11 mar 2016

[BEZRUCH] Serce różdżki

15 czerwca 1980r.

Lucjusza przeszedł dreszcz, gdy Syriusz krzyknął. Słyszał już kiedyś coś takiego – ten obrzydliwy wrzask, który wydawali z siebie ludzie, gdy Bellatrix traktowała ich pierwszym Cruciatusem. Za każdym kolejnym krzyczeli mniej, zaczynali się ślinić, dygotać, dostawali drgawek, ich ciała wyginały się pod dziwnymi kątami, a na końcu toczyła im się piana z ust.
Krzyk Syriusza mu o tym wszystkim przypomniał i Malfoyowi zrobiło się gorzej. Do tego ten odór krwi, który roznosił się dookoła, sprawiał, że miał ochotę wypłukać usta wodą z mydłem, by nie czuć metalicznego posmaku na języku.
Tyle dobrze, że Black nie płakał. On po prostu krzyczał tak długo, aż zdarł gardło i mógł jedynie kaszleć. Lucjusz pozwolił mu na to tylko dlatego, że starał się przeanalizować to, co się właśnie stało. 
Harmies. To imię coś mu mówiło, ale jeszcze dokładnie nie wiedział, co. Na pewno je gdzieś słyszał, stosunkowo niedawno. Blondynka, ładna, z tego co widział, ale z ogromną blizną na policzku, znała Syriusza, a Syriusz znał ją – musieli razem chodzić do szkoły. 
Tylko co, na gacie Merlina, jej się stało? Zamieniła się nagle w potwora, który nie rozróżniał znajomych twarzy i myślał tylko o zniszczeniu. Gdyby Black jej faktycznie nie zabił, ona zabiłaby jego i wiele innych osób. Tych dwóch mężczyzn w płaszczach, którzy im pomogli, też, kimkolwiek oni byli. Było tutaj zbyt wiele niewiadomych, by Malfoy chciał zostać chwilę dłużej na Nokturnie i czekać, aż aurorzy zwalą im się na głowę i przesłuchają – jeszcze wzięliby Blacka za mordercę, a to była ostatnia rzecz, której Lucjusz potrzebował.
Dalej

Etykiety: , , , , , ,