26 paź 2016

[POWIDOK] I. Dym

grudzień 1971


Syriusz zamyka z hukiem drzwi od swojej sypialni i rzuca się na łóżko tylko po to, by zacząć uderzać poduszką o ściany. Jest wściekły. Czuje, jak wszystko w nim buzuje i gdyby miał pewność, że matka go nie usłyszy, zacząłby krzyczeć, ile sił w płucach, by dać upust swojej złości. 
Najgorsze jest to, że wie, że niczego złego nie zrobił! Przecież nie chciał być przydzielony do Gryffindoru, tak tylko zażartował z Jamesem w pociągu, to nie było jego wielkie marzenie! Nie miał wpływu na to, co powie ta głupia czapka! 
Wymachami ostatecznie strąca świecę ze stołu i Syriusz musi zapomnieć o gniewie, by nie spalić dywanu. Przykrywa dalej tlący się knot poduszką, dusząc ogień, i szybko sprawdza, czy nie zrobił dziury. Zrobił, i to nawet widoczną, a na domiar złego wybrudził sobie woskiem poszewkę. Tragedii jednak nie ma, bo szkody są niewielkie. Może przecież trzymać w tym miejscu kufer, a jak mama znajdzie dziurę po świętach, to już go tutaj dawno nie będzie…
Dalej

Etykiety: , , , , ,

3 paź 2016

[NON OMNIS MORIAR] VII. Jim

Odkłada na kolana gazetę z otwartym artykułem o przyozdabianiu prywatnych zbiorników wodnych liliami. Syriusz uśmiecha się do niego pokrzepiająco, jakby chciał dodać mu odwagi. A on ma ochotę zaśmiać się w duchu, że ktoś taki jak on, duma Gryffindoru, potrzebuje wsparcia. Powinien być przesiąknięty odwagą od stóp do czubków swojej czupryny. 
A nie jest.
Unosi różdżkę. Jego dłoń drży ze stresu, ale nie ma odwrotu. Nie ma się czego bać. To już koniec. Czas na zmiany, a zmiany są dobre. Wie o tym, w głębi serca, i stara się pocieszać sam siebie.
Będzie dobrze, musi być.
Dalej

Etykiety: , , , , , , , , , ,

2 paź 2016

Przerywnik #9

[Sam Way]
Mam nadzieję, że dotychczas nikt się nie zorientował, że na Wspólnymi Siłami pojawiła się ocena Bezruchu, którą napisała dla mnie Forfeit. Nie o ocenie chciałam jednak pisać, ale ma ona wiele wspólnego z tematem, więc przejdźmy do rzeczy:
Będę poprawiała Bezruch. Nie w jakiś inwazyjny sposób, raczej głownie kwestię stylu i poprawności, bo przez te kilka lat nazbierało się tam wiele kwiatków, za które obecnie mi wstyd i w ogóle przemilczmy ten temat. Na razie machnęłam cztery rozdziały z trzydziestu czterech (33 + bonus), więc... jeszcze wiele pracy przede mną. I tak jakby całe opowiadanie przez to stoi. Nie jest to jakaś katastrofa, bo po trzech miesiącach i tak musiałabym do niego wrócić, by je sobie poczytać i przypomnieć (przede wszystkim narrację w czasie przeszłym, bo NOM to mi zrobił z mózgu kisiel i teraz jakoś tak dziwnie pisać, że coś się zdarzyło...), więc nie macie się co martwić.
Dalej

Etykiety: