23 sty 2016

[BEZRUCH] Pomyłka

9 września 1978r.

Regulus miał konkretny plan na życie, a będąc bardziej dokładnym, na jeden jego aspekt, jakim było spotykanie z dziewczynami. Naturalnie, podobały mu się jego koleżanki i z kilkoma nawet chodził we wcześniejszych latach, chociaż poza sferę pocałunków nigdy nie wychodził. 
Nie miał, o dziwo, parcia by zaliczyć po kolei wszystkie bazy. Żadna z jego byłych nie wzbudziła w nim aż takiego pożądania, by chciał przejść do poważniejszych rzeczy. Może był to fakt tego, że jako ten bardziej racjonalny brat, wolał najpierw zbudować sobie z kimś mocną relację, stabilny grunt, niż brać garściami z czegoś, co i tak miało się rozlecieć po kilku tygodniach. 
Chociaż go ciekawiło, jak to jest. 
Wracając do jego planu – Regulus wiedział, że gdy w końcu pozna odpowiednią dziewczynę (niekoniecznie na całe życie, w końcu był oficjalnie zaręczony), będzie mógł wypytać Syriusza o to, gdzie można znaleźć najbardziej ustronne miejsce w zamku oraz zaczerpnąć informacji na temat kwestii technicznych pokroju „jak nie zostać młodym ojcem”. W końcu od czegoś tego brata miał. 
Jak to zwykle w życiu bywa, wszystkie jego plany wzięły w łeb, gdy obudził się z naprawdę okropnym kacem nagi w swoim łóżku z tak samo nagą Tatianą Carrow obok siebie. 
I do tego nie pamiętał, jak to wszystko się stało.
Kilka godzin wcześniej, gdy wydawało mu się, że jest świadom tego, co robi (a przynajmniej whisky mu tak mówiło), świetnie bawił się na imprezie rozpoczynającej nowy rok szkolny. Co roku starsi Ślizgoni w pierwszy weekend od rozpoczęcia urządzali sobie przyjęcie, by przygotować się na bezsenne wieczory nad esejami, które ich czekały. 
Dzisiejszy wieczór też miał być bezsenny, ale w przyjemny sposób. Regulus korzystał z tego, że jego współdomownikom przeszły durne teorie spiskowe, jakoby określił się po stronie miłośników mugoli, kiedy tak naprawdę był w szarej strefie, w której czuł się nad wyraz komfortowo. 
Nagle rok bez Syriusza nad głową, który ograniczałby mu swobodę w piciu alkoholu, stał się tak samo piękny, jak tuż przed przyjazdem do zamku. Reg nawet tańczył z wyjątkowo uroczą dziewczyną i wiedział, że za chwilę nie będzie przepytany, czy mu się ona podoba czy nie. Nawet jeżeli by mu się podobała, to był to tylko i wyłącznie jego problem. 
Bycie wolnym po sześciu latach wydawało mu się obecnie najpiękniejszą rzeczą, jaka go w życiu spotkała. 
Gdy po którymś tańcu z kolei i wypitym na szybko drinku, bo przecież dżentelmen nie może pozwolić damie czekać, Regulus opadł na kanapę z szerokim uśmiechem na ustach. Już dawno się tak dobrze nie bawił, a może nigdy i gdyby tylko lokowana głowa Thorfinna Rowle'a nie mignęła mu gdzieś w tłumie, byłby bliski pełni szczęścia. Niestety, życie byłoby zbyt piękne, gdyby faktycznie tak było, więc szybko odwrócił wzrok, patrząc w inną stronę. 
W tym roku kilku uczniów z Domu Slytherina nie wróciło do szkoły. Było ich nieporównywalnie mniej w porównaniu do innych Domów, ale fakt pozostawał faktem. Z roku Regulusa nie pojawiły się cztery osoby – Adam Brown, który mieszkał z nim, Bartym i Lucasem oraz trzech współlokatorów z pokoju Thorfinna. Regulus nie pojmował, co pokusiło do tego Slughorna, ale stary Ślimak stwierdził, że Rowle nie może być sam w pokoju i przeniósł go do nich. Jakby nie można było kogoś przenieść do niego. Nie żeby Reg lub któryś z jego kolegów poświęciłby się do tego stopnia, by mieszkać z Thorfinnem, ale to była już inna sprawa. 
Odwracając wzrok od wspomnianego wcześniej wrzuta na tyłku, Regulus zauważył Tatianę. Oficjalnie nikt nie mówił, że ona i Thorfinn są razem, ale nawet ślepy by zauważył, że oboje ze sobą kręcą. Nawet jeżeli się do tego nie przyznawali. 
Ciężko było też nie zauważyć tego, że Tatiana się zmieniła. Regulus pamiętał ją jako otwartą, rozrywkową dziewczynę o ciętym języku i bardzo niemiłych komentarzach, które posyłała wszystkim tym, którzy grali jej na nerwach (czyli znacznej większości społeczeństwa). Tegoroczna Tatiana była wyobcowana i nawet przy tym idiocie, Thorfinnie, zachowywała się inaczej. Jeżeli wierzyć plotkom, doprowadziła do szału swojego ojca i spędziła wakacje zamknięta na cztery spusty.
Siedząc teraz obok niej i widząc jak smutno sączy swojego drinka, całkowicie zignorowana przez Rowle'a, Regulus zapragnął zagrać Thorfinnowi na nosie. Dosiadł się bliżej dziewczyny i uśmiechnął – sympatycznie, a nie niczym jakiś perwert, jak to miał w zwyczaju jej chłopak. 
Oczywiście, że się do niego nie uśmiechnęła. Gdy się uśmiechała, to zazwyczaj podczas śmiania się z czyjegoś nieszczęścia. Chociaż nie, Regulus chyba nie widział u niej jakiegokolwiek grymasu, przypominającego uśmiech. Wracając jednak do Tatiany – obdarzyła go takim spojrzeniem, jakby patrzenie na niego było wyjątkowo bolesne. Plan Regulusa jednak nie przewidywał sytuacji, w której odprawiłaby go z kwitkiem.
— Zatańczmy.
I to byłoby na tyle z tego, co Regulus pamiętał z poprzedniego wieczoru.
Ściągnął z siebie jej dłoń i usiadł na łóżku. Zakrył twarz dłońmi. Nigdy nie brał pod uwagę tego, że alkohol pokona go do tego stopnia, że nie będzie miał kontroli nad tym, co robi i co się z nim dzieje. Dochodził do tego kac, uczucie nudności i bolące mięśnie. Najchętniej by ją wyrzucił ze swojego łóżka, ale nawet na to miał siły. Wiedział, że każdy gwałtowny ruch skończy się przymusową wizytą w toalecie. 
Nawet nie chciał wiedzieć, jak czuli się Lucas i Barty, gdy wrócili do własnego pokoju, a on był w amoku alkoholowym i... Och, co za wstyd.
To nie było jednak wszystko. Miał tego pecha, że nie tylko on wstał w tym momencie. Chciałby, by to był Barty. On by zrozumiał (nawet jeżeli Regulus dalej nie rozumiał, jak do tego doszło), nie zadawał pytań i pozwolił mu się z tym pogodzić.
Ale nie. To musiał być Thorfinn.
W pierwszym momencie Reg był więcej niż pewien, że Rowle go przeklnie. Wyciągnie różdżkę, wyceluje mu między oczy, a on nie będzie miał szansy się obronić, ponieważ jego różdżka, zapewne, walała się gdzieś na podłodze wraz z ubraniami. Tak czy inaczej, Reg spodziewał się, że zaboli, gdy zobaczył furię w oczach zaspanego Thorfinna, gdy ten ich dostrzegł (z jakiegoś okropnego powodu nie zaciągnęli poprzedniego wieczoru zasłon). Ale nim Rowle się choćby odezwał, wykonał jakikolwiek ruch, za plecami Regulusa odezwała się Tatiana:
— Odpuść, Finn.
Odruchowo odwrócił wzrok od twarzy Thorfinna, nie chcąc widzieć grymasu, który się tam pojawił. Czegokolwiek, co się pojawiło na jego twarzy.
Dopiero gdy drzwi trzasnęły tak mocno, że prawdopodobnie obudziły połowę Pokoju Wspólnego, przeniósł wzrok na dziewczynę, zauważając u niej rozmazaną szminkę i ciemne półkola pod oczami od makijażu. Jej włosy były całe potargane, a Regulus zaczął zastanawiać się, czy on sam wygląda podobnie w tym momencie. Zapewne tak.
Tatiana spojrzała na niego swoimi dużymi, brązowymi oczami, w których nie było już niechęci ani pogardy dla całej osoby Regulusa. Właściwie, wyglądała nawet na zadowoloną. Podniosła się do siadu, pozwalając kołdrze zsunąć się z jej ciała, odsłaniając pełne piersi i nachyliła się do zaskoczonego chłopaka, całując go delikatnie. Całkowicie się tego nie spodziewał, więc nawet jej nie odepchnął, a gdy zapaliła mu się już czerwona lampka w głowie, że coś może być nie tak, Tatiana się odsunęła.
— Dziękuję — powiedziała tuż przy jego ustach, a następnie pochyliła się obok niego, podnosząc własne ubrania z podłogi. Zdążyła założyć bieliznę i pończochy, gdy Regulus odzyskał głos:
— Za co? 
Tatiana posłała mu zdziwione spojrzenie po czym się zaśmiała, kręcąc z powątpiewaniem głową.
— Może to lepiej, że nie pamiętasz. — Wstała, zakładając sukienkę przez głowę i pocałowała go w policzek. — Do zobaczenia.
Miał mętlik w głowie. Ewakuował się z Pokoju Wspólnego z samego rana, tuż po krótkim prysznicu. Założył na siebie byle jakie spodnie i pierwszą z brzegu koszulkę, nawet nie patrząc, czy do siebie pasują i po prostu poszedł do sowiarni. Na początku roku szkolnego wysłał jeden list do Syriusza, by poskarżyć się, że dostał szlaban za niewinność (i był pewien, że na liście zwrotnym były ślady po łzach rozbawienia jego brata) oraz poprosić go, by w miarę możliwości, gdyby McGonagall faktycznie się na niego uwzięła, przechwytywał wszelkie listy o jego szlabanach, aby mama się o nich nie dowiedziała. Tym razem samo opisanie tego, co się stało, nie było dla Regulusa wystarczające, więc wysłał bratu zwięzłą wiadomość, że chce się spotkać. Najlepiej dzisiaj po dwudziestej w Hogsmeade. Jego potężna sowa powinna być w stanie dostarczyć Syriuszowi list przed wyznaczonym terminem.
Regulus musiał się komuś wygadać.
Jasne, był Barty. Mógł go nazwać przyjacielem, ale owy przyjaciel miał zbyt długi język i prędzej czy później by poszło na szkołę, że Reg stracił swój pierwszy raz po pijaku i nawet go dokładnie nie pamiętał. W jego myślach brzmiało to na tyle strasznie, że wolał nawet nie próbować powiedzieć tego na głos.
Lucas też nie wchodził w grę, bo nawet jeżeli plotkarzem nie był, Regulus nie darzył go aż takim zaufaniem. Jeżeli o jakimkolwiek zaufaniu mogła być mowa, skoro jedną z niepisanych dewiz Ślizgonów było „nie ufaj nikomu”.
Mógłby powiedzieć to ewentualnie Adamowi, gdyby Brown faktycznie wrócił do szkoły. Niestety nie wrócił. Po chwili zastanowienia, używając jednej ze szkolnych sów, wysłał wiadomość do byłego współlokatora z zapytaniem, czemu opuścił ostatni rok. Dalej go to ciekawiło. 
Westchnął i oparł się o balustradę, patrząc z góry na jezioro. Wydawało mu się nawet, że widział Wielką Kałamarnicę, ale równie dobrze to wiatr mógł zruszyć taflę wody. W Slytherinie wszyscy nazywali ją Elą, nie wiadomo z jakiego powodu, ale lubiła od czasu do czasu pukać im w okna i wydawała wysokie dźwięki, do złudzenia przypominające muzykę. Robiła to bardzo rzadko, ale gdy czasem zdarzyło mu się obudzić w nocy, miał wrażenie, że Ela śpiewa im kołysanki, by co więksi maruderzy jednak usnęli. To była zabawna wizja, która wywołała na jego ustach uśmiech. Polepszyło mu to też humor na tyle, że zdecydował się wrócić do Pokoju Wspólnego. A przynajmniej opuścić sowiarnię, drugie najlepsze miejsce do dumania po Wieży Astronomicznej.
Nieszczęśliwie, gdy odwrócił się w stronę drzwi, zderzył się z kimś na tyle mocno, że przewrócił nieznajomego. Okazało się po chwili, że była to nieznajoma, dokładnie Mary McDonald, ścigająca Gryfonów, i wylał właśnie na nią herbatę.
— Przepraszam. — Wyjął różdżkę i oczyścił jej bluzkę. Jej zabawny, różowy kubek nie doznał większych strat, gdy sturlał się z brzucha Mary na ziemię, więc Regulus jedynie sięgnął po niego i włożył z powrotem do jej rąk.
Nie znali się zbyt dobrze poza tymi kilkoma razami, gdy zrzucił ją z miotły podczas meczu (co było uzasadnione. W końcu jakby to wyglądało, gdyby kobieta go pokonała?) i chodzili razem na zielarstwo, ale nic poza tym. Mimo że była Gryfonką, nie brała nigdy udziału w przepychankach słownych, które zdarzały się kapitanom Slytherinu i Gryffindoru, gdy jeden drugiemu zabrał boisko sprzed nosa. Do tej wymiany nieuprzejmości zazwyczaj dołączała się cała drużyna, Regulus też dodał swoje trzy grosze nie raz, gdy kapitanem był James Potter, ale nie Mary. 
Właściwie to nie wyglądała na kogoś, kto lubi i powinien się zajmować Quidditchem. Była trochę zbyt pulchna, za cicha i wydawała się za grzeczna. Dziewczyny, które faktycznie grały w szkolnych drużynach, były raczej wysportowane (jak Harmies) albo miały charakter przysłowiowych suk (jak pani kapitan Krukonów, przed którą drżeli wszyscy, którzy mieli nieprzyjemność wejść z nią w potyczkę słowną). Mary była typem tej szarej myszki o w miarę ładnej twarzy i nudnej osobowości, których Regulus zazwyczaj nie zauważał na korytarzach i niekoniecznie przywiązywał uwagę do walentynek, które mu wysyłały.
Jednak gdy Mary spojrzała na niego wychodząc z krótkiego szoku, stwierdził, że ma ładne, niebieskie oczy, a naturalnie rumiane policzki dodają jej uroku. Nie miał pojęcia, dlaczego taka myśl przyszła mu do głowy (w końcu od jakiegoś czasu podobała mu się tylko Jena Selwyn), ale zaraz za nią pojawiła się kolejna, że gdyby go pocałowała, nie miałby nic przeciwko.
Słodki Salazarze, dalej był pijany. 
— Nic się nie stało — odparła Mary i skorzystała z pomocy przy wstawaniu. — Tylko herbaty szkoda. 
— Kawy byłoby szkoda bardziej — mruknął bardziej do siebie niż do niej, ale i tak odpowiedziała:
— Nie lubię kawy. Jest gorzka.
— Bo ona nie ma smakować, a pobudzać.
— Czy pobudzające rzeczy muszą źle smakować? — zapytała, a Regulusowi przypomniała się wczorajsza whisky, która pobudziła go tak do życia, że miał czarną dziurę w pamięci i od razu zrobiło mu się niedobrze. 
— Nie. To było odnośnie kawy. Ale podobno, gdy ją posłodzisz, też jest dobra. Nie wiem, nie gustuję w tego typu profanacjach.
Mary chciała dalej toczyć z nim bój, ale jego ostatni komentarz sprawił, że ostatecznie parsknęła śmiechem. Regulus nie miał w planach na dzisiaj (ani na nigdy) rozśmieszania Gryfonek, ale skoro już tak się stało, nie było co z tego powodu płakać. 
— A w czym gustujesz? — zapytała niespodziewanie.
— W czarnej, mocnej kawie, dobrej literaturze i Quidditchu. Sporadycznie w lodach truskawkowych. A ty?
— Herbacie malinowej, romansach i szarlotce. W szarlotce najbardziej. 
Regulus nie rozumiał, dlaczego kobiety tak umiłowały sobie herbaty owocowe i nawet zapytał o to Mary, z czego wywiązała się długa dyskusja, co jest lepsze i dlaczego, podczas której dziewczyna wysłała list do starszego brata i tak jakoś się złożyło, że do lunchu przesiedzieli w sowiarni, a później razem zeszli do Wielkiej Sali. 
Póki Reg nie spojrzał w kierunku swojego stołu, mógł jeszcze udawać, że nic się nie stało. Jednak widząc nienawistny wzrok Thorfinna, rozbawionego Barty'ego, niepewnego co do tego, czy na niego patrzeć czy nie, Lucasa oraz Tatianę, wiedział, że oszukiwanie samego siebie się skończyło. A najgorsza była z tego wszystkiego Tatiana. 
Widział w jej wzroku, że cudowne ignorowanie jego osoby i wkładanie do jednego worka z Syriuszem się skończyło. Teraz było tylko pytanie, co dziewczyna zamierzała zrobić z tym, co między nimi zaszło i, drogi Merlinie, Reg miał nadzieję, że nie przeistoczy się to w jakąś obrzydliwą plotkę, która mu całkiem zrujnuje reputację.
Nie chcąc ryzykować, podszedł do niej, gdy machnęła do niego dłonią i zajął miejsce obok. Tatiana zaczęła mówić o niczym, tak jakby robili to od zawsze, co wprowadziło Regulusa w stan lekkiej konsternacji, a spojrzenia, które posyłał mu siedzący kilka osób dalej Barty, nie pomagały. Najgorsze jednak było, gdy w najmniej spodziewanym momencie, gdy Reg chciał sięgnąć po swój pierwszy posiłek, jakim miało być jabłko, a Carrow stwierdziła, że to idealny moment, by go pocałować. 
Black na chwilę zgłupiał, nie wiedząc jak się zachować i to była ta chwila, w której dziewczyna zdążyła się odsunąć, więc wyszło, jakby mu to wcale nie przeszkadzało. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę stołu Ravenclawu, szukając wzrokiem Jeny. Na szczęście siedziała do niego tyłem i już miał odetchnąć z ulgą, że niczego nie widziała i źle tego nie odebrała (choć pewnie był jej obojętny), gdy zobaczył stół dalej zaskoczone spojrzenie Mary, a później ją samą szybko odwracającą wzrok od niego i maltretującą własny posiłek.
Nie chciał jej spławiać w tej sposób. Nie zamierzał też jej dawać nadziei, co nie znaczyło, że chciał, by od razu dostała taką informacją prosto w twarz i to z powodu kogoś takiego jak Tatiana Carrow. Odwrócił się do blondynki tylko po to, by uprzejmie zapytać, czy coś jej się nie rzuciło na rozum, gdy ona odparła radośnie:
— To widzimy się po obiedzie na błoniach? Wspaniale. — I nie dając mu nawet wyrazić własnego zdania, odeszła od stołu Slytherinu, ignorując pełne złości spojrzenie Thorfinna.
Nie trzeba było być geniuszem, by wiedzieć, że Tatiana odgrywa się na swoim chłopaku, ale dlaczego akurat musiała wybrać jego, Regulusa Blacka? Jęknął w myślach i wgryzł się smutno w jabłko. 
— Barty, odpieprz się.
Regulusowi nie zdarzało się często przeklinać, ale kiedy już to robił, był wytrącony z równowagi, a skomlący mu od godziny nad uchem Crouch wystawiał legendarną cierpliwość Blacka na próbę. Reg chciał się skupić na ignorowaniu rzeczywistości (a tej części z kobietami szczególnie) i poświęcić uwagę nowej, mugolskiej książce jaką dostał od brata („Hobbit, czyli tam i z powrotem”, czymkolwiek hobbici byli), jednak Barty uparł się, by przyjaciel podzielił się z nim kilkoma szczegółami na temat wczorajszego tête-à-tête z Tatianą Carrow. Regulus jednak nie był w nastroju, by wspominać najgorszy kac swojego życia, więc jedynie rzucił poduszką, trafiając prosto w środek twarzy bruneta i otworzył książkę na pierwszej stronie.
Przeczytał jednak tylko kilka akapitów, gdy poduszka wróciła do niego, również trafiając w twarz. Reg bardzo powoli podniósł głowę i posłał Barty'emu jedno ze swoich mrocznych spojrzeń, które obiecywało długą i nieprzyjemną śmierć w męczarniach. Jego przyjaciel, jak przystało na osobę pozbawioną instynktu samozachowawczego, zbagatelizował jawną groźbę odczuwalną w spojrzeniu i zagaił przyjaźnie:
— Skoro ze mną nie chcesz rozmawiać, dlaczego nie pójdziesz do Tatiany?
Black policzył w myślach do dziesięciu, nim odpowiedział.
— Chciałem skupić się na czytaniu, a nie na roztrząsaniu czegoś, co było... pomyłką. — Skrzywił się na samo wspomnienie. — Poza tym nie jestem jej pomagierem, by latać w wyznaczone przez nią miejsca.
— No nie jesteś, ale słyszałem, że Tatiana powiedziała już kilku osobom, że jesteście parą, więc...
— … co?
O nie. O nie, nie, nie. To się nie działo. To nie mogło się dziać!
Mógł zrozumieć wykorzystanie jego osoby do jednorazowego zabicia ćwieka Thorfinnowi, ale on nie zamierzał z nią chodzić! To się nie działo naprawdę.
Jednak jedno spojrzenie na twarz Barty'ego wystarczyło, by jego koszmar stał się bardziej realny.
— Jednak pójdę z nią porozmawiać.
Znalazł Tatiannę na błoniach, blisko jeziora, gdzie moczyła nogi w jeszcze ciepłej wodzie. 
Nie była brzydka. Była tak naprawdę bardzo ładna i zgrabna, a z tego, czego Regulus dowiedział się wczoraj, miała też obfity biust, który jakimś cudem chowała pod szkolnym uniformem. Dodawało jej to wyglądu uroczej dziewczynki, jednak wystarczyło, że otworzyła te swoje usteczka i można było zauwazyć, jak pluje jadem. 
Przez głowę Regulusa przebiegło wiele bardzo nieprzyjemnych epitetów, które na pewno zgorszyłyby jego matkę, gdyby kiedykolwiek je usłyszała, ale w tym momencie go to nie obchodziło. Podszedł do blondynki sprężystym krokiem, złapał ją za ramię, odwracając w swoją stronę i wysyczał jak na prawdziwego węża przestało:
— Grabisz sobie, Carrow.
Tatiana zacmokała niezadowolona.
— Carrow? Wczoraj nie nazywałeś mnie w ten sposób.
— Może dlatego, że byłem pijany? A może dlatego, że wczoraj nie rozpowiadałaś głupot pokroju tego, że jesteśmy razem?
— A nie jesteśmy? — zapytała uprzejmie, unosząc brwi.
— Nie, Carrow, nie jesteśmy. 
Miał jeszcze wygarnąć jej kilka innych rzeczy, gdy położyła mu palec na ustach i pokręciła głową. Gestem ręki zaprosiła go, by usiadł obok niej, co Regulus, po chwili wahania, zrobił bardzo niechętnie.
— Nie chciałam ci narobić kłopotów. Trochę cię wykorzystałam, przepraszam — przyznała, a Reg uniósł brew. Przepraszająca Tatiana to kłamiąca Tatiana. — Chodzi o to, że troszeczkę pokłóciłam się z moim tatą w wakacje i chciałam go udobruchać tym, że zadaję się z... odpowiednimi mężczyznami. Oczywiście, nie miałam w planach żadnego zbliżenia między nimi, tak wyszło, stety czy niestety. Jednak skoro kilka osób już o tym wie, nie będzie dla nich dziwne to, że się spotykamy.
— Nie powiedziałem, że będę z tobą chodzić, by poprawić twoje stosunki z ojcem.
— Oj, Regulusie. Nie pomożesz biednej koleżance? — Zrobiła minę niewiniątka, a on tylko wywrócił oczami. — Na pewno nie chcesz bym podzieliła się z tobą... — Przekręciła się na kolana i podeszła do niego powoli na czworaka. Dotknęła policzka chłopaka. — … doświadczeniem? Och, wczoraj byłeś przez chwilę rozkosznie nieporadny, ale twoja Blackowska strona osobowości uratowała sytuacje. Niemniej jednak nie chciałbyś zostać moim przyjacielem z korzyściami? — Usiadła na piętach, bardzo blisko niego. — Na pewno jest jakaś dziewczyna, która ci się podoba i z którą chciałbyś... — wykonała nieokreślony ruch ręką.
Regulus prychnął pod nosem. Ślizgońskie, bardzo ślizgońskie. Nic nie ma za darmo, ale wszystko ma swoją cenę i Tatiana właśnie przedstawiała mu propozycję, którą część kolegów z jego roku przyjęłaby bez cienia wahania. Cóż, on nimi jednak nie był.
Coś tam słyszał, że miała problemy w domu i gdyby faktycznie, i tak jako jej narzeczony, byłby uznany za jej chłopaka, mogłoby to jej pomóc w wojnie z ojcem, ale Reg nie był pewien, czy był aż takim altruistą. 
Właściwie to był niepoprawnym marzycielem i skrycie liczył na to, że całe to porozumienie z Carrowami, jakie miała jego rodzina, w końcu się złamie, a on wykorzysta tę chwilę zamieszania i oświadczy się Jenie. O ile wcześniej odważy się z nią porozmawiać. Kobiecy sposób myślenia był dla niego jednak zbyt zawiły i nie posiadał aż tak dużych pokładów pewności siebie, by tak po prostu do niej podejść i zagadać. Uważał tę słabość za uwłaczającą i bardzo chciał się jej pozbyć, ale jak na razie, od nieszczęsnej czwartej klasy (jak to żałośnie brzmiało) dalej miał przed oczami obraz zapłakanej dziewczynki z długimi warkoczami, której atrament spływał po twarzy, a która dziękowała mu za to, że pomógł jej pozbierać książki z ziemi.
Był takim niepoprawnym romantykiem... 
— Nie interesują mnie „korzyści” o których wspominasz. Ale poszedłbym na układ udawanego — podkreślił — związku, gdybyś mi... pomogła. — Tatiana kiwnęła ochoczo głową i spojrzała na niego wyczekująco. Reg się, krótko mówiąc, lekko zestresował. — Jest jedna dziewczyna, która mi się podoba. Nie pytaj, jak ma na imię, bo i tak ci nie powiem. Sęk w tym, że... widzisz, ona jest z innego domu, chodzi na całkiem inne przedmioty niż ja oprócz tam kilku wybranych i nawet preferencje, z tego co wiem, nam się rozjeżdżają, więc...
— Nie wiesz, jak do niej zagadać? — podpowiedziała.
— … tak. — Westchnął. — I chcę, byś mnie ewentualnie naprowadziła na to, co mógłbym zrobić, by zacząć rozmowę i by to nie wyglądało niezręcznie. 
— Z jakiego jest domu?
— Z Rawenclawu.
— Och.
Regulus zamrugał, zaskoczony. Co to było za „och”? To źle, dobrze? Co Tatiana chciała przez to powiedzieć!?
— Krukonki szybko wyczuwają podstęp. Nie są mistrzami flirtu, jak większość Ślizgonek, ale takiej nie zamydlisz oczu zwykłą gadką, a tym bardziej jakimś przypadkowym spotkaniem, skoro nie rozmawiałeś z nią nigdy wcześniej.
— Nie przesadzajmy, rozmawiałem.
— Mniej niż dwadzieścia razy się nie liczy.
— Masz rację, nie rozmawiałem — zreflektował się.
— Ale to nie jest niemożliwe — pocieszyła go. — Na jakie przedmioty z nią chodzisz? 
— Na Zaklęcia i Zielarstwo.
— Chodzisz na Zielarstwo? — Tatiana aż uniosła brwi.
Regulus tylko wzruszył ramionami. To nie był pierwszy raz, kiedy kogoś dziwił jego wybór przedmiotów, ponieważ Zielarstwo nieodłącznie kojarzyło z Puchonami, a oni w Slytherinie nie mieli dobrej opinii. W dodatku profesor Sprout była raczej pobłażliwą kobietą, więc na jej lekcjch można było się schować za jakimś workiem z ziemią i odespać, a kobieta i tak by niczego nie zauważyła, więc prowadzone przez nią zajęcia do ambitnych nie należały. 
W ślizgońskiej hierarchii przedmiotów „niechlubnych” niżej stało już tylko Mugoloznastwo. 
— Nieważne. — Pokręciła głową. — Zaczniemy od Zielarstwa, bo w sumie będzie prościej. Sprout dalej dobiera was w pary? — Reg potaknął. — Dalej na zasadzie najbliższej stojącej osoby? — Kolejne kiwnięcie głową. — Czy ta dziewczyna chodzi z jakąś swoją koleżanką na nie?
— Z tego co zauważyłem, to nie.
— No i mamy piękną sytuację. Na następnym Zielarstwie po prostu staniesz bliżej niej, gdy dojdzie do łączenia w pary odwrócisz się, zaproponujesz współpracę i proszę – temat do rozmowy gotowy.
Regulus nie był przekonany, ale ostatecznie głupio to nie brzmiało. Musiał zabić tylko tego tchórza w swoim wnętrzu i Jena była na wyciągnięcie ręki.
— No dobrze, a teraz chodźmy do Pokoju Wspólnego. Zaczęło wiać, a ja nie mam na sobie rajstop. 
Wzięła Rega za rękę, podnosząc się i wróciła razem z nim do lochów. 
Całkowicie zignorował pytające spojrzenia Barty'ego, gdy niedługo później siedział z Tatianą na kanapie – on wygodnie rozparty w rogu z książką, a ona oparta o jego pierś i swobodnie obejmowana jego ramieniem. Rozmawiała z jedną ze swoich koleżanek, bawiąc się jego palcami, podczas gdy Regulus skupiał się na tekście oraz jednoczesnym ignorowaniu wszystkich szeptów dookoła niego.
Niektóre jednak mimowolnie zauważał. Jak te dotyczące jego brata. Nie było tajemnicą, że Syriusz kiedyś (i Reg już nawet nie pamiętał kiedy) zarywał do Tatiany (czego prawdopodobnie oboje nie pamiętali), a ona dała mu kosza (jak każdemu chłopakowi w tamtym okresie, który nie był Thorfinnem). Fakt, że obecnie spotykała się z nikim innym jak z Regulusem, wywołał ogólne poruszenie i, chcąc nie chcąc, Reg się odrobinę cieszył pod nosem, że osiągnął to, czego Syriusz nie zdołał – nawet jeżeli było to tylko udawane.
Pozostawał też kwestia Rowle'a, na którym Black miał zamiar mścić się jeszcze długo i namiętnie za nazwanie jego brata psem. Blackowie nie zapominali i to była lekcja, której zamierzał mu udzielić. Razem z drugą, że nigdy nie wybaczali oraz trzecią, że mścili się okrutnie. Także od czasu do czasu, gdy Tatiana go zagadała, odpowiedział jej miło, a nawet pocałował w policzek. Blondynka, zadowolona z tego, że jej plan działał bez zarzutów, wydawała się dużo milsza niż wtedy, gdy rozpowiadała plotki na prawo i lewo, niszcząc ludziom reputację.
Reg mógłby ją nawet polubić. 
Tatiana miała też jeszcze jedną zaletę – Reg może i urósł wiele przez wakacje i zmienił wygląd, ale dalej był brany za młodszego brata Syriusza Blacka, który miał koleżanki, a nie dziewczyny. Trudno było się temu dziwić, gdy jak gdyby nigdy nic w okolicach piątej klasy kotłował się z Dorcas Meadowes na jednej z kanap i łaskotał, zamiast, jak prawdziwy mężczyzna, przejść do ofensywy i zagarnąć ją dla siebie. Problem w tym, że Cassie była dla niego jak siostra i żadne romantyczne uniesienia nie wchodziły w ich przypadku w grę. 
Jakby się tak zastanowić, Reg nie miał żadnego problemu w rozmawianiu z dziewczynami nawet dużo starszymi od siebie, jeżeli mu się nie podobały. Gdy zaczynał się nimi interesować, tracił język w gębie i robił się zamknięty w sobie. Miał nadzieję, że to w tym roku minie, a jeżeli nie, miał pod ręką Tatianę, która miała mu pomóc.
Godzina dwudziesta przyszła zaskakująco szybko. Regulus, czując się fizycznie i psychicznie o niebo lepiej niż rano, wiedział, że listem do brata strzelił sobie trochę w kolano, ale jeżeli Syriusz faktycznie pofatygował się do Hogsmeade (liczył na to, że nie) to nie wypadało samemu się nie stawić.
Znał lochy bardzo dobrze, ale tajne przejście pokazał mu kiedyś brat w przypływie dobrego humoru i to z niego dzisiaj skorzystał Regulus, by dostać się na błonia, a z nich do miasteczka. Przejście prowadziło częściowo pod jeziorem i miało wyjście tuż przy brzegu, a od strony zamku zasłaniało je rozłożyste drzewo. Reg bez większych przeszkód udał się w kierunku Świńskiego Łba. Nie umówili się w żadnym konkretnym miejscu, ale przeczuwał, że to tam właśnie zjawi się Syriusz, jeżeli w ogóle przyjdzie.
Z dziwnych przyczyn oboje lubili ten podejrzany pub. Może dlatego, że nie był nigdy tak zatłoczony jak Trzy Miotły, a lekko wilgotny klimat przypominał lochy. Cóż, jak by nie było, gdy Regulus wszedł do środka i przywitał się z właścicielem krótkim skinieniem głowy, od razu zauważył swojego brata w rogu sali spowitego gęstym dymem papierosowym.
Podszedł do niego z jednym piwem kremowym w ręce i postawił przed Syriuszem, siadając naprzeciwko. Bez pytania poczęstował się mugolskimi Lucky Strike'ami (odnotowując, że brat przeniósł się na nie z Pall Malli) i odezwał po pierwszym zaciągnięciu się:
— Szczerze mówiąc, myślałem, że nie przyjdziesz.
Syriusz uśmiechnął się tylko kącikiem ust i otworzył podstawione piwo, biorąc dużego łyka.
— Zaintrygowałeś mnie. Najpierw ten list od McGonagall, że zarobiłeś szlaban, teraz chcesz się ze mną spotkać twarzą w twarz – coś ciężko zaczyna się ten twój siódmy rok.
— Żebyś wiedział. — Regulus westchnął. — Czuję się tak, jakbym wszystkie rezerwy szczęścia wykorzystał w poprzednich latach i dopadła mnie smutna rzeczywistość.
— A jak ta rzeczywistość się przedstawia?
Reg nie odpowiedział od razu. Właściwie to toczył bitwę myśli, czy faktycznie powiedzieć o tym Syriuszowi czy nie, ale ostatecznie potrzeba wyżalenia się wygrała z dumą. To był jego brat – komu miałby powiedzieć, jak nie jemu?
— Mieliśmy wczoraj imprezę na rozpoczęcie nowego roku. — Syriusz uśmiechnął się lekko pod nosem. — I było dużo alkoholu, a mówiąc dużo, mam na myśli nieprzyzwoite ilości różnych trunków, zależnie od tego, kto co z domu przywiózł. No i jak zwykle było dużo tańczenia, jeszcze więcej picia i jak to bywa, ktoś musiał zrobić coś głupiego... no i w tym roku wypadło na mnie — przyznał. Brat pochylił się do przodu, zaciekawiony. — Widzisz, Rowle mnie trochę... wyprowadził z równowagi – nieważne dlaczego – i stwierdziłem, że w dobrym tonie będzie, gdy mu się odgryzę. Że akurat pokłócił się o coś z Carrow, stwierdziłem, że to idealna okazja i zacząłem ją podrywać. — Syriusz miał teraz tak szeroki uśmiech, że prawie sięgał mu uszu. — A później alkohol mnie zdradził i wylądowałem z nią w łóżku — zakończył cicho i od razu spuścił wzrok, czując się całkowicie zażenowany.
Syriusz, w przeciwieństwie do reszty, wiedział, że Reg nigdy nie był z kobietą. Wiedział o jego pierwszym pocałunku, o tym, jaki typ dziewczyn mu się podobał, Regulus mu nawet wyznał kiedyś, że bardzo chciałby chodzić z Jennefer Selwyn, ale jego brat (na szczęście) nie miał pamięci do imion. Wiedział też, że Reg chciałby przeżyć pierwszy raz z kimś, kogo naprawdę lubi, dlatego cisza, która między nimi zapadła, nie była niespodziewana. Co nie znaczy, że nie była krępująca. 
Usłyszał, że Syriusz wstaje z krzesła i gdy ten usiadł obok niego, poniósł swój wzrok. 
— W porządku? — zapytał bardzo poważnie, a Regulusowi zajęło chwilę, by ustalić, jak się czuł.
— Nie. Szczerze, okropnie się z tym czuję. No i niewiele pamiętam, a to chyba najgorsze.
— Poprawić ci humor? Opowiem ci o tym, jak wyglądał mój pierwszy raz. — Regulus posłał mu przerażone spojrzenie. — Spokojnie, bez żadnych intymnych szczegółów. Otóż, byłem wtedy w piątej klasie, gdzieś na początku. Na pewno miałem wtedy jeszcze piętnaście lat, więc uważałem, że wiem wszystko najlepiej i co to ja nie jestem. Więc poderwałem najładniejszą siódmoroczną dziewczynę, jaką znalazłem. Już nie pamiętam jej imienia, ale chyba była z Gryffindoru. Wszystko poszło dość szybko, nie miałem żadnych trudności, by zaciągnąć ją do pierwszego lepszego składzika, by dotknąć cycków czy coś, już nie pamiętam. No ale ona miała inne plany, a że ja nigdy nie byłem asertywny, to spędziliśmy te trzy minuty w ciasnym pomieszczeniu robiąc wszystko w sposób niezgrabny niczym epileptycy. Później ona wyszła, a ja zostałem tam z poczuciem, że nawet nie wiem, co się stało, nie bardzo mi się to podobało i ogólnie obrzydzenie do całego świata z miejsca. — Reg kiwnął głową, wiedząc o czym Syriusz mówi. — To była całkowita porażka. Nigdy więcej z nią nawet nie rozmawiałem, ale nie o tym chciałem mówić. Reg. — Poczochrał brata po ciemnych włosach. — To ci w głowie zostanie, niestety, ale wierz mi, że gdy znajdziesz sobie tę odpowiednią dziewczynę, wszystko wygląda całkiem inaczej.
Regulus przytaknął w milczeniu głową. Nie pytał Syriusza o to, czy znalazł tę jedną jedyną, a i Syriusz się z tym nie wychylał. Oboje wiedzieli, o kim była mowa.
— Pamiętam, że Tatiana płakała — zaczął niepewnie. — To jeden z niewielu urywków, który jest bardziej wspomnieniem niż doznaniem. Spanikowałem wtedy.
— Nie dziwię się.
— Zapytałem, czy zrobiłem jej krzywdę, a ona powiedziała, że to nie moja wina. Przepraszała mnie, że się rozkleiła i później była jeszcze jakaś krótka rozmowa, a dalej... no. Dalej już wiadomo, co było. — Wzruszył ramionami. — Syriuszu?
— Tak? 
— Mógłbyś... — Regulus potarł ręce o spodnie, czując się okropnie głupio. — Mógłbyś podać mi przepis na eliksir? Wiesz jaki. Gdybym – czysto teoretycznie, oczywiście – kiedyś go potrzebował. Zrobiłbyś to?
Syriusz wybuchnął śmiechem tak głośnym, że kilku innych czarodziei spojrzało na niego przelotnie. Reg poczuł, że jego policzki i uszy płonął ze wstydu, więc zdecydował się dopalić papierosa, unikając wzroku brata.
— Jasne, bez problemu. Masz kartkę?
— Znasz go na pamięć?
— Regulusie, to jeden z tych eliksirów, który powinieneś umieć warzyć z zamkniętymi oczami. Niczym Eliksir Pieprzowy. To bardzo, ale to bardzo ważne — pouczył młodszego brata, a później napisał mu recepturę na podsuniętym kawałku pergaminu. — Pomyślałem też o czymś. — Wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki lusterko i podał je bratu. — Jest dwustronne. Gdybyś jeszcze kiedyś chciał ze mną pogadać lub się umówić, wypowiedz moje imię, a ja ci odpowiem moim. 
Lustro było niewiele większe od kieszonkowego lusterka dla kobiet i miało ciężką, drewnianą ramkę, która w niektórych miejscach nosiła ślady użytkowania. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak zwykłe lustro.
— Używałeś go wcześniej?
— Tego akurat nie. Ono było... a zresztą nieważne. Teraz jest twoje. No i jest jedna rzecz, którą chciałem ci powiedzieć tak twarzą w twarz. No i też daję ci lusterko, bo mogę nie być w stanie się pojawić tutaj wtedy, kiedy mnie potrzebujesz. — Regulus zmarszczył brwi. Syriusz głęboko odetchnął. — Idę na studia. Przyjęli mnie na Paryski Uniwersytet Magiczny. 
Umysł Rega na kilka sekund przestał działać, a na pewno przyswajać informację. Całkowicie nie przejmował się tym, że mógł w tym momencie wyglądać zwyczajnie głupio, bo nie to zaprzątało mu teraz myśli. Syriusz. I studia. W jednym zdaniu. Jak to w ogóle możliwe?
— Chcesz mi zasugerować, że będziesz dalej pogłębiał swoją wiedzę? Ty? Przecież nienawidzisz się uczyć!
— Fakt, nie przepadam za tym, ale tutaj chodzi o Transmutację, a ona nigdy nie była dla mnie ciężka. 
— Zaraz. Chcesz mi powiedzieć, że ze wszystkich kierunków, jakie mogłeś wybrać, wybrałeś akurat Transmutację? 
— I mówi to ktoś, kto wziął na OWTMy zielarstwo! — Regulus go całkowicie zignorował. — Poza tym nie idę na zwykłą Transmutację. Idę na Transmutację Abstrakcyjną.
— Rozumiem, że jest gorsza niż normalna?
— No dla kogoś takiego jak ty, to najgorszy z koszmarów, gdy każą ci z kilku kilogramów gipsu zrobić marmurową rzeźbę Dawida.
— To całkiem nieprzydatna umiejętność i uważam, że mogę bez niej żyć. Co cię właściwie do tego skłoniło? 
— Nie musiałbym przejmować obowiązków dziadka.
Regulus wywrócił oczami.
— A szczerze?
— Chcę umieć przenosić całe części budynków w inne miejsca tak, by mugole nie zauważyli — powiedział podekscytowany. — I tworzyć skrytki nie do wykrycia.
— Ach, czyli twój mózg dalej działa na zasadzie „nauczę się czegoś nowego, by robić więcej żartów!” A już się bałem, że dorosłeś.
— No wiesz, Reg? To było wredne. 
Wracał z Hogsmeade w lepszym humorze. Wprawdzie wylewności ze strony Syriusza nie oczekiwał, ale brat go faktycznie podniósł na duchu. Wypalili jeszcze z dwa lub trzy papierosy i Regulus, orientując się, że wielkimi krokami zbliża się cisza nocna, pożegnał się i wrócił do zamku. 
Powrót byłby spokojny, gdyby tuż przed wejściem do lochów nie usłyszał głosów podnieconych piątoklasistów, czy jeszcze młodszych Ślizgonów, którzy wracali z zamku do lochów. Musiał zaczekać, aż przejdą, by wyjść. 
— A ojciec mówił, że jest Wężoustym. Takim prawdziwym. Mówił do swojego węża, a ten zrobił dokładnie to, co powiedział!
— Skąd twój ojciec mógł powiedzieć, co Czarny Pan wysyczał do węża? Też jest potomkiem Slytherina?
— Nie, ale nie każdy wąż wspina się bez przyczyny na ramię jednego z mężczyzn, by przejść na drugiego i kolejnego, i tak przez trzynastu facetów różnej wielkości, tylko po to, by wrócić do swojego pana.
— Ej, ale przecież potomkowie Slytherina... 
Reszta zdania została urwana, gdy Ślizgoni zniknęli w Pokoju Wspólnym. Regulus nie potrzebował znać reszty, bo była oczywista. Potomkowie Slytherina wymarli dawno temu. Ale z drugiej strony, tylko oni potrafili rozmawiać z wężami.
Czyżby Czarny Pan faktycznie był spokrewniony z samym Salazarem?

Etykiety: , , , , ,

Komentarze (19):

24 stycznia 2016 16:11 , Blogger maximilienne pisze...

Borze, Niah, a miałam się uczyć! :p Walnęłaś literówkę w „Hegsmeade” ;) Dalej już nie czytałam, bo projekt wzywa, ale niniejszym solennie obiecuje, że kiedyś nadrobię WSZYSTKO z „Bezruchu”. Mam nadzieję, że się nie pogubię w kolejności tych rozdziałów ;P

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
24 stycznia 2016 18:14 , Blogger Niah pisze...

Nawet gdy wpadasz na chwilę to i tak jakiś błąd znajdziesz :D
Ok, więc trzymam za słowo, że kiedyś przeczytasz wszystko ;) Chociaż dziwi mnie, że zaczęłaś tak od środka, ale w sumie czemu nie! Czytaj jak chcesz.
Pozdrawiam, Niah.

 
24 stycznia 2016 18:59 , Blogger maximilienne pisze...

A to jakoś tak zupełnie przypadkiem :p

Mam Cię w obserwowanych, zobaczyłam, że nowość i jakoś tak z automatu weszłam. Jak zacznę czytać to od początku, spoko, spoko. W sumie nie żeby coś, ale chyba też jakoś bardzo chronologicznie to tego nie piszesz :p
Jak już dojdę do tego etapu, to może bym się o jakiegoś ładnego pdfa uśmiechnęła… Masz może też chronologicznie tak dla siebie? ;)

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
24 stycznia 2016 20:27 , Blogger Niah pisze...

Oczywiście, że chronologicznie tego nie piszę ;P Piszę to, co jest istotne lub to, na co mam ochotę. Staram się jednak zawsze dawać odnośniki do poprzednich części, co się z czym wiąże i w ogóle.
Mogę się zastanowić nad tym pdfem, ale co do chronologiczności - nawet sama dla siebie jej nie mam :D Ale możesz dostać tak, jak było publikowane po kolei.
Pozdrawiam, Niah.

 
25 stycznia 2016 09:01 , Blogger maximilienne pisze...

Dlatego się zastanawiam, czy nie lepiej poczekać aż skończysz… :p Podziwiam bardzo, ja bym tak chyba nie potrafiła pisać nie po kolei.

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
25 stycznia 2016 10:45 , Blogger Niah pisze...

Maxie, ale tutaj końca nie widać ._. Miałam sobie postanowienie noworoczne stworzyć „w 2016 skończę Bezruch”, ale to sen głupiego :D Bo wątków jest dużo, chociaż już bliżej niż dalej.
Pisanie nie po kolei zaczęłam, gdy zauważyłam, że czasem mam po prostu blokadę przy niektórych wydarzeniach, bo mnie nudzą. Są takie momenty-zapychacze i ja nie umiem przez nie przebrnąć, a tak mogę je sobie zostawić na kiedy indziej lub pominąć. Bardzo wygodne!
Pozdrawiam, Niah.

 
25 stycznia 2016 16:33 , Blogger maximilienne pisze...

Niestety muszę się zgodzić. Pisanie o Huncwotach jest trudniejsze niż się wydaje. A materiału spokojnie na powieść-katedrę by starczyło.

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
25 stycznia 2016 20:05 , Blogger Niah pisze...

I tak lecę po łebkach, bo gdybym faktycznie chciała opisać historię od dzieciństwa rodziców Syriusza do jego życia dorosłego (to jakieś czterdzieści lat z hakiem, bo się nie rozdrabniajmy w czasy, gdzie Orion jeszcze nie chodził do szkoły) to bym całe życie jeden fanfic pisała.
Tak zajmuję się tylko tym, co jest istotne i ciągnie się to, i ciągnie...
Cóż, przynajmniej w tym żmudnym pisaniu nie jestem sama :D
Pozdrawiam, Niah.

 
26 stycznia 2016 13:30 , Blogger maximilienne pisze...

No ja mam na razie prawie 200 stron w Wordzie, a ledwo pół roku z życia mi się udało opisać ;)
I wiesz dobrze, że są tacy, co piszą całe życie jedno ff ;)

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
26 stycznia 2016 13:51 , Blogger Niah pisze...

Kurde, aż sprawdzę ile ja mam... Zaczęło mnie to ciekawić :D
No wiem, wiem. Mi by się znudziło ;P
Pozdrawiam, Niah.

 
26 stycznia 2016 15:25 , Blogger Niah pisze...

Fuck, maxie, czemu mnie podkusiłaś @.@ Zrzuciłam wszystkie rozdziały do jednego pliczku (+ bonus, który ma 9 stron) i wyszło, że bezruch ma 330 stron xD Dżizas, przestraszyłam się!
Ale mam już plik dla ciebie pod pdfa, więc jak się zdecydujesz, daj znać.
pozdrawiam, Niah.

 
27 stycznia 2016 14:10 , Blogger A. pisze...

Co prawda ostatnio za dużo czasu zajmują mi głupoty, ale popatrz, postarałam się i wypisałam wszystkie literówki, które zauważyłam!:
„Wyciągnie różdżkę, wyceluje mu między oczy, a on nie będzie miał szansy stoję obronić, ponieważ jego różdżką,” – ojej, to zdanie sprawiło mi problem. Chyba „się obronić”, a później „różdżka”. Albo o jeszcze coś innego ci chodziło…?
„z niepisanych dewiz Ślizgonó” – Ślizgonów
„widział Wielką Kałamarnice” – ę
„ponieważ Zielarstwo nieodłącznie kojarzyło z Puchonami,” – kojarzyło się?
„Nie ważne” – ej, no! Nie pluj spacjami.
„na którym Black miał zamiar mścić się jeszcze długi i namiętnie” – długo.
„Właściwie to toczył bitwę myśl” – bitwę myśli? Czy bitwomyśl? To drugie brzmi całkiem śmiesznie xD.
„nie ważne dlaczego” – eee, znowu plujesz spacją…
„gdy ten usiadł obok niego, poniósł swój wzrok.” – taki zmęczony ten wzrok, że trzeba go nieść? xD
Ojej, w tym rozdziale Reg był takim kochanym słodziakiem! Te jego marzenia, numerek z Tatianą, dogadanie się i rozmowa z Syriuszem – wszystko naprawdę strasznie mnie rozczuliło. Bo ten Regulus to faktycznie straszny romantyk, no! Tak trochę tylko się zdziwiłam, że siódma klasa, on z Jeną jeszcze nie chodzi, a później tak szybko zaliczą wpadkę (czyżby Syriusz pomylił recepturę na eliksir? :P).
Bardzo podobało mi się odniesienie do rozdziału z Tatianą. Nie jestem pewna, ale mam wrażenie, że ona wciąż nie pogodziła się ze sposobem, w jaki zakończyła się jej ciąża i teraz ma spore problemy psychiczne. W ogóle świetne było też to, co Regulus myślał, że zdarzyło się w wakacje odnośnie tej sprzeczki z rodzicami – naprawdę majstersztyk!
Nie do końca łapię, po co pojawiła się Mary… w ogóle jej w Bezruchu nie pamiętam, ale może to do jakichś przyszłym wydarzeń? Bo w sumie to ona nic szczególnego nie wniosła. Znaczy całkiem fajne było jej spojrzenie podczas posiłku, jednak to chyba tyle.
Jednak rozmowa braci i tak kradnie rozdział! Jej, oni są razem tak fantastyczni. (Swoją drogą rozbawiły mnie uwagi Rega, kiedy zastanawiał się, dlaczego ktoś opuścił wcześniej szkołę, bo przecież w kanonie sam to zrobił :P). W każdym razie Syriusz dalej w formie i tylko kombinuje, jak by się tu poobijać, a przy okazji porobić dowcipy i za to go uwielbiam.
Ech, u mnie sesja kończy się w tym tygodniu, ale jeszcze się zobaczy, jak to będzie i czy nie trzeba będzie zjawić się na poprawkowej ;). W każdym razie powodzenia!
Pozdrawiam ;)

 
27 stycznia 2016 17:40 , Blogger Niah pisze...

Shame, shame on me za te błędy...
Oj, bo Reg jest ogólnie taki w głębi duszy, ale teraz (znaczy, w najnowszych wydarzeniach) musi przebywać wśród nieznajomych, z dala od rodziny i z dzieckiem na głowie, że tu nie ma czasu być słodkim, uroczym Regiem. I tutaj realia wojny go jeszcze nie dopadły.
W ogóle to jestem w szoku, że mówisz takie dobre rzeczy o Regulusie. Nie zdarza Ci się to :D Ale to pewnie przez wstawkę z Syriuszem!
Do wpadki ma jeszcze cały rok szkolny i nie, receptura jest dobra, ale to i tak będzie Syriusza wina. Bo to wszystko przez niego!
No bo to było tak w sumie niedawno i te rany są jeszcze świeże, a ona jest rozdarta między byciem z Thorfinnem mimo wszystko, a tym, czego oczekuje od niej ojciec. Dla niej to nie jest dobry rok, zdecydowanie nie.
Mary jest do przyszłych rozdziałów. W ogóle na siódmym roku Rega pojawi się wiele kobiet (jak na przykład Marlena, której śmierć później przeżywa) i ogólnie zamieszanie będzie, bo rok bez Syriusza okaże się trudniejszy niż się wydaje. No i Reg musi jakoś trafić do świty Czarnego Pana.
Wiedziałam, że chodzi o Syriusza :D O tak, Reg-Syriusz to świetne duo. Muszę sobie nadrobić trochę ich co nieco, bo mam napisany jeden taki rozdział, że... może lepiej nie mówić.
A myślałaś, że on na te studia poszedł szukać wiedzy? Takiego wała, chodziło o granie ludziom na nerwach! To taka podpucha, że stał się bardziej poważny i myśli o swojej przyszłości. Zdecydowanie nie myśli.
U mnie oficjalnie zaczyna się od 3.02, nieoficjalnie mamy ponad połowę zaliczeń wcześniej, bo i wykładowcy chcą mieć dłuższą przerwę :D Dziękówa i mam nadzieję, że wybrnęłaś z sesji obronną ręką!
Pozdrawiam, Niah.

 
29 stycznia 2016 13:26 , Blogger maximilienne pisze...

Chcem! W końcu ferie, jak skończę biografię Beatlesów, mogłabym nad tym usiąść ;) Ale wtedy nie dostaniesz komcia do każdego rozdziału, no... A to przecież nieładnie i fokle. Musze to przemyśleć. Znaczy system jakiś opracować. I nadrobić 28 zaległych rozdziałów na rożnych blogach. Na bora, spłonę w piekle. Okropny ze mnie czytelnik ostatnio.

Pozdrawiam gorąco,
maxie

 
29 stycznia 2016 15:13 , Blogger A. pisze...

W takim układzie rządam (!) powrotu słodkiego Rega, o. A dzieciaka to kto mu sprezentował, hm? xD
Coś mi zazwyczaj przeszkadza fanować Rega, ale nie wiem co… Takie to jakieś nieokreślone cuś :P.
Rozumiem i dlatego Tatiana jest taka wspaniała w tym rozdziale, naprawdę w każdym słowie i geście widać jej rozdarcie oraz cierpienie.
W takim razie czekam na eskadrę pań :D.
Ech, przejrzałaś mnie xD. Jak możesz mieć zapasy?! W takim razie ja chcę rozdział.
Mam wrażenie, że tylko u mnie jest tak wcześnie… U mnie w tym roku strasznie się ponakładało, ale brakuje mi tylko wyników z ostatniego egzaminu (najgorsze dziadostwo, tak pięknie nie trafiłam w grupę, chlip).

 
29 stycznia 2016 17:05 , Blogger Niah pisze...

To Ci już wyślę mailem przez fejsa. Poprawiłabym błędy i literówki, ale chyba sama nie dam rady teraz w sesji, więc mam nadzieję, że się nie obrazisz? ;)
Pozdrawiam, Niah.

 
29 stycznia 2016 17:26 , Blogger Niah pisze...

Zaborcza się zrobiłaś :D Ale to dobrze, bo ja Rega bardzo lubię. A ostatnio, gdy myślałam jak długo pociągnąć Bezruch – czy tylko do końca wojny, czy pokusić się o jakieś siedemnaście lat później, czy coś – pokochałam też dorosłego Nathaniela i a mnie korci, och, tak strasznie korci, by poświęcić mu chociaż jeden rozdział. Albo jakiś dodatek, tylko jak tutaj napisać dodatek, nie zdradzając żadnych szczegółów?
Tatiana ostatnio robi się jakąś poważną postacią, bo mam jeden rozdział, gdzie znowu występuje!
Mam tylko dwa rozdziały po dziesięć stron :D Ale żaden z nich nie jest przyjemny dla Syriusza.
Cóż, ja już mam cztery oceny wystawione, kolejne trzy będę miała do wtorku i później przez dwa tygodnie będę się bujać z kolejnymi sześcioma, bo wykładowcy sobie tak dziwnie czas rozłożyli. Więc jeszcze długa droga przede mną :D
Pozdrawiam, Niah.

 
29 stycznia 2016 21:05 , Blogger A. pisze...

Bo to wszystko twoja wina, o! Pokazałaś tę kochaną stronę Rega i mnie złamałaś… Jak najbardziej jestem za dodatkiem z Nate’em, a sposób na pewno jakiś znajdziesz ;).
To fajnie, bo, skubana, jest ciekawa :D.
Ej, to dużo! Miałam się ucieszyć, ale jak ty tak możesz torturować Syriusza? Serca nie masz?
Faktycznie dość dziwne to rozłożyli, ale może i lepiej, że masz trochę luźniej? W każdym razie trzymam kciuki ;).

 
29 stycznia 2016 21:51 , Blogger Niah pisze...

Rozumiem, że więcej słodkiego Rega w przyszłości :D Spokojnie, Reg już swój okres buntu w Bezruchu przeszedł (czyli te kilka miesięcy w Zakonie, gdzie ciężko mu się było odnaleźć) i teraz będzie tylko lepiej. Niestety, dla Syriusza to jest taka równia pochyła, bo jemu to w sumie było dobrze w tym czasie i dopiero jego problemy się zaczynają...
Kurde, zaraz się zabiorę za jakieś szybkie miniaturki z nim... takie najlepsze smaczki, jakie są. Ale tam jest tyle spoilerów... Jak żyć!?
Mam serce dla Syriusza! Tylko jeszcze tego nie widać.
Dzięki ;)
Pozdrawiam, Niah.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna