29 lip 2015

Odbicie

Fandom: Harry Potter, czasy Huncwotów
Oznaczenie wiekowe: PG-13
Bohaterowie: Black Orion, Black Regulus, Black Syriusz, Black Walburga
Liczba słów: 1773
Typ: miniaturka
Kanon: jest
Data powstania: 27.06.2015r.
Uwagi: To NIE JEST miniaturka do Bezruchu.
Sypialnia rodziców mieści się na drugim piętrze i są to ostatnie drzwi na korytarzu po lewej stronie. Byli tam już wielokrotnie, tocząc bitwy na poduszki, upozorowane pojedynki w obszernych kapeluszach matki czy przymierzając rzeczy ojca, by poczuć się choć na chwilę dorosłymi. Stworek bez słowa sprząta bałagan, który robią i nie mówi rodzicom ani słowa o tym, co paniczowie wyprawiają pod ich nieobecność.
A często ich nie ma. Ojciec wychodzi do pracy wczesnym rankiem i wraca późnym wieczorem, a matka uwielbia kupować dla siebie nowe suknie, nową biżuterię, próbować nowych perfum i chwalić się koleżankom, jak wspaniałe życie ma ze swoim mężem, który pozwala jej trwonić pieniądze i nigdy nie ma jej tego za złe. Więc oni stosunkowo często zastają sami w domu i z ciekawości zakradają się do zakazanej sypialni, by poznać rodziców w jakikolwiek sposób.
Pierwszy jest ojciec ze swoją kolekcją czarnych, eleganckich szat, które wiszą obok siebie w szafie i gdyby nie mankiety, niewiele by się od siebie różniły. Jego buty – każda para z wygodnej, nieprzyzwoicie drogiej, smoczej skóry – stoją ułożone pod spodem w rządku, a ich wypastowane czubki świecą wesoło. Ojciec ma też kilka szali z materiału miękkiego niczym puch, wszystkie w odcieniach zielonego, ze wzorami wyszywanymi złotą lub srebrną nicią, które zakłada zazwyczaj, gdy przychodzi pora na wykwintną kolację lub bal.
Raz czy dwa zaspał do pracy i widzieli, jak pośpiesznymi, krótkimi ruchami zapina guziki szaty, zakrywając skórę bladą jak ich własna i jak jednocześnie wpycha stopy w swoje szalenie drogie buty, wyłamując pięty, byleby tylko szybciej się ubrać. Chwyta ostatnim, nerwowym ruchem buteleczkę z wodą kolońską, spryskuje nią skórę i wręcz biegnie korytarzem do drzwi.
Ojciec nie lubi się spóźniać. Nie lubi przekładanych rzeczy, nieporządku i dezorganizacji. Czasami Syriusz przestawia pary butów ze sobą, zamienia szale i odkłada buteleczkę z wodą kolońską na niższą półkę, by później obserwować, jak ojciec chodzi podminowany przez cały dzień i szuka tylko powodu, by wszcząć kłótnię. Pali wtedy dwa razy więcej swoich grubych, ciężkich cygar, które drapią w gardle i machinalnie sprawdza godzinę na zegarku, jakby czegoś oczekiwał. 
Regulus lubi jego ruchy w tym momencie. Szybkie, pewne, lekko nerwowe, ale jak najbardziej zdecydowane. Cały ojciec jest zdecydowany, gdy energicznie przemierza salon, zajmuje swój fotel naprzeciwko kominka, rozkłada gazetę i czyta na głos interesujące go artykuły, poświęcając wtedy chwilę lub dwie na własną opinię. Gdy jest spokojny, nigdy tego nie robi. Jest wtedy cicho i obco w domu. Dlatego obaj wolą go wytrąconego z równowagi, gdy próbuje ją sobie na siłę przywrócić, ponieważ wtedy... żyje. I wiedzą, że zauważa wtedy, że oni też żyją. A czasem, naprawdę czasem, gdy matka nie patrzy, a on popija whisky w zbyt duży ilościach, potrafi udawać, że nie widzi, jak jego szklanka za szybko się opróżnia, a synowie chwieją się przy grze w szachy i wydają się świetnie bawić, całkowicie zapominając o zasadach gry.
Czasem przyglądają się mu i sobie, w tajemnicy porównując proste nosy, wysokie kości policzkowe i mocne szczęki. Są wysocy jak on, ale nie tak dobrze zbudowani, nie bije od nich pewność sobie, nie ma grama zdecydowania. Właściwie, to są śmiesznie chudzi i tyczkowaci. Brakuje im masy, nawet we własnych dłoniach, które są smukłe, a palce zbyt długie. Ojciec ma silne, duże dłonie o palcach dwa razy grubszych niż ich własne, a ogromny, rodowy pierścień dopełnia wrażenia, że są to ręce silnego człowieka.
W skrytości, też chcieliby takie mieć i liczą na to, że kiedyś tak będzie. Że ich dłonie będą silne, ręce i nogi przestaną być patyczkowate, policzki porośnie gęsta, czarna jak noc broda, a oni będą brani za pewnych siebie. Na razie mogą ćwiczyć tylko złe spojrzenie w lustrze.
Następna była matka ze swoją... kobiecością. Jest pierwszą kobietą w ich życiu, całkiem inną od nich i ojca. Wręcz jak ktoś z innej planety. To zawsze nad jej toaletką spędzają najwięcej czasu, zastanawiając się, do czego służą te wszystkie pudełeczka, pędzelki i gąbeczki, które tam leżą. Dlaczego potrzeba jej aż siedmiu flakoników z perfumami i po co szczotki mają różny kształt.
Często zakradają się tuż pod drzwi, uchylają je nieco i przyglądają się, jak matka robi makijaż. Jak drobnymi ruchami nakłada cienie na oczy, jak pędzlem podkreśla kości policzkowe i w jaki sposób nakłada na usta szminkę, koniecznie w czerwonym kolorze. Wtedy dowiadują się, do czego służą puszki, gdy nakłada nimi puder na twarz, dlaczego szczotki mają różne wielkości, gdy nawija na nie loki i dlaczego flakoników jest tak wiele, gdy za każdym razem losuje inny, zależnie od okazji.
Jej szafa jest pełna kolorowych sukni o bogatym wykończeniu i różnej śmiałości dekoltach. Z ciekawością dotykają fiszbin w gorsetach, zachodząc w głowę, jak można nosić coś tak sztywnego na sobie i wyglądać przy tym tak dobrze jak ich matka. Kolorowe szpilki stoją poukładane na półeczkach w zależności od koloru, ale każda z nich ma nieprzyzwoicie wysoki obcas, w którym każdy, poza ich matką, by się zabił.
(Dopiero wiele lat później dowiedzą się, dlaczego dobrze dobrany gorset jest tak ważny lub dlaczego wielkość dekoltu robi różnicę, a kobiety chodzące na obcasach są bardziej atrakcyjne.)
Gdy jeszcze podglądają matkę, wszystko to jest dla nich nowe i niezrozumiałe, a wzajemne malowanie ust szminką czy pudrowanie nosów można nazwać dobrą zabawą, póki matka nie odkryje że używali jej kosmetyków i nie wiadomo, z czego jest bardziej zła – że je zniszczyli czy że w ogóle się umalowali.
Bo matka jest jak morze. Ciche i spokojne, dopóki nie zrywał się sztorm, a ona nie zaczyna krzyczeć, machać różdżką, rzucać przedmiotami i uwalniać wszystkie swoje emocje, które po chwili wracają na spokojny tor, jakby nic się wcześniej nie stało. Syriusz jej wybuchy gniewu odbiera jako afront i sam często w nich uczestniczy, nie rozumiejąc, że gdyby pozwolił jej być i tak by się uspokoiła, może nawet wcześniej, niż gdy się z nią kłóci. Regulus woli nie ingerować w jej nagłe, złe nastroje, gdzie czerwone wargi poruszają się gwałtownie, szeroko rozszerzone oczy wydają się blade i obce, a dłonie o długich paznokciach są bardziej groźne niż piękne. 
Ich matka jest tak zmienna, jak tylko mogą być kobiety i niebywale piękna, jak wiele kobiet mogłoby kiedykolwiek być. Jej twarz o pełnych ustach i małym nosie dopełniają duże oczy, a czarne jak noc włosy, które upina w kunsztowne fryzury, łagodnie opadają dookoła. Nie nazwaliby jej seksowną, w końcu jest ich matką, ale nie mogą udawać, że nie widzą jędrnych piersi, wąskiej talii i zgrabnych bioder, gdy kroczy w swoich pięknych sukniach po domu czy między gośćmi. Matkę zawsze widać i zawsze zobaczysz to, co ona chce, by było zobaczone. Oczywiście, w granicach dobrego smaku, do którego nie należą nogi. Nogi zawsze są ukryte pod długimi sukniami i spódnicami. 
Prawie. Raz tylko zobaczą jej nogi, naprawdę długie i zgrabne, i to będzie pierwszy i ostatni raz, gdy w ogóle zainteresują się swoimi rodzicami na tyle, by chcieć ich poznać. To jest jeden z tych bezsennych wieczorów, gdy siedząc w pokoju Syriusza i potajemnie grając w gargulki grubo po „czas do łóżek”, usłyszą serię dziwnych dźwięków dochodzących z głębi domu. Po cichutku wyjdą z pokoju i zawędrują pod drzwi sypialni rodziców, by po uchyleniu drzwi zobaczyć nogi matki oplecione wokół ich ojca i jego samego, rytmicznie poruszającego biodrami w tył i przód, ściskając dłonią jędrną, nagą pierś małżonki. 
Tej samej nocy uciekną z powrotem do pokoju i ukryci pod dwoma różnymi kołdrami, będą próbowali udawać, że nic nie widzieli i wcale ich to nie zainteresowało.
Ale zainteresowało. Interesowało ich, co w TYM jest takiego przyjemnego, a gdy każdy z nich pozna odpowiednią kobietę i zasmakuje czegoś zakazanego, złapią się na tym, że zaczną porównywać poznane dziewczyny z ich matką. A samych siebie z ojcem.
Wydorośleją, to oczywiste. Syriusz będzie wyższy i szerszy w ramionach, ale to Regulus pochwali się bardziej wysportowaną sylwetką po latach gry w drużynie. Ich dłonie, ku niezadowoleniu obydwu, będą dalej smukłe i wąskie, bez bijącej od nich siły, a zarost nie będzie chciał rosnąć tak gęsty, jak sobie to wymarzyli. Jedynie złe spojrzenia, które przecież każdy z nich ćwiczył potajemnie, nabiorą mocy, ale z biegiem lat Syriusz przestanie ich używać, a Regulus zacznie nadużywać.
A ich kobiety, skrajnie różne w porównaniu do siebie, w zestawieniu z ich matką będą podobne. Niebywale piękne i powabne, o pełnych biustach, wąskich taliach i kuszących biodrach, z nogami tak silnie oplatającymi ich ciała, jakby nigdy nie chciały ich puścić i o ostrych paznokciach zostawiających czerwone ślady na plecach w chwilach uniesienia. 
Przekonają się też, że koniec końców, wszystkie kobiety są zmiennie. Niektóre są gwałtowne, inne spokojne, ale w każdej z nich widzą trochę z tej pierwszej kobiety w ich życiu i zastanawiają się, czy kiedyś, widząc jak ich dziewczyny się malują, przestaną myśleć o wytwornych puszkach i różnorodnych cieniach, które gościły toaletkę matki.
I czy kiedykolwiek, patrząc w lustro, przestaną widzieć te same proste nosy, wyraźne kości policzkowe i mocne szczęki, jak u ojca, czy po prostu ich twarze są nieudanymi kalkami twarzy ojca, wcale nienależące do nich. I czy ich oczy, szare jak oczy matki, przestaną być kiedyś oczami Blacków, a staną się kolejno oczami Syriusza i Regulusa? Ponieważ chcieliby nie być najpierw Blackami, gwiazdami, synami swoich rodziców, a po prostu sobą, ale nawet uciekając z domu, nawet będąc po stronie Czarnego Pana, ciągle są tylko Blackami.
Ich kobiety będą ich matką, oni będą ojcem i sprowadzi się do tego, że ich dzieci będą nimi, a wszystko zatoczy koło. (O ile już nie zatoczyło. Może ich ojciec jest obiciem ich dziadka, a ich matka jest odbiciem ich babki?)
Regulus, w momencie wciągnięcia pod wodę przez Inferiusy, pomyśli tylko o tym, jak śmiesznie wielki jest jego sygnet na szczupłym, długim palcu i jak słaba jest ta ręka w porównaniu z ojcem, któremu powinien chcieć dorównać i – będąc w końcu Śmierciożercą, spełniając oczekiwania rodziców – że zadowolenie rodziny nie równało się w ogóle z zadowoleniem własnego siebie, a wręcz przeciwnie. Syriusz, ściskając w tym momencie pierś swojej dziewczyny, pomyśli o tym, jak zabawne jest to, że nie może objąć jej całej, jak jego ojciec to robił i jak wspaniałe jest uczucie tego, że bycie kopią było tylko pozorem. Czytając później o zaginięciu Regulusa, będzie myślał o tym, jak niepodobne byłoby do poukładanego ojca zniknięcie tak bez słowa i tuż przed gorzkim uczuciem świadomości, że to może być koniec jego brata, uświadaomi sobie, że Regulus też nie był kalką i poczuje się lepiej. Spojrzy na swoją śpiącą, blondwłosą dziewczynę o trochę za dużym nosie i wąskich wargach i przestanie widzieć w niej swoją matkę.
I jedyne, co go będzie bolało – ale już wiele, wiele lat później, gdy nawet wspomnienie jej drżących ud nie poruszy w nim niczego – to fakt, że uświadomił to sobie za późno. Za późno i bez Regulusa obok.

Etykiety: , , , , ,

Komentarze (4):

1 sierpnia 2015 02:19 , Blogger . pisze...

O kurczę. Jeszcze nie przeczytałam wszystkiego ze spisu treści, ale coś mi się wydaje, że ten tekst i tak jest najlepszy. Może i nawet lepszy od wielu książek, które czytałam. Te wszystkie rozbudowane opisy, pełne epitetów, wyszukanych wyrazów. Od początku do końca napisane perfekcyjnie. Aż sama zaczynam się zastanawiać głębiej nad podobieństwem do rodziców. Przecież tak często powtarzam, że po kimś coś mam. W swoim krótkim życiu tak naprawdę poszukując szczęścia w miłości trafiałam albo świadomie wybierałam blondynów. I chyba zaczynam rozumieć tego dogłębny sens. Szukałam roztrzepanych blond kosmyków taty, łagodnych, świecących w blasku księżyca niebieskich oczu mamy, promiennego uśmiechu ich obojga. Kurczę. Jakie to wszystko właściwie dopiero teraz wydaje się być proste.

 
1 sierpnia 2015 12:22 , Blogger Niah pisze...

O jej! Naprawdę czytasz wszystko? Ale tak wszystko-wszystko? Przecież tam niektóre rzeczy się nie nadają do czytania :D Ale Twoja wola, ja mogę być tylko jeszcze bardziej zadowolona!
Co do samego tekstu – też musiałam przejść długą drogę, nim zorientowałam się, że jednak szuka się pewnych cech u płci przeciwnej, które posiadają twoi rodzice. To naturalna kolej rzeczy i stwierdziłam, że dzięki temu mam idealny materiał na miniaturkę :D Bo to chyba najkrótsza, jaka widnieje na blogu, jeżeli rozmawiamy o miniaturkach Potterowskich. Oczywiście, przeszła naprawdę gruntowne zmiany i to takie poważne przez duże P, ale ostatecznie jestem zadowolona z jej wyniku.
Cieszę się, że Tobie też się podobała :D
Pozdrawiam, Niah.

 
1 sierpnia 2015 19:28 , Blogger A. pisze...

Faktycznie strasznie krótka ta miniaturka. No i jakaś taka... prosta. Znaczy wiesz, ładnych kila lat temu słyszałam, że partnera/kę wybiera się, wzorując się na rodzicach, noale. Momentami ten profetyzm narratora mnie rozbrajał – znaczy albo zalatywało patosem, albo to tylko moje wrażenie (pewnie to drugie, bo jestem zmęczona).
Co ciekawe zawsze zwracasz uwagę na ubiór, a mnie to nigdy nie interesuje (znaczy, tak sobie o tym wspominam, nie, żeby było to coś złego). Chociaż całkiem fajnie połączyłaś pewne elementy, które były charakterystyczne dla Oriona i Walburgi. Ale tych gorsetów nie przemilczą – po kij one czarownicy, kiedy noszą szaty? Kurdę, te gorsety są naprawdę tam tak potrzebne jak kula u nogi...
Właściwie dość mocno zdziwiło mnie, że Blackowie przez szmat czasu uważali się za kopie swoich rodziców (w ogóle ten fragment o tym, że wszyscy są czyimiś kopiami był jakiś taki mocno szalony).
Koniec końców miniaturka przyjemna i całkiem fajnie się czytało coś kanonicznego. W ogóle mam wrażenie, że ostatnie twoje miniaturki kanoniczne są strasznie mroczne w porównaniu do Bezruchu.
„poświęcając wtedy chwile lub dwie” - literówka, chwilę.
„rodowy pierścień dopełniał wrażenia” – czas.
„Na razi mogą ćwiczyć” - literówka, razie.
„dlaczego szczotki mają różnej wielkości” - literówka, różne.
Pozdrawiam ;)

 
1 sierpnia 2015 21:05 , Blogger Niah pisze...

Jak ją napisałam i zobaczyłam, że ma trzy strony, stwierdziłam, że coś jest nie tak i wypadałoby ją jakoś rozciągnąć. Tylko, że nijak mi to nie szło, więc ostatecznie mocno pozmieniał się styl i budowa zdań, ale sama treść nie uległa większej zmianie. Dlatego pracuję teraz ciężko, by dokończyć tamte teksty i nawet zaczęłam pisać o Orionie i Walburdze (chociaż serio, ciężko mi to idzie, nie wiem czemu. Cały pomysł mam tylko słowa nie chcą się znaleźć). Zrekompensuję się kolejnym długim tekstem!
Nah, patos prawdopodobnie był zamierzony, ale jestem słaba w odnajdywaniu go u samej siebie.
Ej, można powiedzieć, że jestem z zawodu krawcową, więc... sama rozumiesz xD Nie robię tego jako bardzo świadomie.Poza tym, ubiór to jedna z rzeczy, na którą zwraca się uwagę najpierw przy poznaniu osoby i czasem potrafi mocno zaważyć na pierwszym wrażeniu. Ale mogę też mieć zboczenie, zdarza się.
Mi się tam wydaje, że czarownice to jednak jakieś suknie nosiły, no i to mi się zawsze z takimi starymi czasami kojarzy, więc będę wpychać gorsety tu i tam :)
Też mam takie wrażenie, że czasami po prostu piszę miniaturki, bo mam tak parszywy humor, że muszę zniszczyć moim bohaterom życie, ale z drugiej strony tego nie ma w fabule, więc kombinuje. Chyba trochę się wyżywam w tych miniaturkach. o:
Och, dzięki za błędy!
Pozdrawiam, Niah.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna