20 sie 2014

[ŚMIECH DIABŁA] Jeden

Markowe słuchawki wylądowały na piramidzie nieposkładanych ubrań, które wręcz wylewały się z torby. Samotna, czarna skarpetka, po chwili zastanowienia, zsunęła się z tej sterty na podłogę w cichym proteście.
Syriusz, który do tej pory ze skupieniem obracał telefon w rękach, kopnął torbę z całej siły, posyłając ją aż pod łóżko. Po chwili na nikomu winną walizkę posypała się cała seria kopnięć, której towarzyszyły wściekłe krzyki chłopaka. Syriusz uspokoił się przynajmniej na chwilę, gdy telefon wydał z siebie znajomy dźwięk oznajmiający przyjście wiadomości. Black odgarnął przydługie włosy z twarzy i usiadł powoli na łóżku, wyświetlając wiadomość.
„O której wylatujecie?”
Chłopak rozmasował nasadę nosa, przyglądając się małemu awatarowi jego dziewczyny, która wysłała mu wiadomość. A w zasadzie jego byłej od wczoraj dziewczyny, po tym
jak oboje uznali,że sześćset pięćdziesiąt cztery kilometry różnicy to jednak trochę za dużo. Niemniej jednak, Clara uparła się, że się z nim pożegna na lotnisku. Jeszcze jeden głupi pomysł do jej obszernej kolekcji.
Black wszedł do menu, a później odtworzył ostatnie zdjęcia. Biwak ze znajomymi nad jeziorem, w tym i z Clarą. Właściwie, dopiero teraz zauważył, że dziewczyna pojawiała się na każdym zdjęciu, najczęściej z nim samym, gdy się całowali, trzymali za ręce lub robili głupie miny.
Westchnął. To była jedna z niewielu dziewczyn, z którymi nie zrywał po dwóch, trzech tygodniach i naprawdę myślał, że na trochę dłużej im się ułoży, a tu bach! Niespodzianka. Ojciec dostał nową ofertę pracy i wszyscy razem musieli się przeprowadzić na drugi koniec kraju. Nie pomagały żadne kłótnie, tłumaczenia a w końcu i prośby – ojciec przyjął posadę, kupił nowe mieszkanie, a papiery jego i Regulusa zostały już dostarczone do nowej szkoły.
I teraz Syriusz musiał spakować całe swoje dotychczasowe życie, pokończyć znajomości i pojechać gdzieś tam na zachód, którego nigdy nie lubił.
„16:15 O której przyjdziesz?”
Odłożył telefon na goły materac i podrapał się po głowie, zastanawiając jak powinien spakować to wszystko, co mu zostało, do tak małej torby, kiedy był dopiero w połowie, a już wszystko się wylewało.
— Przeszkadzam?
Regulus puknął kilka razy w drzwi, by zachować pozory grzeczności i podszedł powoli do brata. Usiadł obok niego, omiatając były pokój Syriusza przeciągłym spojrzeniem.
— Chyba ostatnio było tutaj tak czysto, zanim się wprowadziłeś — rzucił luźno, zerkając na reakcję brata. Syriusz pozostał niewzruszony i by zająć czymś ręce, przytrzymał sobie wieko walizki i zaczął upychać ubrania nogą. — Nie zmieszczą się w ten sposób, trzeba je poskładać. — Usiadł na podłodze i zaczął powoli składać w kostkę każdą koszulkę brata i każdą parę spodni. Syriusz jeszcze przez chwilę bił się z myślami, ale ostatecznie usiadł obok niego i zaczął mu pomagać.
— Clara przyjdzie na lotnisko — powiedział po chwili ciszy, nie zerkając nawet na Regulusa. Czuł, że powinien się z nim tym podzielić.
Regulus nie miał na to odpowiedzi. Ułożył w rzędzie wszystkie komiksy brata i włożył je na samo dno. Tuż obok poukładał gry komputerowe i płyty, a dopiero na tak przygotowane podłoże zaczął kłaść ubrania, w międzyczasie pakując gdzieś słuchawki. Okazało się, że po spakowaniu poukładanych ubrań zostało jeszcze trochę miejsca na kosmetyczkę i ciężką, skórzaną kurtkę, którą przygnietli paskami do spodni i butami.
Większość rzeczy już w poniedziałek została zabrana przez ekipę od przeprowadzek, a oni zostawili sobie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, by tę długą podróż odbyć w całości samolotem, a na miejscu na spokojnie się rozpakować.
— Gotowe. Mama kazała ustawić walizki przy wyjściu zanim przyjedzie taryfa. Syriuszu? — Reg zatrzymał się w połowie kroku do wyjścia, spoglądając na brata, który wpatrywał się w ekran swojego telefonu, zaciskając wolną rękę na pasku od torby na laptopa.
Black wyłączył wyświetlacz i schował telefon do kieszeni. Wykasuje wszystkie zdjęcia Clary na lotnisku. Tak, to będzie dobry pomysł.
— Chodźmy.
Postawił walizkę przy drzwiach, obok trzech identycznych i rozejrzał się po opustoszałym mieszkaniu. Wprawdzie, żyło się tutaj trochę jak w akwarium, ponieważ cała jedna ściana salonu była wielkim oknem, przez które bez wstydu zaglądali sąsiedzi z naprzeciwka, ale coś w zielonej, skórzanej kanapie i topornym stoliku do kawy sprawiało, że czuł się tutaj dobrze i komfortowo.
Teraz nie było ani kanapy, ani stolika. Nie było też stołków barowych przy półściance robiącej za minibar, czy okropnego dywanu w tandetne ornamenty. Nawet fikus gdzieś zniknął i stali teraz w wielkim, pustym pokoju, przyglądając się jak ojciec kończy dopalać papierosa i rozmawiać ze swoim przyszłym szefem przez telefon. Sądząc po dźwiękach, matka była jeszcze w łazience i marnowała ostatnie chwile w ich mieszkaniu na poprawienie makijażu.
— O czym myślisz? — Regulus bezczelnie przysiadł na jego torbie i zaczął bawić się zamkiem.
— O tych wszystkich laskach w naszej nowej szkole — odpowiedział lakonicznie. Brat kiwnął powoli głową, przyjmując takie wytłumaczenie do świadomości.
— A tak naprawdę?
Ciężko było zwieść Regulusa. Szczególnie, gdy już umyślił sobie, że Syriusz przeżywa rozstanie z Clarą. Dziewczyna jak dziewczyna, nie pierwsza i nie ostatnia. Będą inne – lepsze, gorsze, ale będą.
Chociaż może trochę prawdy było w tym myśleniu Rega, myślał Syriusz, gdy przypominał sobie, że nie mógł tak bez żalu usunąć wszystkich jej zdjęć ze swojego telefonu, o komputerze nie wspominając, a przecież trzeba było jeszcze zmienić status na Facebooku i pogodzić się z tym, że w jego galerii dalej będą tkwić ich wspólne selfie.
— Myślę, że to chujowo, że musimy wyjechać, bo ojciec chce więcej zarabiać. I tak wyrabia ponad średnią krajową i nawet zaproponowano mu awans, a dla niego to dalej mało. — Głos Syriusza z każdym słowem bardziej przypominał warczenie.
Regulus tylko kiwnął głową, zostawiając zamek torby w spokoju, gdy matka wyszła z łazienki. Gdy dłużej się na nią patrzyło, dało się zauważyć, że i jej nie była na rękę ta nagła przeprowadzka. Nie była kobietą, która lubiła zmiany. Wolała osiąść w jednym, ale wygodnym miejscu i stamtąd przyglądać się wszystkim wariacjom. Nigdy też nie mieszkała na zachodzie, więc nie wiedziała czego spodziewać się po tamtejszych ludziach.
— Spakowaliście wszystko? Na pewno nic nie zostawiliście? — Starała się dyskretnie wytrzeć spocone dłonie o sukienkę, ale nie wyszło jej to najlepiej. Żaden z synów nie zwrócił na to uwagi.
— Tak, mamo, na pewno — zapewnił ją Regulus, podnosząc się z syriuszowej torby, gdy ojciec do nich podszedł. — Zabraliśmy wszystko.
Orion Black poklepał starszego syna po ramieniu, zdając sobie sprawę z jego straty i z papierosem w ustach wyprowadził walizkę swoją i żony do windy. Cienka smuga dymu ciągnęła się za nim smutno.
Syriusz wyszedł za nim gwałtownie, obijając swoją torbę o róg, a za nim wyszła Walburga, nerwowo postukując obcasami. Regulus został jeszcze na chwilę w mieszkaniu sam, chłonąc ostatni raz ten obraz i nie bez żalu zamknął za sobą drzwi.
Gdy okazało się, że ich lot będzie opóźniony o pół godziny, nawet matka uległa presji i wyszła z ojcem zapalić. Ani Syriusz, ani Regulus nie byli jeszcze na tyle dorośli, by bez mrugnięcia okiem palić przy rodzicach, chociaż oboje w tym momencie mieli na to ochotę. Syriusz dodatkowo chciał jeszcze rzucić telefonem o ścianę, ale Regulus mu go przezornie zabrał.
„Przepraszam, ale nie dam rady wyrwać się z domu. Miłej podróży.”
Przeklęta baba! Syriusz był tak wściekły, że dał się jej wykiwać, że uwierzył, że przyjdzie się z nim pożegnać, że... że jej na nim zależało. A teraz nawet nie miał się na czym wyładować!
— Co za nerd — mruknął obok niego Reg, sprawdzając coś na tablecie.
— O czym ty znowu pierdzielisz? — Syriusz zajrzał mu przez ramię.
— No zobacz, totalny no-life. O ten, okularnik. — Wskazał bratu wysokiego, trochę kościstego chłopaka z okularami-kujonkami o czarnej czuprynie i głupim uśmiechu. — Naprawdę, jak ludzie mogą codziennie wstawać i patrzeć w lustro, mając taką twarz?
— Skąd ty go wytrzasnąłeś? —Black rzucił Regowi podejrzane spojrzenie. No bo kto to widział, by zajmować się szukaniem jakiś nerdów w internecie, gdy miało się zmienić miejsce zamieszkania? Powinien rozglądać się za ładnymi dupami!
— Jest z twojego roku, możliwe, że będziesz z nim w klasie. Pomyślałem, że trzeba cię uprzedzić zawczasu.
— Ty lepiej nie lookaj mojej przyszłej klasy, a swoją, ciołku. — Stuknął brata palcem w czoło, ale dokładniej przyjrzał się zdjęciu klasowemu.
Nie sprawiała zbyt dobrego wrażenia, to trzeba było przyznać. Nerd-okularnik, ciota życiowa, anemik, ruda dziewczyna, której źle z twarzy patrzyło, same niskie blondynki i kilku przeciętnych gości. Szału nie było.
— A udało ci się znaleźć zdjęcia innych klas? — Zapytał z nadzieją w głosie, że znajdzie tam jakiś normalnych znajomych.
— Nie, tylko oni wstawili swoje zdjęcie na główną stronę szkoły. O moim roczniku nic mi nie wiadomo. Cudów nie ma co się spodziewać, to nie jest prywatne liceum.
— Zaraz... jak to nie jest prywatne? — Syriusz spojrzał na brata zaskoczony. — Chcesz mi przez to powiedzieć, że nasza matka posłała nas do publicznej szkoły?
— Jeżeli nie prywatne to publiczne. Chyba, że znasz jakiś inny rodzaj, wtedy chętnie posłucham.
Jeszcze nie byli na miejscu, nawet nie wylecieli, a Syriusz nienawidził ich nowego miasta. Przecież oni chodzili nawet do prywatnego przedszkola, gdzie opiekunki dbały o to, by dostawali najlepsze smakołyki i stawały na rzęsach wachlując uszami, by czuli się jak najlepiej. W następnych latach było podobnie. Co więcej, Syriusz nigdy nie musiał się martwić tym, że nie przejdzie z klasy do klasy, bo jego rodzice płacili zbyt dużo, by jakikolwiek nauczyciel pomyślał o zatrzymaniu go w tej samej klasie na drugi rok.
A teraz co? Miał tak spokojnie pójść do zwykłego liceum, pełnego przeciętnych, biednych ludzi, gdzie na stołówce będzie musiał jeść to samo radioaktywne jedzenie, co pozostali?
— Reg, a może matka ze stresu postradała rozum? Moglibyśmy się odwołać, że była niespełna umysłu i podjęła decyzję pochopnie, a wtedy jakieś przyjemne, prywatne liceum by nas na pewno przygarnęło, jestem tego pewien!
Regulus zmarszczył brwi.
— To tylko liceum, Syriuszu, uspokój się. — Reg całkiem nie podzielał paniki brata i tym bardziej nie widział różnicy, jak miałoby być w publicznym, a w jak prywatnym liceum. On, w przeciwieństwie do Syriusza, zawsze uczył się na bieżąco i pisał testy wyłącznie w oparciu o własną wiedzę.
— A pomyślałeś o tym, co będziemy jeść?
— Nie wiem, co masz na myśli...?
— Reg — Syriusz zaczął bardzo powoli. — Czy przez ostatnie siedemnaście lat swojego życia widziałeś by raz, chociaż raz, nasza matka ugotowała nam obiad? — tłumaczył mu jak dziecku.
— No... nie. Ale przecież będzie tam bar, prawda? — Nadal nie wiedział, do czego zmierzał Syriusz.
— Nie, Reggie, to nie będzie bar. To będzie STOŁÓWKA. A pamiętasz, co Norman mówił o stołówce, jak go starzy przenieśli na jeden semestr do publicznej szkoły?
W tym momencie Regulus pobladł na twarzy i zrobiło mu się słabo. O tak, pamiętał dokładnie, o czym mówił wtedy Norman Cahill. O bezsmakowym sosie, rozgotowanych kawałkach kurczaka, kolorowej brei na talerzu, która miała być sałatką, zimnym jedzeniu, chlebie odgrzewanym w mikrofali, mrożonkach włożonych do zupy, bo nikomu nie chciało się obierać świeżych warzyw...
Jeżeli Regulus nie miał żadnych kłopotów z uczeniem się pośród zwykłych szaraczków, to z brakiem posiłków wysokiej jakości miał duży problem. Można było spokojnie powiedzieć, że obaj mieli „pańskie podniebienia” i nie jadali byle czego, a na pewno już nie tego, co było zrobione z podejrzanych składników.
Na domowe jedzenie nie było co liczyć. Walburga Black latała w tą i z powrotem z jednego pokazu mody na drugi i w całym swoim życiu użyła tylko kilkakrotnie czajnika, a Orion jadał w pracy i wracał dopiero po dziesiątej wieczorem, więc ich synowie posiłki jedli głównie w szkole, a w weekendy całą rodziną wybierali się do restauracji, ewentualnie jadać obiadki z firmowymi kolegami ojca.
— Syriuszu... nie możemy tak o tym myśleć. Nie masz pewności, że będzie tak źle. Nie patrz tak na mnie! Zabroniłem ci patrzeć na mnie tym wzrokiem!
Syriusz miał swoje spojrzenie zranionego szczeniaka, którego używał na Regulusie, gdy chciał coś wyciągnąć od matki poprzez niego i choć Reg dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że brat go wykorzystuje, nie umiał przejść obok tej miny obojętnie.
— Reg... jesteś naszą jedyną nadzieją! Musisz przekonać matkę, by nas przepisała póki jeszcze jest czas. Inaczej umrzemy z głodu, a ja będę musiał zacząć się uczyć! — Zakończył dramatycznym tonem, zwracając na nich uwagę kilku przechodzących osób.
I wtedy Regulus zrozumiał, o co tak naprawdę chodziło.
— Znów chcesz przebimbać cały rok — powiedział spokojnie. — Po moim trupie. Nie będziesz mi więcej przynosił wstydu, jako niewykształcony casanova. Nie mam zamiaru przekonywać matki do czegokolwiek. Jak nie zdasz to twój problem.
— Reg!
— Koniec tematu. — Regulus wrócił do przeglądania głównej strony ich przyszłej szkoły, całkowicie ignorując obecność Syriusza.
— Ale... ale to okrutne, Reggie...
Przez całą podróż samolotem nie odezwali się do siebie ani słowem. Obaj mieli założone słuchawki i wpatrzeni byli w świecące ekrany. Tylko raz przepychali się o to, kto powinien trzymać łokieć na ich wspólnym podłokietniku, ale ostatecznie Syriusz wziął poduszkę od stewardessy, pokazał bratu język i poszedł spać, kończąc tym samym spór.
— Nie wyglądają na zadowolonych. — Walburga co rusz spoglądała na niezadowolonego Regulusa, który na czas drzemki brata zabrał jego laptop i oglądał jakiś film.
— Przyzwyczają się. Nie powinnaś się tym martwić na zapas. — Orion uderzał rytmicznie palcami o wysuwany blacik i mocno ściskał rękę żony. Już drugą godzinę nie mógł zapalić, co przyprawiało go o frustrację. Trzeba było przepłacić i wynająć prywatny samolot. Wtedy on mógłby nakarmić raka, a chłopcy mieliby nie dość, że oddzielne fotele, to i dostęp do internetu. Wszyscy zadowoleni, bo Walburgdze było wszystko jedno, dopóki miała brandy w samolocie do dyspozycji. Nadal nie mógł zrozumieć, czemu jego żona tak bardzo obawiała się latania.
— A co zrobisz, gdy im się tam nie spodoba? — Do tego, robiła się strasznie nadopiekuńcza. Oczywiście, względem dzieci, nie jego. Kto by się martwił o Oriona?
— Nie dramatyzuj na zapas. To tylko liceum. Syriuszowi został jeszcze rok, Reulusowi dwa. To nie jest wieczność. Zanim się obejrzysz pójdą na studia, wyprowadzą się i któryś w końcu zadzwoni, że jego dziewczyna jest w ciąży i nim się obejrzysz, będziesz babcią.
— Przecież to straszne! — Walburga złapała się za serce, mało nie wylewając brandy na swoją granatową sukienkę.
— Niby dlaczego?
— Jestem za młoda, by być babcią!
Orion powstrzymał się od stwierdzenia, że jego żona była starsza od niego o cztery lata i nie zaliczała się już do młodych trzydziestek. Ani nawet dobrze wyglądających czterdziestek. Dobry Boże, przecież ona była po pięćdziesiątce! Chociaż nie, lepiej było jej o tym nie wspominać.
— Oczywiście kochanie. — Ucałował jej dłoń. — Napij się zanim lód się rozpuści. Nie lubisz ciepłej brandy.
Żona na szczęście go posłuchała i resztę lotu spędziła drzemiąc, oparta o jego ramię. Orion powoli głaskał ją po włosach, zastanawiając się nad swoją nową pracą. W prawdzie, sądy wszędzie były takie same, różniły się naprawdę niewieloma przepisami, ale mimo to miał lekkie obawy w związku ze swoją nową kancelarią. Tym razem miał już nie siedzieć w prokuraturze i wysyłać do więzienia przestępców, a bronić ludzi... którzy nie zawsze mieli legalne interesy i starali się omijać prawo jak tylko się dało.
Może zbyt pochopnie przyjął tę ofertę? Na razie było za późno – nowe mieszkanie, szkoła chłopaków, nowa pracownia dla Walburgi... Pozostało mu tylko wierzyć, że podjął dobrą decyzję.
Powiedzenie, że Walburga była podpita, było niedomówieniem. Ona była zwyczajnie pijana i gdyby Orion nie trzymał jej cały czas w pasie, nie szłaby prosto. Regulus zdążył się już przyzwyczaić do stanu matki „po locie” i wiedział, że dłuższy sen i owoce jej pomogą, by wróciła do bycia sobą.
Teraz musieli tylko z Syriuszem wypakować torby z taksówki, podczas gdy ojciec zajmował się matką. Jedna z nich, chyba jego własnej, zablokowała się kółkiem o boczek bagażnika i torbę Syriusza, że musiał się z nią mocno siłować. Ile łatwiej by było, gdyby była materiałowa!
—Pozwól, że ci pomogę.
Bagaż chwilę później stał już przy regulusowych nogach, a jego rączkę ściskał niewysoki brunet o sympatycznym uśmiechu, który mimo wyglądu, nie miał większych kłopotów z wyciągnięciem jej z bagażnika, a kto lepiej niż Regulus mógł wiedzieć, ile ważyła walizka?
— Barty Crouch. Mieszkam w tej samej klatce. Widać, od dzisiaj będziemy sąsiadami. — Chłopak wyciągnął do niego dłoń na powitanie, nie przestając się uśmiechać. Wydawał się Regulusowi... dziwny.
— Regulus Black. — Uścisnął dłoń. — Dzięki za pomoc.
— No problem. — Barty zamachał ręką, bagatelizując sprawę. — Do zobaczenia, Reg.
Crouch zdążył się minąć jeszcze w klatce z Syriuszem, nim zniknął Regulusowi z oczu w mrokach korytarza. Reg nawet nie zauważył, że Syriusz pstryka mu palcami tuż przed oczami. Coś było w tym brunecie... coś, co sprawiało, że Reg miał niepewne odczucia co do niego.
— Zawiesiłeś się?
— Nie jestem komputerem. Ja się zamyślam. Chodźmy na górę. — Zamknął klapę bagażnika i dał znak kierowcy, że może odjeżdżać. Mimo to, tuż przed wejściem do klatki, kierowany przeczuciem, spojrzał w górę i napotkał wzrok Barty'ego Croucha, który spoglądał na niego przez okno klatki schodowej, uśmiechając się w ten dziwny sposób.
Jak dobrze, że mieszkali na innych piętrach.
Ich meble wyglądały obco w tym mieszkaniu.
Wszystko było nowe i lśniące, na ścianach nie było nawet najmniejszej plamy, a podłoga nie miała ani jednej rysy. Za to zielona kanapa nosiła ślady podrapań po kocie ciotki Lucretii, stolik od kawy miał kilka rys po tym, jak mały Syriusz próbował go przekroić nożem, rączki przy szafkach były lekko powycierane od używania, dywan był tu i ówdzie wypłowiały, abażur od lampy miał urwane dwa czy trzy frędzle...
Walburga nie lubiła wyrzucać rzeczy. Miały dla niej dużą wartość sentymentalną. Poza tym, lubiła ich „stary” styl, całkiem różny od nowoczesnego minimalizmu. Orionowi było w zasadzie wszystko jedno, czy spał pod szarą kołdrą czy brązową w esy i floresy. Fanaberie żony były ściśle powiązane z jej pracą, więc nie narzekał. Regulus i Syriusz zdążyli się przyzwyczaić do tego stanu rzeczy i pomimo tego że ich pokoje były bardziej nowoczesne, nie wyobrażali sobie, by ktoś miał się pozbyć wzorzystej okleiny ze ścian czy ciężkich zasłon.
Ich meble miały w sobie wiele wspomnień. To mieszkanie nie miało żadnych. Jeszcze.
Syriusz ułożył kolekcję gier i komiksów obok siebie na półce tuż nad biurkiem i spojrzał się krytycznie swojej pracy. Trzeba było przyznać, ten pokój był większy niż poprzedni i czego by Syriusz nie robił, nie potrafił ustawić go tak, by przynajmniej przypominał jego były pokój. Frustrowało go to w pewnym sensie.
Otworzył kolejne pudło, tym razem z podręcznikami, i od razu poczuł się gorzej.
Nowa szkoła. Publiczna szkoła. Zwykłe szaraczki będą się uczyć razem z nim. On będzie musiał się uczyć. Zapowiadał się okropny rok.

Etykiety: , , , , , ,

Komentarze (9):

21 sierpnia 2014 11:13 , Blogger Matylda pisze...

Świetny tekst! Czytało go mi się świetnie, nic nie zgrzytało, nie odnalazłam żadnych mankamentów. Wprawiłaś mnie w optymistyczny nastrój, rodzina Blacków mugolami, którzy się przeprowadzają, Syriusz, który przeżywa, że będzie musiał się uczyć i nie będzie miał, co jeść! Twoja wersja tego bohatera, wręcz mnie ujęła, była taka namacalna, taka niepapierowa! Zresztą wszystkie postacie zostały odpowiednio nakreślone - Walburga Black, która upija się podczas lotu? Ho, świetnie napisane! I jeszcze opisy - takie ze smaczkiem i czasem prześmiewcze, podobał mi się również zezłoszczony Syriusz na lotnisku, kiedy jego była luba się nie zjawiła. Wszystko gra i buczy :D
Dziękuję za przyjemną lekturę, pozdrawiam!

http://dzikie-anioly.blogspot.com/

 
21 sierpnia 2014 12:41 , Blogger Niah pisze...

A ja dziękuję za komentarz! Nabrałam nowej chęci do pracy, chociaż te wakacje ogólnie są pracowitym okresem, biorąc pod uwagę ubiegły rok.
To taki skok na głęboką wodę, prawda? Blackowie mugolami! Przyznam szczerze, że nigdy nie czytałam takiego opowiadania, więc czuję się pionierem w tym gatunku (dopóki ktoś nie przyjdzie i mnie nie zrzuci z powrotem na ziemię).
Poza tym, mi się dobrze pisze obyczajówki z lekkim dramatem w tle i równie dobrze pisze mi się Blackami, więc wystarczyło to wszystko połączyć i proszę - opowiadanie gotowe!
Pozdrawiam, Niah.

 
21 sierpnia 2014 15:55 , Blogger Matylda pisze...

A proszę bardzo :D Ja mam wolne, wolne i wolne, przygotowuję się do studiów :D
Może trochę tak, ale z drugiej strony musisz chociaż na tyle ile to możliwe zachować ich charaktery, przecież już i tak złamałaś kanon - są w świecie mugoli! Kiedyś czytałam blogi o postaciach z anime (och, kiedy to było!), które wylądowały w zupełnie innych realiach, chociaż z tego co pamiętam, to nie były jakieś opowieści, które broniły się dobrą historią, one po prostu... były.
To czekam na ciąg dalszy! Dramat, obyczaj, Blackowie... Czego chcieć więcej? ^^

Ja również, Miłego dnia!:)

http://dzikie-anioly.blogspot.com/

 
23 sierpnia 2014 19:31 , Blogger mis pisze...

Ow.
No więc (ta, zdania nie zaczyna się od więc), pisałam sobie właśnie regulosowego ficzka, kiedy doszłam do wniosku, że muszę zrobić sobie przerwę, bo to wykańczająco psychicznie zadanie, zwłaszcza z takim paringiem i postanowiłam przeczytać coś od ciebie, chociażby powtórzyć, żeby zażyć przyzwoitą dawkę dobrej prozy i ruszać dalej.
O raju, jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam nowy post!
Po pierwsze; nie czytałam niczego takiego wcześniej i uważam, że to wręcz doskonały pomysł, po prostu - wow, mimo, że takie banalne. Po drugie - powiem szczerze, że po cichu liczę na slasha, chociaż ten się pewnie nie wydarzy. I po trzecie - znów zachwyciłam się twoim stylem, bo jest po prostu przecudowny. Tak mnie to zaciekawiło, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału, szczególnie zdając sobie sprawę z tego, że na regularność nie powinnam liczyć, ale chcę ci życzyć m n ó s t w o weny, chęci i czasu i czekam na wszelkie nowe posty.
Pozdrawiam.

 
24 sierpnia 2014 20:55 , Blogger Niah pisze...

Ty to wiesz, jak mnie zmotywować do pracy nawet wtedy, gdy padam na twarz i jedyne, o czym myślę, to sen!
Najprostsze pomysły są najlepsze, ale wbrew pozorom, strasznie trudno na nie wpaść. A na slashe tutaj większość liczy, bo Wy mnie znacie i wiecie, że mam słabość do yaoi.
Co do regularności - można się jej spodziewać do końca wakacji, czyli jeszcze przez cały tydzień. Później chyba wrócimy do normy, to znaczy - jednego rozdziału na miesiąc. Myślę, że niestety tak się stanie. W tym roku klasa maturalna, która wiąże się z maturą z Historii sztuki... i to spędza mi sen z powiek od pierwszej klasy.
Pozostaje być dobrej myśli. Przynajmniej ja przy niej zostaję.
Pozdrawiam, Niah.

 
27 sierpnia 2014 21:02 , Blogger A. pisze...

O matulu, zglebłam. Nie no Blackowie w mugolskiej wersji, w XXI wieku są przezabawni. A najśmieszniejszy jest Syriusz – kto by pomyślał, że w szkole trzeba się uczyć? No ładnie, on chyba nie przeżyje, to koniec, grób, mogiła i trzy metry piachu. Te wszystkie akcje z tą przerażającą szkołą są po prostu rozbrajające, a w połączeniu ze wstrętem obu braci Black do stołówki i oburzeniem Regulusa względem syriuszowego wstrętu do nauki są absolutnie genialne :D Bo w ogóle w tym rozdziale Syriusz to straszny buc, Casanova i w ogóle, zdaje się, parodia tego tradycyjnego opkowego wizerunku Blacka (no wiesz przecież, o czym mówię, więc rozwodzić się nie będę). A to rozstanie z dziewczyną i wielki oburz, że śmiała go wystawić… padłam. O, a regulusowe sprawdzanie klas również świetne – James-kujon i Lily-podejrzana-dziewczyna mnie urzekli ^^
Język, jakim posługują się bracia jest be; jak dobrze, że akcja Bezruchu nie rozgrywa się w tych czasach.
A Orion z Walburgą to też niezłe gagatki. On chyba ma wszystko w nosie, a ją interesuje tylko moda. Model tej rodziny mnie przeraża… O, a orionowe wyobrażenie przyszłości synów również zasługuje na uwagę: szkoła-> wyprowadzka-> ciąża-> babcia. Masakra, ale bardziej absurdalna jest chyba tylko reakcja Walburgi – bo przecież jak to ona tak szybko babcią (w połączeniu z myślami Oriona znów zglebłam).
Ogólnie powiem, że strasznie się uśmiałam; pomysł pochwalam i czekam na więcej. A nowość postaram się przeczytać jutro albo nawet dzisiaj. Się zobaczy.
Ciekawostki:
nie zerkając nawet na Regulua. – o, nowy bohater.
włożył je na same dno. – a nie na samo dno?
wytrzeć spocone dłonie od sukienkę, - hej, nie pluj literami, to nieładnie :P
Nie patrz tam na mnie! – tam, czyli gdzie?
Nadal nie mógł zrozumieć, czego jego żona tak bardzo obawiała się latania. – łoo, popraw.
Kto by się martwił o Oriona. – znak zapytania zabili, a stypa była?
im zniknął Regulusowi z oczy w mrokach korytarza. – oczu.
kolekcję gier i komików obok siebie – aaa złapali komików i posadzili ich na półce!
Pozdrawiam ;)
P.s. Mam przez ciebie głupawkę :P

 
27 sierpnia 2014 22:25 , Blogger Niah pisze...

Wyobraź sobie jaką ja miałam głupawkę pisząc ten tekst! Biorąc pod uwagę to, że starałam się podejść do niego bardzo serio, by większych głupot nie powypisywać. Ilość błędów mówi sama za siebie!
Widzisz, Syriusz był przekonany, że szkoła to takie miejsce gdzie spotykasz się ze znajomymi, wymieniasz się nowymi ploteczkami, lekcję poświęcasz na kontemplację nad lunchem lub odpowiednim tekstem do poderwania dziewczyny, a korytarz to jeden wielki wybieg mody. A tu bach! Został gwałtownie sprowadzony na ziemię i okazuje się, że nie ma możliwości powrotu.
Syriusz będzie tutaj robił za King of Drama. Moim zdaniem to jego powołanie życiowe, a jeszcze lepiej, gdyby był postacią mangi - wiedziałabym jak odpowiednio zrobić ujęcie, by ukazać jego przerażenie. Wyobraź sobie tę mega realistyczną kreskę, gdy dociera do niego, że ta szara papka to kurczak...
Poza tym - nikt nie rzuca Syriusza Blacka. NIKT! Tym bardziej nie wystawia. TOŻ TO POTWARZ JEST.
No tak, jest coś czego nawet Regulus się boi - podejrzane jedzenie. Największe zło we wszechświecie, gorsze niż kucyki Pony i straszniejsze niż Barbie.
Blackowie są nowoczesnym modelem rodziny - dzieci wychowają się same, gdy my będziemy pracować na nowy kabriolet i jacht. W razie problemów znają pin do karty kredytowej.
Orion podchodzi... realnie do sprawy. Zna swoich snów... wróć. Zna Syriusza na tyle, by wiedzieć, że kiedyś będzie o jeden kieliszek za dużo i o jedną gumkę za mało. Nie jest naiwny.
Za to Walburga ceni sobie swój wygląd i to, co się o niej mówi. A jak zacznie się mówić, że została babcią... od razu jej wizerunek zostanie postarzony o jakieś czterdzieści lat! Toż to zgroza!
Co do języka - nawet mi się ciężko przestawić, że jest taki... zwyczajny. Naprawdę. To dziwne. Blackowie mówiący slangiem. No horror.
Pozdrawiam, Niah.

 
9 lutego 2015 17:08 , Blogger Unknown pisze...

Nie mój klimat, całkowicie.
Z jednej strony dlatego, że Blackowie są mugolami, z drugiej, bo nie cieszą się przeprowadzką! Przeprowadzałam się już kilkanaście razy do różnych miast w Polsce, ale za każdym razem strasznie się cieszyłam i byłam bardzo podekscytowana. Trudno mi zrozumieć to wszechobecne przygnębienie i niezdecydowanie, które wiąże się z przeprowadzką.
Za to jeden element jest dla mnie jasny i klarowny, opisujesz emocje i sytuacje w tak przyjemny i ciekawy sposób, że w Twoim wykonaniu, ja zagorzała przeciwniczka rzeczywistości, mogłabym przeczytać nawet obyczajówkę. Taką maksymalnie mugolską, ale też maksymalnie Twoją. :)
Czytam dalej.

 
9 lutego 2015 18:34 , Blogger Niah pisze...

Ja też cieszę się zawsze z moich przeprowadzek, ale nie daję się podnieść emocjom i nie przepadam zbyt wielu wykładanych emocji na opowiadanie. Za łatwo podejść do tego trochę zbyt osobiście, a to nie zdrowe.
Ale cieszę się, że pomimo tego, że to nie twoje klimaty, dobrze ci się czyta te obyczajówkę. Sama też jestem z niej zadowolona, bo nie sądziłam, że tak dobrze może się ja pisać!
Pozdrawiam, Niah.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna