, które mniejsze zło wybrać.
Imię Regulusa to Lwie Serce, a Lwy są waleczne. Dlaczego takiemu Garnkowi (ang. pot) poświęcono siedem książek, a mojemu Lwiątku raptem kilka stron :<?
Pozdrawiam, Niah.

 
29 sierpnia 2013 17:42 , Anonymous Megalomanka pisze...

Ok, a więc od początku: Sama nie wiem, skąd się tu wzięłam. Miałam ten blog zapisany w zakładkach od jakiegoś czasu, żeby w wolnej chwili go przeczytać, ale jak na niego trafiłam? Nie wiem, może przez jakąś ocenialnię albo zabłądziłam u kogoś w linkach. No nieważne.
A więc, tak na świeżo: podoba mi się!
Ale wiesz co? Jak przeczytałam pierwszy rozdział pomyślałam sobie, że to opowiadanie bardzo mi przypomina jakieś inne ff. Chwilę musiałam pokombinować, żeby sobie przypomnieć tamten tytuł (w końcu miałam ostatnio dość długawą przerwę od blogów) i w końcu mnie olśniło. "Pochmurne dni"! Wpisałam adres, ale niestety powitał mnie komunikat, że takiego bloga już nie ma. Ok, no zdarza się. Wróciłam tu z powrotem, spojrzałam na Twój nick i szczena mi opadła. Niah. Cholera, czy to nie była ta od pochmurnych? :D Nie wiem, może coś pomieszałam. Ale jeśli to faktycznie Ty prowadziłaś tamto opowiadanie, to mogę Ci z miejsca pogratulować wypracowanego stylu, który zapada w pamięć, bo od razu powiązałam te dwa teksty!
I co jeszcze mogę powiedzieć?
Generalnie zazwyczaj średnio jestem przekonana do tekstów odbiegających od kanonu, ale jeśli ktoś prezentuje w miarę trzymającą się kupy całość, to zazwyczaj się wciągam. A Ty nie tylko budujesz solidną fabułę, ale jeszcze do tego świetnie operujesz słowem, bardzo podoba mi się Twój styl i z pewnością chętnie tu będę zaglądać ;)
Aha! Zapomniałabym o jeszcze jednej sprawie - przechrzczenie ROGACZA na ŁOSIA skradło me serce! :D

 
29 sierpnia 2013 20:13 , Anonymous Niah pisze...

To teraz z mojej strony: Wchodzę na pocztę, widzę informację o nowym komentarzu. Zaraz, Megalomanka? Czyżby chodziło o TĘ Magolamankę? Chwilowe rozeznanie w profilu i bum! Spotkamy się znów. Tytuł twojego opowiadania jest dwuznaczny.
Tak, tak. To ja, Niah, kłaniam się nisko i rumienię na wieść, że ktoś jeszcze Pochmurne dni pamięta.
Zmieniła mi się mocno koncepcja, podczas pisania Pochmurnych, dlatego przeniosłam się na Aberrację, by zacząć pisać Bezruch. Moim zdaniem to była jedna z lepszych decyzji, jakie podjęłam odnośnie tego opowiadania.
Tak w ogóle, Ty czytałaś jeszcze wersję Onetowską, prawda? Ach, kiedy to było! Siedzę i gęba mi się cieszy, jak czytam Twój komentarz, bo tyle czasu minęło odkąd ostatni raz jakiś czytałam! Wiesz, że Pochmurne powstały w 2011r.? To było dwa lata temu! Odnaleźć czytelnika po takim czasie - niezapomniane uczucie.
Zapraszam, zapraszam. Rozgość się, zrób sobie herbaty, przynieś ciasteczka i podziel się ze mną wrażeniami, po przeczytaniu Bezruchu.
Powiem, że jestem w szoku, że ktoś mnie rozpoznał po STYLU. To ja w ogóle mam jakiś styl? Przyznaj, mówisz o mojej nieumiejętności tworzenia poprawnego szyku zdania. *śmiech*
Staram się jakoś logicznie wytłumaczyć fankom Syriusza moją decyzję, dlaczego wrzuciłam go do Slytherinu, by mnie nie zjadły. A jeżeli już, to by przynajmniej połknęły w całości.
Łoś rządzi xD
Pozdrawiam, Niah.

 
3 listopada 2013 15:00 , Anonymous Jamie Grant pisze...

Ten rozdział też był dobry, trochę się tutaj podziało. To ten facet zmienił się w tego stwora? Ciekawe, dlaczego i na jakiej zasadzie to działało... I ogólnie u ciebie to też jest niekanoniczne, że Reg nadal żyje i przeszedł na stronę zakonu? Pewnie tak, skoro pomagał Jamesowi. Wgl to mówienie do niego "Łosiu" było całkiem zabawne ^^. Zadanie też wyszło fajnie, pomysł z punktami mocy dobry i sensowny, choć chyba nic nie wskórali, a Moody się na nich wkurzył.
O, i znowu masz Selwynów, mam jakąś słabość do tej rodziny, bo u siebie też wykorzystuję to nazwisko.
Ogólnie wyszło dobrze. Serio ;). Fajne opisy i dobrze oddany klimat.

 
3 listopada 2013 17:32 , Anonymous Niah pisze...

Nie mogę przeboleć tego, że Reg umarł w 1979r. w jakieś zapyziałej grocie. To dla mnie zbyt smutne.
Zauważyłam, że wszyscy kochają Łosia, co mnie bardzo cieszy, bo ja też jestem mu oddana w stu procentach.
No, czasami tak bywa, że wszyscy się starają, a wychodzi jak zwykle. Nie podoba mi się to, że w większości opowiadań, jak już bohaterowie coś robią, to zawsze musi im się udać. To denerwujące.
Selwynowie są fajni. I mają ładne nazwisko!
Pozdrawiam, Niah.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna