30 wrz 2015

Przerywnik #6

Na gacie Merlina. To jest najdziwniejszy wrzesień w moim życiu i wcale nie chodzi o fakt, że dopiero zaczynam studia i mam wolne. Zazwyczaj, gdy zakładam sobie, że coś zrobię, faktycznie tak jest, a tym razem przez cały miesiąc, gdy miałam określony plan, co takiego właściwie chciałam napisać, pisałam coś zupełnie innego. Dlatego mam porobione zapasy, ale nijak tego nie wstawię, bo to całkiem inna nić historii i dodawanie takich fragmentów znikąd do niczego nie prowadzi (nawet ja muszę iść jakimś ludzkim torem publikowania, byście zrozumieli, co chcę Wam przekazać).
Z tego też powodu drugiego tekstu we wrześniu nie będzie, bo nie mam co wstawić. Brzmi to po prostu żałośnie i jest mi wstyd, bo miałam taką ładną frekwencję przez kilka miesięcy i mój totalnie rozleniwiony, skupiony na prawie jazdy mózg zrobił mi psikusa. 
(oryginał)
Poważnie, byłam bardziej skora napisać o tym, że Blackowi ukradli mugolski samochód i narąbani pojechali do Dunkierki, skąd promem dostali się do Dover a stamtąd już prostą droga do Londynu, niż chociażby ruszyć Oriona i Walburgę czy Regulusa. Przecież w takim stanie nie da się stworzyć niczego wartościowego...
Starałam się i poległa w tych staraniach. Obiecuję poprawę w październiku i jakieś bardziej konkretne spięcie pośladów, bo, kurczaki, w listopadzie Bezruchowi strzelą trzy lata, a fabuły to tyle, co kot napłakał. 
Shame. Shame for me.
Nie trzymajcie za mnie kciuków. Po prostu poślijcie mi kopniaki w tyłek przez łącze internetowe.
Jestem jak Eggs w „pudełku wstydu”...

Etykiety:

8 wrz 2015

[BEZRUCH] Bonus #1 W krainie dzikich węży

To się mogło zdarzyć, ale nie musiało,

czyli krótka opowieść o tym, jak James znalazł się między wężami


Po miażdżącej wygranej nad Gryfonami i imprezie powitalnej, na której obaj Blackowie byli noszeni na rękach, stało się coś dziwnego. Oczywiście, wszyscy dalej byli pod wrażeniem, że Syriusz, który przecież przez tyle lat stronił od Quidditcha i wszystkiego, co z nim związane, zdobył aż osiemdziesiąt punktów. Niczyjej uwadze nie uszedł też fakt, że Regulusowi udało się pokonać Jamesa Pottera i złapać znicza tuż przed nim (sam fakt, że James zdecydował się grać na pozycji szukającego, wywołał niemałe poruszenie). Jednak wydarzeniem, o którym się mówiło długo po tym, była całkiem inna sytuacja. 
Późnymi wieczorami w Pokoju Wspólnym zbierali się wszyscy jego mieszkańcy, by odrabiać zadania domowe, czytać książki, pić gorącą herbatę i trochę poplotkować przed snem. 
Barty Crouch przesunął zaklęciem dwa duże stoły pod okno, postawił na tym bliżej ściany fotel, a przed nim kolejny stół i uśmiechnął się sam do siebie. Ślizgoni, których pozbawił owych mebli, nie przebierali w słowach na temat jego zachowania, ale byli to tylko gówniarze, więc jedno złe spojrzenie i krótka zabawa różdżką później, a już ich nie było.
Dalej

Etykiety: , , , , , , , , , ,