12 lut 2018

[BEZRUCH] 03.

SYRIUSZ


6.

Teraz, 1981, Anglia, Swindon

Przez chwilę nie miał pojęcia, czy w ogóle zrozumiał to, co Regulus powiedział. Nie słyszał, by ktoś używał imienia Rogacza od… od zakończenia szkoły. Również nie widział go od tamtego momentu. Niby słyszał jakieś pogłoski o tym, że Reg kręci się wokół niego w tym całym Zakonie Feniksa, ale jakoś nie dawał temu wiary. Oni się nienawidzili, tak ich zapamiętał. Co się stało po drodze, że ich wzajemny stosunek uległ zmianie?
Odsunął brata na długość ramion, by go zapytać, czy może chodziło o jakiegoś innego Jamesa, to było w końcu bardzo popularne imię, całkiem jak John, ale jego zdeterminowana mina i powaga malująca się na twarzy uświadomiły mu, że słyszał dobrze.
Muszą uratować Jamesa. Tylko, na podwiązki Morgany, co Rogaczowi było?
– Gdzie on teraz jest?
– W Cardiff.
– Co on robi w Walii?!
Syriusz nie był pewien, czy faktycznie chce znać odpowiedź na swoje pytanie. Wiedział jedynie, że w tym stanie, gdy obaj ledwo stali i wyglądali jak siedem nieszczęść, teleportowanie się dalej niż kilka mil będzie ryzykowne. Co tam ryzykowne, Regulus pewnie by się rozszczepił przy teleportacji łącznej, a przecież jedyny wiedział, gdzie trzymają Pottera. Sam Syriusz nie miał bladego pojęcia o czarach leczniczych.
Regulus wzruszył jedynie ramionami w odpowiedzi na jego pytanie.
– Nie deportujemy się – zarządził, a Reg nie oponował. – Ale musimy się jakoś tam dostać.
– Z Bristolu płynie prom do Cardiff.
– Tak, ale my jesteśmy niedaleko Swindon, a to jest jakieś… czterdzieści, pięćdziesiąt mil od Bristolu?
– Już nie przesadzaj. Na pewno nie ma pięćdziesięciu. Coś wymyślimy. Przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy, już wielokrotnie musiałem uciekać z newralgicznych punktów mugolskimi sposobami. Najwyżej pojedziemy tą, jak ona się nazywa, autostradą. Do Walii chyba jedzie M41 i przejeżdża przez Severn Bridge2… Czemu tak na mnie patrzysz?
Syriusz faktycznie patrzył na brata w nadzwyczajny sposób, nie kryjąc swojego zdziwienia. Nigdy nie sądził, że Regulus zainteresuje się mugolską kulturą i zwyczajami na tyle, by wiedzieć, czym jest autostrada i do tego służy, a o znajomości nazwy konkretnej autostrady do Cardiff nawet nie śnił!
– Skąd ty masz takie informacje?
– W tamtym roku otworzyli odcinek z Newport do Cardiff – odpowiedział Reg, jakby to było czymś oczywistym i powszechnie wiadomym. Widząc, że Syriusz dalej nie rozumie, dodał: – Zakon ma siedzibę w Cardiff.
– To trochę wyjaśnia, ale nadal nie wszystko.
Regulus podszedł do porzuconej przez siebie bluzy i wycisnął z niej wodę jak ze zwykłej szmaty. Na sam ten widok Syriuszowi zrobiło się chłodniej w jego całkowicie przemokniętym płaszczu, ale ani myślał go zdejmować. Nie przy bracie.
– Resztę opowiem ci po drodze. Jestem pewien, że sam masz wiele ciekawych historii w zanadrzu. – Syriusz jedynie uśmiechnął się słabo. – Mamy kawałek do przejścia, jeżeli chcemy wrócić do Swindon przed zmrokiem.
– Jak to chcemy wrócić? Przecież chwilę temu chcieli nas tam zabić. Precyzując, chcieli zabić ciebie – wypomniał mu z niezadowoloną miną.
Regulus uśmiechnął się lekko.
– Skoro chcieli mnie zabić i uciekłem, na pewno nie wpadną na to, by mnie tam szukać.
7.

Wcześniej, 1980, Anglia, Brighton

Syriusz pogwałcił całkowicie prywatność Regulusowego pokoju, jak i biurka, by odnaleźć adres Bartemiusza Croucha. Gdzieś pomiędzy czystymi rolkami papieru, kałamarzami, nie otwartą paczką landrynek a dwoma połamanymi piórami znalazł starą, magiczną pocztówkę z adresem na wierzchu. Nigdy nie gościł w Brighton, ale kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Deportował się sprzed furtki Grimmauld Place 12 w miejsce ukazane na wierzchu i zostawił w Londynie siąpiący ponuro deszcz, by zamienić go na wietrzne popołudnie nad kanałem La Manche. Poprawił poły swojego płaszcza, żałując trochę, że na pierwszym roku studiów nie kupił odrobinę dłuższego, i przeszedł w stronę zabudowań, gdzie, miał nadzieję, tak nie wiało. Niestety, w uliczkach podmuchy zdawały się mocniejsze, targały jego włosami we wszystkie strony, a także przenikały przez gruby flausz i sweter wprost do kości. Syriusz wszedł do pierwszego lepszego baru z rybą i frytkami, by się trochę ogrzać i zebrać myśli.
Uderzył go zapach starego oleju sprawiający, że powietrze wydawało się tłuste. Podszedł wprost do lady i pokazał sprzedawcy adres. Został pokierowany w całkiem inną część miasta, co oznaczało, że by dostać się do Barty’ego i nie zamarznąć, musiał rzucić na siebie kilka zaklęć rozgrzewających. Jeżeli miał wrócić do Anglii na dłużej, będzie musiał sobie wyrobić wprawę w ich rzucaniu.
Do Barty’ego rzadko, bo rzadko, wpadał jedynie Regulus. Co nie było niczym dziwnym, w końcu Syriusz się nie kolegował z przyjacielem brata i tolerował go w ich domu, gdy ten przyjeżdżał, jedynie z grzeczności. Z Bartym mieli konflikt interesów, ponieważ im obu zależało na opiece nad Regiem, tyle że ich metody wzajemnie się wykluczały.
Rezydencja państwa Crouch okazała się idealnie biała, a może wręcz nieprzyzwoicie biała, wybijając się świeżym kolorem na tle innych domów. Syriusz spojrzał na adres na pocztówce, później na numer na drzwiach, po czym zrezygnowany zapukał, czekając na odzew.
Otworzyła mu skrzatka, nawet ładna jak na jej rasę, widać, że młoda, ubrana w – a jakże – białą serwetkę. Uszy miała położone w taki sposób, że wyglądem przypominały dwa kucyki. Gdyby Syriusz nie miał wrodzonego wstrętu do skrzatów, stwierdziłby, że jest nawet urocza.
– Mrużka wita pana w domu państwa Crouch. Jak Mrużka może pomóc?
– Nazywam się Syriusz Black. Czy Barty jest w domu? Barty Junior – uściślił, nie będąc pewnym, czy skrzatka go zrozumie. Miał ochotę przekląć wszystkich, którzy dawali własnym synom takie same imię jak ich własne.
– A czy Mrużka może wiedzieć, co sprowadza pana Blacka do panicza Barty’ego? Panicz nie poinformował Mrużki, że spodziewa się gości.
– Jestem jego kolegą ze szkoły, właśnie wróciłem z Francji i chciałem go odwiedzić.
Nie było to do końca prawdą, ale skrzatka od razu się rozpogodziła.
– Panicz Barty jest w swoim pokoju. Czy zaprowadzić pana do panicza, panie Black?
– Tak.
Całe wnętrze było wręcz… sterylne. Na ścianach nie wisiały żadne obrazy, meble wykonano z pomalowanego na biało drewna, ściany pociągnięto białą farbą i nawet cholerna wykładzina była biała! Syriusz czuł się jak w szpitalu i odznaczał się na tle wszystkiego ubrany cały na czarno, z jedynym akcentem kolorystycznym w postaci czerwonej podszewki własnego płaszcza.
Postanowił, że to będą szybkie odwiedziny.
– Oto pokój panicza Barty’ego, panie Black.
– Dziękuję, Mrużko, możesz odejść.
Gdy skrzatka zniknęła z cichym pyknięciem, zapukał do drzwi. Nie uzyskawszy jednak odpowiedzi, nacisnął klamkę i wszedł do środka. Barty siedział przy biurku tyłem do niego, pochylony nad książką, ale mógł to być równie dobrze dziennik, atlas lub coś całkiem innego.
– Mówiłem, by mi nie przeszkadzać – odezwał się, nawet nie spoglądając za siebie.
– Ja nic takiego nie słyszałem.
Barty odwrócił się do niego całkiem zaskoczony. Przynajmniej on w swoim własnym pokoju nie uskuteczniał białej obsesji i poza ścianami oraz wykładziną, każda rzecz miała swój konkretny, wyrazisty kolor.
– Syriusz – powiedział, jakby chciał utwierdzić sam siebie przekonaniu, że dobrze widzi.
– Tak mam na imię. – Zamknął za sobą drzwi. – Nie cieszysz się na mój widok.
– A spodziewałeś się, że się ucieszę? Ja bym na twoim miejscu oczekiwał pytania „co tutaj robisz?” od progu.
– Nie zapytasz mnie o to?
Milczeli chwilę, patrząc na siebie uważnie, a raczej Barty patrzył na Syriusza tak, jakby analizował całą sytuację i wszelkie powody, które skłoniły brata przyjaciela do odwiedzin.
– Nie ma go tutaj – odpowiedział po chwili. – I nie wiem, gdzie jest.
Syriusz nawet nie krył rozczarowania.
– Kiedy widziałeś go po raz ostatni?
– Gdzieś w styczniu? – Wzruszył ramionami. – Może w lutym. Nie powiem ci dokładnie. A ty?
– W święta.
– Czemu zacząłeś go szukać dopiero teraz?
– Nie podejrzewałem, że będę musiał go szukać w ogóle – przyznał zgodnie z prawdą. – Mogę zapalić?
Barty nie wyglądał na zadowolonego. Jedynie wskazał głową okno. Syriusz przeszedł przez cały pokój, nie słysząc swoich kroków wygłuszonych wykładziną. Nie przywykł do tego. Podłogi w Grimmuald Place pokryto parkietem skrzypiącym przy każdym kroku. Kamienica była stara i głośna, jak narzekający starzec, który postanowił wylewać żale i zgryzoty. Wszystko żyło. Dom Crouchów ze swoją ciszą wydawał się martwym noworodkiem.
Przeraził go to porównanie.
Uchylił okno i zapalił. Wiatr świszczał w szczelinie nieprzyjemnie.
– Słyszałem, że z Anglii zrobił się poligon.
– To raczej zimna wojna.
– Dlatego w niewyjaśnionych okolicznościach giną czarodzieje mugolskiego pochodzenia?
– Zrobiłeś się nagle altruistą, Syriuszu?
Odwrócił się w stronę Barty’ego, mierząc go niechętnym spojrzeniem.
– A ty większym chujem? Nie mów, że popierasz kogoś, kto zabija tych, którzy nie wpisują mu się w obrazek idealnego magicznego społeczeństwa.
– Popieram. – Syriusz nie był pewien, czy był bardziej zaskoczony faktem, że właśnie poznał śmierciożercę, czy tym, że Barty się do tego tak po prostu przyznał. – Popieram go w oczyszczaniu społeczeństwa z tych, którzy kradną magię.
– Kradną magię! Dobre sobie. Ktoś to kiedyś potwierdził? Widziałeś badania, testy, cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że masz rację? Bo równie dobrze jakiś pijany czystokrwisty mógł zbrzuchacić mugolkę i pach! mamy małego czarodzieja półkrwi. A może mugola półkrwi, jeżeli jego moc się nie uaktywniła?
Barty poczerwieniał lekko.
– Zachowaj te obrzydliwe insynuacje dla siebie. Ale dobrze, skoro nie wierzysz w kradzież magii, co powiesz o tym, co jest bardziej namacalne? Co powiesz o wycinaniu lasów, przeganianiu magicznych stworzeń tylko po to, by wylać połacie betonu dla tych mugolskich, latających ptaków? Co powiesz o tym, że magia ucieka z dużych aglomeracji, takich jak Londyn, Liverpool czy Birmingham? Mieszkasz w jednym z tych miast, nie czujesz, że jest już bardziej mugolskie niż magiczne? Co powiesz o tym, że rodzi się więcej charłaków w rodzinach, które od zawsze słynęły z magii? Co powiesz o tym, że ukrywamy się, jakbyśmy zrobili coś złego, a oni żyją wolni, nieograniczeni przestrzenią ani przepisami? – Pochylił się w jego stronę. – Co powiesz na to, że twój brat przyznaje mi rację?
Syriusz podszedł do Barty’ego i położył mu rękę na ramieniu tylko po to, by go pchnąć do tyłu i uderzyć jego plecami o oparcie krzesła. Ten wybuch złości nie poprawił mu humoru, a ponure oblicze młodszego Ślizgona wcale go nie ucieszyło.
– Mylisz się. I jeżeli Regulus faktycznie myśli tak jak ty, również się myli. A wiesz dlaczego? Bo może i wycinanie magicznych lasów moglibyśmy powstrzymać, ale nasi urzędnicy to cipy. Może moglibyśmy mieć więcej magicznej przestrzeni, ale zawsze brakuje pieniędzy na wykupienie gruntu w tym pieprzonym kraju. Może mielibyśmy więcej magicznych dzieci, gdybyśmy się nie mieszali jedynie między sobą i może – podkreślił – może byśmy nie musieli od ręki załatwiać tysiąca mugolskich problemów magią, gdybyśmy wyszli z ukrycia. Ale to wszystko może, ponieważ jeszcze nie znalazł się taki mądry, który by ogarnął coś takiego.
– Jest Czarny Pan.
– Czarny Pan nie myśli o skutkach swoich działań. On chce przestać się chować i co potem? Wybić wszystkich mugoli, dogadać się z nimi, olać ich i żyć dalej na swoim? Ten człowiek nie ma planu, Barty!
– To ty go nie widzisz.
Syriusz odsunął się od niego, widząc, że czegokolwiek by nie powiedział, to nic nie zmieni. Barty był zbyt zapatrzony w ideę swojego idola, by zauważyć, że wszystkie te działania prowadziły do destrukcji.
– Ja chcę po prostu znaleźć Regulusa. Nie obchodzi mnie ani Czarny Pan, ani Dumbledore. Chcę się upewnić, że Regowi nic nie jest, więc, Barty – wziął głębszy oddech, by się uspokoić – jeżeli wiesz, gdzie mógłbym go znaleźć, to mi po prostu powiedz.
Widział po nim, że nie chce mu powiedzieć, co wie, że woli to zachować dla siebie i odprawić Syriusza z kwitkiem. Że zrobiłby to z czystej złośliwości, gdyby… nie chodziło o Regulusa. Ponieważ Barty też się o niego martwił, Syriusz mógł wyczytać to z jego twarzy. A jeżeli on się niepokoił, to znaczyło, że Reg miał kłopoty.
– W okolicy walentynek podobno był w Szkocji.
Syriusz zamrugał.
– Ale że w Szkocji-Szkocji czy w Szkocji, w Hogwarcie?
– Nie, mam na myśli Szkocję-Szkocję. Zimną, nieprzyjemna, śnieżną Szkocję, daleko za Edynburgiem, gdzie ponurak mówi dobranoc. I podobno, ale to bardzo mało prawdopodobne, był tam w towarzystwie Pottera.
Teraz Syriusz już niczego nie rozumiał.
– Coś jeszcze?
– Nic więcej nie wiem. – Wzruszył jedynie ramionami. – Syriuszu. – Zatrzymał go jeszcze w drodze do drzwi. – Ty naprawdę nie opowiadasz się po żadnej ze stron?
Nawet nie musiał długo zastanawiać się nad odpowiedzią, zanim wypalił:
– Ja jestem po mojej własnej stronie.
8.

Teraz, 1981, Anglia, Swindon

– Na wszystko, co święte i nieświęte, Syriuszu, ściągnij ten płaszcz.
Regulus miał rację. Przechadzanie się w nasiąkniętym wodą płaszczu nie należało do najmądrzejszych rzeczy, jakie Syriusz mógł zrobić w swoim życiu, ale jakaś uparta i złośliwa część jego osobowości przekonywała go, że nie powinien się przy bracie rozbierać, więc tak też zrobił. Powinno go zaniepokoić to, jak przekonująca potrafiła być, gdy chodziło o szkodzenie własnemu zdrowiu.
Opatulił się tylko ciaśniej.
– Nie.
– Nie wysuszysz go żadnym zaklęciem, z niego wręcz kapie. Jak mam się z tobą dostać do Cardiff, gdy po drodze dostaniesz zapalenia płuc?
– Już widać światła, zaraz dojdziemy do Swindon i się przebierzemy. Przestań mi matkować. Poza tym wyglądasz, jakby było ci zimniej ode mnie.
Co było oczywistą nieprawdą, ponieważ Regulusowi udało się w jakimś stopniu dosuszyć własną koszulkę, a mokrą bluzę niósł w ręce. Syriusz zmarszczył brwi. Pociemniało już dawno i ubrania brata zmieniły kolory na nieokreślony odcień szarości, ale było w nich coś znajomego. Regulus nie nosił jeansów czy bluz, a tym bardziej ciężkich butów do zadań specjalnych. Tym, kto się tak ubierał, był Syriusz.
– Czy ty zabrałeś moje rzeczy z domu?
Brat spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
– Po roku się zorientowałeś, że brakuje ci glanów i części ubrań?
– Nie! – zaprzeczył oburzony. – Ale byłem przekonany, że Stworek je wyrzucił z czystej złośliwości – przyznał niechętnie, ponieważ tak faktycznie myślał. – Co cię podkusiło, by zabrać moje ciuchy?
– Stworek może cię nie lubić, ale nigdy by nie wyrzucił niczego bez twojej zgody. – Wzruszył ramionami. – Cóż, widząc z daleka Blacka w glanach i skórzanej kurtce, ktoś prędzej pomyśli, że nazywam się Syriusz niż Regulus. To była dobra przykrywka. No i nie szkoda mi tarzać się w błocie w twoich mugolskich szmatach.
Syriusz zdzielił go z pięści w ramię, ale z lewej, by tak bardzo nie bolało. Regulus i tak spojrzał na niego urażony.
– Zniszczyłeś mi ubrania z czystej złośliwości, żmijo. I masz za krótkie włosy, by mnie udawać. I brązowe oczy. I w ogóle nie wyglądamy podobnie!
Reg prychnął.
– Oszczędzę ci tego, ile razy zwrócono się do mnie per „Syriuszu” przez te kilkanaście miesięcy.
Nie odzywali się do siebie i ze względu na własną tymczasową niechęć do rozmów, ale również dlatego, że weszli do miasta i nie chcieli zwracać na siebie większej uwagi, niż może zwracać dwóch mokrych i wybrudzonych błotem mężczyzn.
Przemykali bocznymi uliczkami, uważając, by na nikogo się nie natknąć. Zatrzymali się dopiero przy jakimś sklepie z ubraniami i, ponownie sprawdziwszy, czy nikt ich nie widzi, przeszli do uliczki na tyłach sklepu. Regulus podszedł do drzwi i otworzył je zaklęciem.
– Pęcznieję z dumy za każdym razem, gdy robisz przy mnie coś nielegalnego – wyznał Syriusz bratu, który skwitował to jedynie gniewnym prychnięciem. – Wiem, że wszystkie moje próby zepchnięcia cię na przesmyk między dobrą a złą drogą nie poszły na marne.
– Zamknij się.
Byli na zapleczu wypełnionym kartonami i paletami, z kuchenką turystyczną podpiętą do gniazdka w rogu i drzwiami do łazienki dla personelu. Regulus od razu przez nie przeszedł, by obmyć się z brudu i ochlapać twarz czystą wodą. Syriusz zostawił go tam i, nie zapalając nigdzie światła, przeszedł do części ze sklepem. Przechadzał się między wieszakami z ubraniami w poszukiwaniu czegoś dla siebie, aż trafił pod okna. Dobrze byłoby je czymś zakryć, ale jedynym zaklęciem, jakie przychodziło mu do głowy, było Obscuro, ale ono miało w zamyśle przesłonić przeciwnikowi oczy, nie zasłaniać okna.
Obejrzał się, czy Regulus nie wyszedł z łazienki, i uniósł rękę w kierunku szyby. Nie musiał wyjmować różdżki czy wymawiać inkantacji. Magia samoczynnie przepłynęła przez jego palce w postaci gorącego dreszczu i utworzyła na całej powierzchni okna czarny, nieprzepuszczający światła woal. Postąpił tak jeszcze trzy razy, sprawiając, że w całym sklepie zapanowała ciemność.
Zastanawiał się, jak wrócić do brata tak, by nie zabić się po drodze o wieszaki w tych ciemnościach, gdy po drugiej stronie zapaliło się Lumos, na chwilę oświetlając twarz Regulusa białym światłem. Brat uniósł przełącznik do góry, włączając oświetlenie.
– Jak to zrobiłeś?
Reg podszedł powoli do niego, przyglądając się ciemnej materii, która zakrywała okna. Dotknął jej palcami, a ona ugięła się pod naciskiem niczym naciągnięte prześcieradło.
– Spróbowałem, czy Obscuro działa też na przedmiotach. Łazienka wolna?
– Tak.
– Świetnie, więc idę się przebrać, a ty znajdź coś dla siebie.
Porwał z wieszaków te ubrania, które wydały mu się odpowiednie i w jego rozmiarze, po czym zamknął się w łazience i odetchnął głęboko. Zakręciło mu się w głowie, więc musiał oprzeć czoło o drzwi i uspokoić oddech. Dreszcze, które przechodziły przez jego ciało nieprzerwanie od wyjścia z rzeki, wcale nie mu nie ułatwiały tego zadania. Wyciągnął różdżkę z kieszeni, całkowicie bezużyteczną w jego rękach, i przytulił do siebie. Kupił ją na Pokątnej przed pierwszym rokiem szkolnym, więc pod palcami czuł liczne rysy i zadrapania na drewnie, całą historię, która została na nim zapisana. Trzymanie jej przy sobie dawało mu złudne poczucie, że nic się nie zmieniło.
Tyle że nic nie było już jak dawniej.
Rozebrał się, ignorując lustro, a także odbijającego się w nim wychudzonego mężczyznę, i obmył całe ciało na tyle, ile mógł. Ciepła woda na początku bolała, gdy okazało się, że różnica temperatur była zbyt duża, jednak po chwili poczuł jedynie przyjemne ukojenie. Gdy się przynajmniej trochę ogrzał, doprowadził włosy do porządku oraz wysuszył zaklęciem, mógł założyć na siebie nowe ubrania. Spodnie, co nie powinno go całkowicie zaskoczyć, okazały się za szerokie, więc przełożył pasek ze swoich i ścisnął porządnie. Naciągnął na siebie koszulkę, a na nią gruby i ciepły sweter, by niczego nie było widać. Wyglądał… cóż, jak każdy, kto założy na siebie za duży sweter.
Wychodząc, mało nie zderzył się z Regulusem.
– Włóż swoje ubrania do siatki. – Wystawił ją do Syriusza. – I zmniejsz. Zabieramy je ze sobą. Nie zostawiamy za sobą żadnych śladów.
– Jasne.
Wyminęli się. Syriusz wpakował wszystkie rzeczy do środka, ale ze zmniejszeniem miał problem. Mocno się zmęczył, zanim mu to wyszło.
Regulus wyszedł i nie pytając, czy wykonał jego polecenie, podszedł do kasy sklepowej, otwierając ją i wyciągając po kilka banknotów z każdej przegrody, a później tak samo zrobił z drobnymi. Włożył to wszystko do kieszeni i zdjął z wieszaka dwie kurtki z kapturem, każdą w innym kroju. Jedną z nich rzucił Syriuszowi.
– Gdyby padało – wyjaśnił. – Zdejmij Obscuro z okien, a ja sprawdzę, czy nikogo nie ma na tyłach.
Rozdzielili się, wykonując bez słowa swoje zadania i spotkali się za sklepem, gdzie Reg zamknął drzwi zaklęciem.
– Szukamy jakiegoś transportu?
– Jedzenia i kawy. Zasypiam na stojąco – odparł i na potwierdzenie swoich słów ziewnął. – Syriuszu?
– Tak?
– To było fantastyczne zaklęcie.
Z niewiadomych powodów Syriusz się zawstydził. Nie przypominał sobie, by Regulus go pochwalił za cokolwiek, od kiedy poszedł do szkoły.
– Dzięki, brat.


1 M4 to autostrada nr 4 (M od motorway) biegnąca z Londynu do południowej Walii. Od 1996 r. nie jeździ już przez Severn Bridge, a przez Second Severn Crossing. (Podlinkowałam Wam artykuł z Wikipedii i tam niżej widać, jak się rozbudowywała autostrada na przestrzeni lat, możecie sobie podejrzeć ;).
2 Severn Bridge to most wiszący nad rzeką Severn. Łączy ze sobą hrabstwo Gloucestershire i południową Walię. Obecnie przejeżdża przez niego autostrada M48.

Etykiety: , , , ,

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna